poniedziałek, 1 lutego 2016

-15 w drodze do Tesco

Przyznam się Wam do czegoś.
Robienie sesji w plenerze przy  -15 stopniach Celsjusza to spore wyzwanie. I nie myślę tu wcale o modelce a o Pani fotograf.
Ręce mi strasznie marzną.
Aż sama byłam tym faktem zaskoczona. I to niemiło.
Bo żeby wyciągnąć aparat i lalę,  jako-tako ją ustawić i ostatecznie cyknąć fotki trzeba na mrozie  zdjąć rękawiczki.
I tu niespodzianka. Przy takich ujemnych temperaturach, kiedy się jeszcze samemu nie jest porządnie rozgrzanym, w moim przypadku, dosłownie potrzeba było trzech minut żeby skóra na dłoniach przybrała kolor czerwieni. Przy każdym kolejnym wyciąganiu ten czas jeszcze się skracał. A stąd do bólu jest już bardzo krótka droga ....
Ale jak nie skorzystać z nadarzającej się okazji, szczególnie ze ostatnio nie mam zbyt wielu ku temu sposobności.

Trzeba było odstawić samochód do naprawy. Niby nic, tylko że warsztat na obrzeżach miasta, w zasadzie na najdalszych jego peryferiach.
W letnich okolicznościach przyrody taki spacerek w pełnym słońcu, przy jasnym, dziennym oświetleniu to czyste zdrowie. I ruch i powietrze, natura, witamina D w czystej postaci. Zimą natomiast może być różnie.
Oczywiście nie musiałam do pierwszych zabudowań publicznych przedzierać się przez skute mrozem i przysypane warstwą śniegu odludnione pobocze przy trzaskającym zimnie. Można było po pańsku wezwać taxi, w ciepłych warunkach przewieźć dupeczkę do McDonalda, zasiąść przy stoliku najbliższym kuchni (niestety szklane ściany choć wyglądają nowocześnie, dają odczucie przestronności i jasności, zimą są kiepskim sąsiadem przy stoliku :)), zamówić porcję gorących frytek, wyciągnąć laptopka i czytać sobie plotkarskie portale.
Ale taka opcja nie uwzględnia lalek.
Za to spacerek, jeszcze ciemnym świtem po niezamieszkałych terenach lalkową sesję może jak najbardziej uwzględnić.
No i oczywistym był chyba mój wybór  :)

I gdyby nie moje wcześniejsze zaniedbania i niedoplanowania efekt sesji byłby dużo lepszy.
Po pierwsze nie chciało mi się ubierać lalki dzień wcześniej. Jakoś nie miałam koncepcji w co miałabym ją wystroić i błędnie zrzuciłam ten obowiązek na poranek dnia następnego.
Po drugie. Przez przedświąteczne porządki powtykałam lalkowe rzeczy gdzie się da i gdzie będą niewidoczne dla gości. Teraz trudno mi się w tym wszystkim znaleźć, szczególnie na ostatnią chwilę.
I po trzecie zbyt optymistycznie podeszłam do kwestii wydłużania się dnia po Bożym Narodzeniu. 
Efekt błędów jak na dłoni obnażyła sesja. 
Niedobrana stylizacja. I o ile bez szalika nie było wcale tak źle, tak on sam pasuje tam jak kwiatek do kożucha. Oczywiście na ostatnią chwilę nie mogłam znaleźć nic bardziej odpowiedniego, a ponieważ na dworze było tak zimno nawet przez głowę mi nie przeszło żeby się szalika po prostu pozbyć. Co zabawne, jak się później, już na spokojnie, okazało, jestem posiadaczka sporej kolekcji szaliczków, ale i tak żadnego w chłodnych kolorach.
No i ta szarówka przekładająca się na jakość zdjęć. .......

Kolekcja: no name
Modelki: Summer


tutaj prawie załapałyśmy się jeszcze na noc :)
 
 
 
mroźny wschód słońca 


 
 


kiedy dookoła jest tak strasznie mroźno że aż wszystkie kończyny odmawiają posłuszeństwa, człowieka (czy również lalki) nachodzą czasami głupkowate pomysły....
na przykład balet na śniegu :D


 
No i ewidentnie widać że do zestawu nie pasuje albo szalik albo sweterek..... Ta dwójka gryzie się ze sobą jak moje kotki kiedy się na siebie obrażają. Zresztą, co tu dużo mówić, byłam tak zniesmaczona tym krzykliwym kontrastem że zaraz po odbiorze auta pojechałam prosto do pasmanterii po nową wełenkę. A wieczorem miałam już to:
 

 
 
I ta wersja kolorystyczna by pasowała......
 
