niedziela, 24 maja 2015

Cinderella numer 4

a w zasadzie powinnam napisać ze numer 5 bo przecież praktycznie numer 4 właściwie trafił do kosza lub na resztki.
Przyznam ze tu było ciężko.
O ile poprzednie sukienki napędzały pomysłem jedna drugą tak tutaj biała dziura, nic, zero.
No a kiedy coś się już ruszyło to ostatecznie i tak  skończyło w koszu.
Może niepotrzebnie ograniczałam się moimi założeniami. Bo musiało być wąsko, bo przylegająco, bo fajnie gdyby tańczyło na wietrze i koniecznie z tiulem w roli głównej - tak by pasowało do pozostałych sukienek z kolekcji. 

No i wyszło trochę śmiesznie. Bo założenia oczywiście spełnione, można powiedzieć w stu procentach, ale gotowa sukienka raczej nie wygląda na część kopciuszkowej garderoby.
Poszłabym bardziej w kierunku macochy Kopciuszka, Czarownicy Diaboliny, czy może żony króla podziemia Hadesa - Persefony. Całkiem na miejscu byłaby też Cruella od Dalmatyńczyków :) 
Wszystkiemu winny jest oczywiście ten kolor. Ale co ja zrobię skoro nieco elastyczny tiul posiadałam (i posiadam nadal) tylko w tym kolorze.
Mówi się trudno.

A tak poza tym, tak całkiem na marginesie. Co ja na to poradzę, że cała Disney'owska drużyna widziała Kopciuszka tylko w bieli i błękitach wciągając nas w ten niedorzeczny schemat. Naprawdę czyścić kominki i paleniska w błękitnych sukienusiach i białym fartuszku??
Przecież czerń w najważniejszym momencie jej życia staje się jej znakiem rozpoznawczym. Tworzy ją, definiuje.  
I dlatego ja, na przekór wszystkiemu i wszystkim, postanowiłam to uczcić tworząc właśnie taką kopciuszkową kreacje ;P.

I dodam tylko że mi się podoba, a już najbardziej w wietrzny dzień.
Nawet jako "black" :)

A to z czego suknia powstała:



Niewiele jak na balową suknię, prawda?
Sama baza powstała bardzo szybko. Dwie zaszewki na sukience i jedno wszycie w nią ogona. Pozostałe górne warstwy są doszyte tylko u góry, by móc spektakularnie powiewać na wietrze. W zasadzie kilka minut roboty.
Tym razem podczas szycia nawet sprzyjała mi pogoda, bo jak tylko doszyłam kuperek na zewnątrz rozpętał się duży wiatr. Nie myśląc ani chwili odziałam Beti w dzieło niedokończone i postawiłam na wietrze.
I się nie zawiodłam. Sukienka pięknie tańczyła w takt wietrznej melodii. Szkoda tylko że zamiast pięknie świecącego słońca, które wydobyłoby iskrzenie brokacików na tiulu, towarzyszyło nam duże zachmurzenie.
Ale nie można mieć wszystkiego.




Zostało mi tylko zakryć strategiczne miejsca cekinami. Myślałam czy nie doszyć czegoś bardzo jasnego, by przełamać tą ciemność, ale suknia straciłaby na elegancji i klasie. Zresztą, cekiny które naszywałam nie są klasycznie czarne, a  z fioletowo zieloną poświatą.

Żałuję tylko, że sesja nie jest taka jaka sobie wymarzyłam.
Chciałam zdarzyć przed siostrzanymi odwiedzinami, więc robiłam ją w domu, późnym wieczorem, zahaczając o nocne godziny.
Dlatego nie ma wiatru, sukienka jest bardzo stateczna. Dlatego nie ma słońca i jej główna ozdoba nie miała możliwości rozbłysnąć tysiącem migotań, a przez sztuczne światło Daria świeci się jakby wyszła prosto z Gym Factory po sześciu godzinach intensywnego cardio.

Niewykluczone, że sukienka się jeszcze na blogu pojawi. Myślę że to więcej niż prawdopodobne.

Zapraszam wiec, z bólem serca, chyba do najmniej udanej sesji w mojej karierze.

Kolekcja: Cinderella
Modelki: Daria


P.S. siedzisko już po zmianach :)














2 komentarze:

  1. No suknia jest zdumiewająca! Zupełnie nie w stylu grzecznego Kopciuszka, ale naprawdę pewnej siebie gwiazdy filmowej wow, koniecznie jeszcze jedna sesja!! ta kreacja jest warta i wiatru w tiulu i słońca w cekinach ( Beti w jej pierwotnej wersji wygląda jakby szła w sukni z dymu)! Strasznie mi się podoba! I zdjęcie 2 pokazujące tył kreacji- fantastycznie rozmieściłaś cekiny i wszystko jest eleganckie i sexi i jeszcze Daria w fryzurze z czerwonego dywanu. Brawo! AG ps jedno co mi się nasunęło tylko to, że sam dół wykończony cekinami skraca trochę nogi i według mnie może lepiej by wyglądało jakby nie było tej granicy i jakbyś pozwoliła przejść niepostrzeżenie tej granicy tkaniny - jakby modelka miała na sobie nieokreśloną formę dymnej kreacji jeśli wiesz co mam na myśli:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dymna sukienka - WOW, ale pięknie to ujęłaś. I jak trafnie.
      Sesja będzie, dzisiaj wyleciałam na chwilę z Darią pod bluzą na ogród, bo troszeczkę powiało. Zdjęć jeszcze nie widziałam, ale liczę że cos tam da się wybrać.
      No to jest taki niepodobny do wcześniejszych projekt.
      Ale lubię Was czasem czymś niespodziewanym zaskoczyć :)
      A co do dołu, to był z tym problem. Nie chciałam tam cekinów, bo tak brzydko wszystko skracają, ale taki pozostawiony samemu sobie tiul w wąskiej tubie był fatalny.
      Nawet przeszywałam ogon, żeby jak najwięcej tiulu z przodu nim zakryć , ale i on miał swoje granice a Daria i tak po przeróbce ledwo stawia w niej kroki.
      Ale obiecuje następnym razem się poprawię :)

      Usuń