Wróciłam do domu, otworzyłam pudło, ciuchów fura, a nawet dwie, ale jeśli o pszczółkę chodzi to kiepsko to widzę.
Niby tworząc te wszystkie kolekcje przez myśl mi przychodziło iż nadejdzie taki czas, kiedy, przynajmniej z częścią lalkowych kreacji przyjdzie mi się rozstać. Jednak ta myśl nigdy nie wpłynęła nawet w najmniejszy sposób na proces tworzenia czy wykonania ubranek.
I właśnie dlatego mam długie rękawy, asymetryczne góry, siepiące się materiały i wąskie kichy, które należy wciągać przy użyciu siły.
Zdecydowanie to NIEMATERIAŁ do zabaw dla małej czterolatki, jakkolwiek żarliwie zarzekać się będzie o swojej delikatności, uwadze i skupieniu podczas zabawy.
A przecież nie mogę sobie nawet na milimetr pozwolić zagasić ten zapał i tak pięknie kiełkującą miłość do lalek B. !!!
Ziarenko zostało zasiane i trzeba robić wszystko co w mojej mocy by fascynacja utrzymała się jak najdłużej.
Nie oszukujmy się, to może być największa i najwierniejsza z moich fanek w przyszłości :P
TO zasiadłam, raz jeszcze, do sterty ubranek szukając czegokolwiek co nadać się może.
Z sukieneczkami poszło jeszcze jak Cię mogę.
Głównym filarem okazała się kolekcja Quick & Easy. W końcu sama nazwa sugerowała że ma być szybko i łatwo, oczywiście tył zapinany na rzepy. Musiałam tylko przerobić w jednej tasiemki, bo ubieranie jej wymagało więcej gimnastyki a może nawet instrukcji obsługi :). Teraz już powinno być łatwiej.
Do Q&E dołączyła, najmniej komplementowana i raczej równie mało udana sukienka z tasiemkowych wariacji. Sama inspiracja była z najwyższej półki - kolekcja Chanel. Niestety piękny, powiewny, delikatny jedwab koło sztywnego szyfonu to nawet w sklepie nie leży, nie mówiąc o bezczelnym zastępstwie.
Pamiętacie ją?
Wystarczyła drobna przeróbka żeby sukieneczka nabrała zupełnie innego stylu.
Sama żałuję, że nie wpadłam na to przed swoją kolekcyjną prezentacją, ale może brakowało mi pszczółkowego spojrzenia na świat. Mam nadzieję że z ulepszeniem poszłam w dobrym kierunku :)
Jest teraz bardziej foremnie, bardziej kobieco, no i świecąco.
Wystarczyło posiadać w domowych czeluściach kawałeczek ozdobnej tasiemki i doszyć ją ręcznie do sukienki w pięć minut :)
Do kompletu dorzuciłam jeszcze dwie bezrękawowe, gorsetowe sukieneczki. Oczywiście w kolorze pink i koniecznie z cekinkami. W końcu pszczółka to sroczka :)
Jako gratis doszła jeszcze bawełniana sukieneczka, dla odmiany z nieco zabudowanym przodem, ale znów bez zbędnych rękawków i z długimi paseczkami, które zapewne dostarczą tysiąca nowych rozwiązań w małej kreatywnej główce :)
Mam tylko nadzieję że pszczółce zrobię wielką przyjemność i dlatego nie odmówię sobie osobistego wręczenia tej przesyłki.
Ale na tym nie wszystko :) Tylko że to już w następnym wpisie.
A tak prezentuje się cały komplet.
No proszę co jeden pasek może zdziałać:)) wypiękniała migiem ta różowa! Ale, ale czy na pewno chcesz się rozstać z tymi gorsecikowymi:(??? strasznie je lubię na Twoich sesjach....
OdpowiedzUsuńCo Do Mai to zapewne będzie zachwycona :D! ag
Nie dość że wypiękniała, to przyniosła patent na kolejne stroje :)
UsuńJak potrzeba potrafi być cudowną matką wynalazków.
W sprawie gorsecikowych, cóż, słowo się rzekło, na dodatek tak publicznie że nawet nie ma jak się teraz wycofać :(
Żartowałam :D
O ile nie będę kombinowała z plisowankami na dole takie sukieneczki potrafią bardzo szybko powstawać. Może wyjdzie mi tym razem jakieś cudeńko :)
Wydaje mi się, że ona już jest Twoją wierną fanką:) strasznie fajnie, że przygotowałaś jej kilka kreacji, bo ja nawet kupiłam jej ze 3 ale masakrycznie brzydkie, wybór kiepski..., mam nadzieję, że uda nam się w przyszłym tygodniu pojawić:)DG
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie i serdecznie zapraszam, sama nie mogę się doczekać reakcji.
UsuńA stoliczek się podobał?