Drugi wniosek jaki mi się nasunął już podczas sesji to nieodpowiedniość tego białego płaszczyka na tak mroźną pogodę. W domu wydawało mi się to świetnym pomysłem. Taka biała królowa śniegu na śniegu. I materiał z lekkim włoskiem od spodu (ciepło), i długi, i obszerny.  Wprost idealny do tej sesji.
I co?
I jajo!
Rozszerzane rękawa zupełnie nie współgrają z takim mrozem. Gdyby lalka miała rękawiczki (choć myślę że robienie na drutach czegoś tak ciupkiego się i tak nie sprawdzi), albo chociaż sweter z dużo za długimi rękawami to wszystko wyglądałoby trochę rozsądniej. A tak biedna Summer marzła w raczki jak nikt.
Jednak nie na tym koniec naszych przygód.....
 
Chyba Was zaskoczę.....
Zresztą sama byłam zaskoczona. Choć raczej nie powinnam, bo w obszarze lalkowym ostatnio miałam prawo powiedzieć, że nie tylko marzenia ale i cuda mi się zdarzają. Wolny czas przed świętami przy maszynie, dzień na świąteczną sesję fotograficzną, że o prezencie nadniespodziance nawet nie wspomnę.
Pamiętacie jak niedawno pisałam Wam o mojej miastowej bezczelności z lalkowymi sesjami? Że w zasadzie po pokonaniu własnego strachu/wstydu na miejskich obrzeżach marzy mi się sesja z pannami w centrum handlowym?
Co tu dużo gadać....
 
Po długim spacerze doszłyśmy w końcu do Galerii Tesco. Choć było strasznie zimno i w zasadzie chyba dzięki temu że było strasznie zimno, parking przed galerią był pusty. Stanowiło to niezłą pokusę, dla amatorki miejskich zdjęć.
W zasadzie taka fajna celgasta ściana jeszcze bardzo długo może się nie powtórzyć. Szczególnie że mój rudzielec wręcz jest idealny do takich brązów i pomarańczy. Nawet długo się nie zastanawiałam.... 
 

 
W środku było równie cicho jak na zewnątrz. Tylko ja, Summer i daleko w tle jakaś klientka Tesco. Cieplutko, jaśniutko i .......  puste witryny sklepowe.
Czy mogłam to odpuścić? Pewnie że tak, szczególnie że chwilę po tym jak w głowie pojawiła się myśl o kilku fotkach na tle okna wystawowego, na korytarzu pojawiła się pani z obsługi Takko. Żeby ugrać sobie odrobinę czasu zaczęłam się rozbierać, w plecaku szykowałam lalkę na możliwe kilka zdjęć. Pani podeszła pod drzwi sklepu, otworzyła je, ja w tym czasie zrezygnowałam ze swojego pomysłu. I wtedy Pani żaluzje opuściła i udała się w nieznanym mi kierunku.
 
Pozostało zrobić tylko to:






 
akurat te żaluzje to wejście do Empik'u :)
 
I powiem Wam już tylko dwie rzeczy:
Uważajcie bo czasem marzenia się spełniają, nawet te wypowiedziane na głos :D
I pamiętajcie kiepska stylizacja może czasem wiele sknocić.
 

6 komentarzy:

  1. Jestem pod wrażeniem, że sie zdecydowalaś, pobpristu wow. Stylizacja nie jest moja ulubioną, ale zdjęcia wyszły super DG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NO to też nie moja stylizacja - choć ta deklaracja brzmi dziwnie z ust autorki zestawu :)
      Jednak nie ma tego złego - to była coprawda bolesna, ale zawsze lekcja i już raczej nigdy nie będę szykować sesji na ostatnie 15 sekund :).
      Ale się odważyłam :) I to nic że gdyby nie ten mróz i przez to pustki pewnie sama nie byłabym taka "do przodu". Ważne że ujęcia są :) choćby nawet w fatalnych ubrankach.

      Usuń
  2. Ten biały płaszcz mnie nie porywa,ale bardzo podoba mi się sweterek i spodnie:)a te zdjęcia na dworze mają niesamowicie realistyczny klimat. Summer wygląda na nich na autentycznie zmarzniętą na tym mrozie:) poza baletowa jest super:D! ag

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten biały płaszczyk miał być cudeńkiem. Perełką, klejnotem mojej kolekcji a na sesji wygląda niestety jak szmatławej jakości kimono z szemranego klubu karate w osiedlowej suszarni.
      Ach, dziękuję za komplement zmarzniętej modelki. Bardzo się starałam żeby na zdjęciach było widać moje samopoczucie podczas sesji :D

      Usuń
  3. No i robisz piękne szaliki:) ag

    OdpowiedzUsuń