Jedni podejmują wyzwania w pracy, inni w ekstremalnych reality shows. Są tacy co podejmują wyzwania w związkach i tacy co podejmują wyzwania actimel'a.
Ja podjęłam wyzwanie czterolatki.
Pszczółka, posiadając już nieco nieudaną sofę i stolik do kawy wykombinowała, że brak jej przecież krzeseł. O stole, co ciekawe, nic nie wspomniała.
Może rezolutnie wykombinowała, że ciocia powinna się domyśleć że skoro zamawia krzesła to stół jest tak oczywisty że należałoby dotworzyć go bez zbędnego proszenia, a może stwierdziła że pakiecik to zbyt duże życzenie i wypada rozbić go na dwa etapy :)
Nie, Pszczółka ma zaledwie cztery latka wiec co w głowie to na języku. Bez zbędnego kombinowania i kluczenia. Na pewno założyła że krzesła powinny pasować do kawowego stolika.
I oczywiście ciągle pamiętam że przy czterech wiosenkach na karku bywa że "chcę" jest niezwykle chwilowe i ulotne, że chwilowe fanaberie na kartonowe meble szybko mogą zostać porzucone w kąt na wieczne ignorowanie. Ostatecznie komplet może nawet do Pszczółki nie dotrzeć.
Chodzi o to że ja potraktowałam to wyjątkowo osobiście.
Pamiętacie moje krzesła. Choć na pozór wyglądają dość solidnie, przyzwoicie i nawet elegancko, są delikatne i kruche jak rzeźby lodowe. A ilość pracy jaką w nie włożyłam jest absolutnie nieproporcjonalna do efektu końcowego.
Cały czas zastanawiam się nad ich nową ulepszona wersją, jak widać bezskutecznie, a tu.... hasło : stabilne, nieskomplikowane, tanie i łatwe w stworzeniu krzesełka.
Kto by się tego nie podjął??
Na dodatek, co odczytuję jako niebiańskie znaki, w pierwszym sklepie w którym stanęła moja noga oczom mym ukazała się cudowna tekturowa tacuszka w białym kolorze. Nie dość, że tacka, czyli prawie czysty wielki kawał tektury falistej, to na dodatek z mikrofalą :)
Bo co jak co, ale na tekturze to ja się znam :) I nie tylko z racji stworzenia kilku mebelków. Za mną przemawiają lata doświadczeń :)
Mikrofala to taka malutka, malusieńka falka pomiędzy dwoma arkuszami papieru. Dla produkcji przemysłowej to najsłabszy rodzaj tektury, nie ma tu mowy żeby utrzymała telewizor, piętnaście kilo jabłek czy stolik lack z IKEA.
Ale za to świetnie sprawdza się w mikro skali. Ta mini falka, która jest odpowiedzialna właśnie za wytrzymałość tektury jest na tyle drobniutka i gęsta, że świetnie trzyma formę w lalkowych mebelkach.
I właśnie w tym momencie wpadła w moje ręce, choć polowałam na nią od dawna. Przypadek czy zrządzenie losu?
Ja postawiłam na to drugie i zanim dotarłam do domu plany były gotowe w głowie.
No to zabieramy się do pracy:
Moje krzesełka mają szerokość 5 centymetrów. Spokojnie mogłoby być o centymetr więcej, ale tekturowa tacka podzielona przez 5 dawała mi 6 pasków - 4 sztuki na same krzesełka i 2 sztuki na wzmocnienia i tylko centymetr odpadu. Najważniejsze było dobre dopasowanie przyszłego krzesła do rozmiarów lalki. Nie bawiłam się tu w linijki. Wzięłam lalkę i w zasadzie na niej, a dokładniej pod nią :) zaginałam tekturę na wysokość nóg, szerokość siedzenia i wysokość oparcia. Reszta paska wracała jako wzmocnienie oparcia a dalej tylne nogi.
Zagięcia powtórzyłam na pozostałych trzech paskach
Na zdjęciach widać że przednie nogi trochę się rozjeżdżają więc na tym etapie wiadomo już było, że będzie potrzebne tam dodatkowe wsparcie. Ale przewidziałam to już na etapie projektowania. W końcu doświadczenie z pierwszej produkcji nie poszło w las.
Fashionistka całkiem fajnie "wpasowała" się w siedzenie
Natomiast z nieruchomą lalą wygląda to trochę gorzej.
Nawet trudno nazwać to siedzeniem, ale z pewnością kuper znajduje się na krześle :P
Fashionistki dużo trudniej ubrać, szybko się rozregulowują na wszystkich stawach, ale w pozycji siedzącej prezentują się nieporównywalnie lepiej.
Kolejne krzesełka się sklejały a ja zajęłam się podpórką dla nóg.
Ach, zapomniałam powiedzieć, że nie będą to tradycyjne krzesełka na czterech samodzielnych nogach. Postanowiłam nadać im nowoczesny rys :)
No i jak zwykle względy praktyczne. Nogi w jednej płaszczyźnie są znacznie bardziej wytrzymałe :)
Podpórki to nic innego jak cieniutki kawałek tektury wzmacniany kawałeczkiem drewienka z podkładki na stół (w życiu realnym).
I jak?
Nie mam oczywiście aspiracji żeby mebelki w tej wersji trafiły do lalkowych magazynów w temacie stylowych wnętrz, ale jako wyposażenie dziecięcych domków dla lalek...
Mam oczywiście na myśli dzieci dziecięce, normalne, zwyczajne a nie córki mam kolekcjonerek.
Jak dla mnie, na to zaangażowanie pracy i materiału jakiego zostały zrobione, efekt końcowy jest przyzwoity.
Do kompletu jest oczywiście i stół, ale to już w następnym wpisie, bo tym razem nie obyło się bez wpadek i niespodziewanych zmian akcji :).
Do zobaczenia wkrótce.
P.S. zapomniałabym, ta produkcja zainspirowała mnie do zbudowania następnych krzeseł, dla mnie, również z tektury, nieco podobnych, ale różniących się od tego projektu no i koniecznie oklejony białą okleiną z połyskiem (której oczywiście nie posiadam) jako imitacja plastiku.