No ja to nie mogę chodzić po mieście.
Oczywiście nie mogło być inaczej i znów wydając kasę zarobiłam kupę szmalu.
Tym razem Pepco.
Od dawna szukałam jakiejś milusiej kraty na sofkę, podnóżek, fotelik, tapczan czy coś w tym rodzaju. Szczególnie po szczęśliwym stworzeniu w ostatnim czasie tego mojego zielonego, niezwykle nieprzyjemnie zimnego podnóżka.
Tak mi się marzy coś równie ładnego ale dużo przyjemniejszego i przytulnego. Barbie ma coprawda plastikowe dupsko ale dlaczego nie posadzić go na miły pluszek, nawet jeśli oznacza to czepianie się wszystkiego do takiego obicia.
No i wchodzę ja sobie "przy okazji" do Pepco, od razu obieram kierunek na przeceniony kosz i przeszukuję. Szarpię, przerzucam, przewalam, kotłuję.... aż w moje ręce wpada śliczniutka spódniczka dla małej dziewczynki.
Materiału nie ma za wiele, o obiciu całej kanapy nawet nie ma co myśleć, ale jaki milusiński, jeszcze z podszewką i tiulową falbanką, ma dodatek materiał w kratkę, o fioletowym kolorze nawet nie wspominam.
Marzenie, cudeńko. Tylko metki z ceną brak.
Teoretycznie możnaby podejść do kasy. Swoje odstać, bo tam zawsze kolejki, uprzejmie zapytać panią o cenę. Ale bez metki i nawet kodu cyfrowego uprzejma pani mogłaby mieć kłopot, więc równie uprzejmie musiałaby poruszyć niebo i ziemię, włączając w to przywołanie kierowniczki, czy starszej szefowej sklepu żeby informacji mi udzielić. Nie wiem dlaczego, ale przecenione ciuszki mają tam nadawany specjalny priorytet.
Myślę sobie że to boski znak z tą metką, a raczej jej brakiem. A ponieważ w koszu drugiej takiej spódniczki nie znalazłam, najwidoczniej miała ona pozostać poza moim zasięgiem.
Jednak zanim zdążyłam oddalić się stamtąd choćby na krok, mam dostaję boski znak numer 2.
Jak grzyb po deszczu, przede mną staje pani z obsługi. Po twarzy poznaję dłuższy pepcowy staż, wiec ryzykuję i pytam.
Pani bez żadnego problemu informuje mnie że wszystko co w koszu jest po pięć złotych.
A ja przecież jeszcze widziałam taką bawełnianą bluzeczkę w paski. Bawełna jak bawełna, paski jak paski, ale za to miała niebieskie mini cekinki, w skali lalkowej dość sporo. Coprawda przecena z piętnastu na dziesięć wydała mi się zbyt mała więc ją odłożyłam. Ale jeśli jest jeszcze tańsza jej zakup wydał mi się nagle niezwykle rozsądny :)
No i malusia chłopięca koszula w kratę. Od dawna obiekt moich zerkań, ale znów piętnaście złotych (po przecenie) było dla mnie ceną zaporową. Co innego piątak :).
I tak przypadkiem, nie dość że uszczupliłam zawartość kosza z przecenioną odzieżą, to jeszcze uszczupliłam zawartość mojego portfela o dodatkowy, trochę niepotrzebny z perspektywy czasu zakup poszwy na poduchę. Zapewne będąc w tym zakupowym szale spotęgowanym euforią przecen, działając kompletnie impulsywnie i nieprzemyślanie, do kosza dorzuciłam poszwę na poduchę, bez przeceny.
Ale trudno. Przeżyję ten wydatek, a lalki albo dorobią się kocyka, albo nowego siedzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz