piątek, 19 lutego 2016

Kącik Pszczółki M i kolejna odsłona sukienki balowej

Dowiedziałam się niedawno, że chociaż mój Gwiazdkowy prezent dla Pszczółki jest super, to jednak mimo wszystko sukienki balowe to absolutny pszczółkowy hicior. Nic nie jest w stanie ich przebić. Nie ma mocnych, w życiu większości dziewczynek jest taki czas, że wszyskie Disney'owskie księżniczki  wraz z królewną Zosią, są ich idolkami :)

Wiem że i tak, prędzej czy później, przyjdzie taki czas że "codzienne" barbiowe ubranka staną się garderobą obowiązkową dla pszczółkowych lal, nieodzowną i pożądaną, absolutną podstawą barbiowych przebieranek. 
Natomiast na dzień dzisiejszy jej fascynacja królewnami jest dla mnie jak najbardziej na rękę i stanowi bardzo miły przerywnik w szyciu, odrywając mnie na chwilę od codzienności moich lalkowych strojów.

I nie dość że jest to dla mnie odświeżające, to dodatkowo przynosi bardzo dużo frajdy już podczas samego szycia, nie wspominając nawet chwili kiedy malutkie rączki odkrywają z ciekawością nowy prezent-niespodziankę od cioci :).

Mam tylko nadzieję, że  i dzisiejsza propozycja sukienki balowej przypadnie małej Pszczółce M do gustu.
A wykonanie jej jest wprost dziecinnie proste (jak na kącik przystało). Wystarczy tylko zdobyć odpowiednio strojny kawałek materiału, a reszta w zasadzie zrobi się sama :)

Mój materiał to resztki cekinowej bluzeczki, które trafiły do mnie dla pozyskania cekinów na ozdobę wielkanocnych jajek.
Kawałek leży już u mnie kilka miesięcy i w zasadzie czeka....
Przyznam się, że od pierwszego momentu kiedy do mnie dotarł pomyślałam właśnie o Pszczółce, ale ponieważ cekiny są złoto-czarne na czarnym materiale, naszły mnie wątpliwości czy to nie jest zbyt żałobny kolor jak dla małej dziewczynki.
Ale w końcu dojrzałam, szczególnie po informacji ze balówki są ciągle "number one" i postanowiłam zaryzykować. Jak się w trakcie szycia okazało, przynajmniej na moje pół-daltonowe oko, sukienka jest raczej bardziej złota niż czarno-złota. Sumienie zatem zostało uspokojone.

Do wykonania sukienki (lub jej głównej bazy) potrzebny jest w zasadzie tylko kawałek materiału (najlepiej bardzo strojnego) oraz kilkadziesiąt centymetrów cieniutkiej gumeczki.
Ponieważ mój materiał nie jest elastyczny a chciałam żeby lalka miała swobodę w rozkładaniu nóg (jakkolwiek dwuznacznie to teraz zabrzmiało), moja sukienka jest odrobinę rozkloszowana dołem.


Ponieważ, jak już wcześniej wspominałam, materiał nie jest elastyczny, dlatego zszywając go nie dopasowywałam go do "ciała lalki" a jest zszyty z lekkim zapasem (by biust mógł przejść przez wąską talię).

A w związku z tym że sukienka jest luźnawa trzeba było wykombinować dodatkowe podtrzymanie, tak by nie zsuwała się z ciałka lalki.
W moim przypadku, ponieważ materiał jest ciapkowo-cekinowy, spokojnie mogłam fastrygą przeszyć 3 rzędy wąziutkiej czarnej gumeczki, gdyż będzie niewidoczna dla oka.



Oczywiście 3 rzędy gumek musiały zostać wszyte nad linią biustu. Żeby nie zrobić tego zbyt nisko, sukienkę na lewej stronie ubrałam na lalkę i na jej ciałku fastrygowałam gumeczki 


 
Ze względu na bogactwo cekinów którę zupełnie zasłaniają gumeczkę, mogłam sobie swobodnie pozwolić na tak prosty sposób jej wszycia.
I ponieważ cekinów jest tak dużo oraz wszyte są  w nierównomierne skupiska zrezygnowałam z podkładania materiału.
Po pierwsze nie wiem jak maszyna dałaby radę zszywać dwustronne warstwy cekinów a po drugie podkładając materiał razem z cekinami chyba stworzyłabym grubą zbroję a to wyglądałoby nieestetycznie.
Zresztą, przecież to jest materiał który się nie siepie i nie pruje.   
 
 

I na dobrą sprawę dla większej dziewczynki sukienka może być już na tym etapie gotowa.
Jest seksowna, jest strojna, jest wieczorowa, jest klasyczna.

Tak jak mówiłam, w zasadzie wystarczy jeden bardzo odpowiedni kawałeczek materiału, trochę wąskiej gumeczki, jeden szew (czy ręczny czy na maszynie) i spektakularna kreacja  dla Barbie na czerwony dywan gotowa!!!!!

Jednak ja poszłam dalej.
Moja Pszczółka (mam nadzieję że ani mama ani ciocia się teraz na mnie za to określenie nie obraziły :)) jest jeszcze malutką księżniczkową Pszczółeczką dla której klasyczno-seksowna sukienka nie oznacza sukienki super-fajowskiej.
Bo co to za  balowa sukienka skoro nie ma falbanek czy koronek, choćby nawet cekiny świeciły od stóp do biustu :).

To docięłam falbanki z organzy. To jeden z najbardziej prujących się materiałów jakie znam, dlatego  od razu po wycięciu przypaliłam ich krawędzie przy świeczce. 


Falbanki ułożyłam na "tyłach" sukienki, przypinając je szpilkami.



 

Kiedy efekt ostateczny był zadawalający ręcznie przyszyłam każdą z falbanek osobno, przyszywając jedynie ich górę do sukienki. Dzięki temu sukienka będzie się poruszała przy każdym ruchu lalki, a nawet przy powiewie wiatru (wiecie jak bardzo rozczula i zachwyca mnie ten efekt :P).

A ponieważ została mi jedna niewykorzystana falbanka, a sukienka jest skromna przy dekolcie, postanowiłam ozdobić ją .... takimś czymś, czego nawet nie umiem nazwać :)
1. Falbankę złożyłam w niedbałą harmonijkę

 
2. Niedbałą harmonijkę złożyłam na pół



3. Powstałe "coś" przyszyłam do sukienki.





Oczywiście to "coś" można zastąpić spektakularnymi piórkami, kwiatkami czy innymi aplikacjami. Cokolwiek wyobraźnia Wam podpowie. Ja wykorzystałam to co było pod ręką i co, mam nadzieję w stanie nienaruszonym posłuży małej dziewczynce czas jakiś.

Mam nadzieję, że moja propozycja przypadła Wam do gustu lub zainspiruje Was do tworzenia swoich niepowtarzalnych kreacji, ale przede wszystkim mam nadzieję że spodoba się Pszczółce M.
W końcu powstała specjalnie dla niej.

4 komentarze:

  1. Kochana Aniu sukienka robi wrażenie, na żywo jest jeszcze piękniejsza no i nadal u Mai jest to wow:) strzał w dziesiątkę. Ona uwielbia cekiny i świecidelka D G

    OdpowiedzUsuń
  2. Sukienka na żywo prezentuje się spektakularnie! Wiem, bo widziałam :)ag

    OdpowiedzUsuń