Bo teoretycznie wszystkie moje lale zaliczyły po jednej ładnej sesji w śniegu. Teoretycznie.
Praktycznie czułam delikatny niedosyt w stosunku do Joy i Ani.
JJ to ewidentnie moja wpadka z kiepską stylizacją. Dałam ciała i nie ma tu co ściemniać czy kombinować. Na szczęście uważam, że zostało jej to zrekompensowane, i mam nadzieję, w fajnym stylu (dowody wkrótce) :).
Czułam też, że trochę niesprawiedliwie podeszłam ze śnieżnym tematem do Ani. Trzy nocne zdjęcia w jesiennym komplecie, potem kilka fotek w duecie z nowobogackim (bezstylowym) zestawem na Joy-Jules to raczej niewiele.
Szczególnie że natrafiła się okazja na szybciutką sesję. Jakieś pół godzinki wolności na dowolną działalność w moim wykonaniu.
Mogłam zasiąść do maszyny, mogłam spokojnie wykroić kolejny zimowy płaszczyk a nawet wiosenną kurteczkę. Mogłam spróbować zrobić wykrój kurtki w jakiej JJ do mnie dotarła (wiem, że się powtarzam, ale po raz kolejny - Gwiazdoreczki :* :* :* :* :*, wiecie za co), mogłam zasiąść do wykańczania kolejnej serii białych body, ba! mogłam nic nie robić.
I wtedy pomyślałam o Ani i o futrzanej kurteczce która miała mieć spektakularną premierę, a zamiast tego dostała kilka słabych zdjęć, na dodatek zza dużymi spodniami w duecie.
Dodałam to do siebie. Wynik był jeden.
Oczywiście kto wie, jak skończyłoby się to matematyczne działanie, gdyby w szufladzie leżały części sfastrygowanych kurteczek czekających na chwilę przy maszynie, albo nie miałabym w zapasie dwóch świeżo wykrojonych i uszytych zimowych palt (przedwiosenna panika jeszcze mnie nie dopada).
Jednak nic na zszycie nie czekało, lalki też mają już co na plecy zarzucić. W spokoju więc mogłam się nową sesją zrehabilitować, albo przynajmniej podjąć taką próbę.
Podjęłam.
Efekt jest (znów według mojej nieobiektywnej oceny) zdumiewający.
Wiem, wiem, znów ta moja wrodzona skromność. Ale co mam powiedzieć, kiedy widzę taką różnicę:
:/ :/ :/
I tu lekka konsternacja z mojej strony.
Stylizując Anię na tą sesje i robiąc jej zdjęcia byłam święcie przekonana, że różnica jest naprawdę kolosalna. Że zwala z nóg po prostu. A tu na zdjęciach ledwie widoczna.... jak to się stało?
Nie wiem i nie umiem tego logicznie wytłumaczyć.
Natomiast uważam, i tego stanowiska będę broniła jak lwica, że sesja z Anią w tym płaszczyku jest o niebo lepsza, od tej, którą zrobiłam Joy w Nowy Rok.
Zobaczcie zresztą sami
Kolekcja: no name
Modelki: Ania
Już kilka razy to mówiłam, ale z przyjemnością się powtórzę - Ani jest bardzo dobrze w różu.
I konsekwentnie twierdzę, że tym razem płaszczyk wygląda dużo lepiej, że wreszcie wygląda na "na bogato" i ze smakiem .
Bardzo cieszę się też, że udało mi się wykorzystać ten śledziowy (cieniutki) szaliczek. Kiedy wyciągałam go z torby przez głowę przeszła mi wątpliwość, po jakiego grzyba ja w ogóle robiłam takie długie i wąskie gówienko?. Do czego to ma pasować?
Już wiem, i muszę powiedzieć, że śledzik spisał się świetnie.
Dzięki płaszczykowi udało mi się też zaprezentować te spodnie. Zupełny niewypał, ale wrzucam to na nówkowe niedoświadczenie. Na początku strasznie się bałam szycia ubranek dopasowanych, a jeśli dodać do tego bardzo mięsistą i grubą tkaninę efekt potrafi zwalić z nóg.
Te spodnie właśnie mają taką zdolność :)
Na szczęście wszystko udało mi się zamaskować właśnie płaszczykiem oraz narzuconym na przód pstrokatym szaliczkiem.
Bez tego Ania wyglądała jakby przynajmniej miała na sobie grube narciarskie spodnie, albo dwumiesięczną McDonald'ową dietę za sobą.
Podsumowując, tym razem patrząc na kurteczkę i całą stylizację spokojnie jednak mogę powiedzieć - brawo Ja.
Potwierdzam :)Brawo Ty! Bardzo mi się podoba ta stylizacja, jest zgrana kolorystycznie a przy tym kolorowa. No płaszcz prezentuje się pięknie i ten spektakularny kołnierz!! Podoba mi się, że nawet twoje podszewki w płaszczach maja swoją role do zagrania, bo pasują do spodniej bluzeczki i szalika. Super wygląda ten zestaw i świetna sesja. Jak pisałam BRAWO TY :)) ag
OdpowiedzUsuńWiedziałam że jest lepiej :)
Usuń