czwartek, 17 grudnia 2015

Różowe małe "co nieco".

Zabierając po raz pierwszy tego lata swoje panny ze sobą na wypad "do miasta" wiedziałam, że to złego dopiero początki i czekać tylko jak gwiazdy regularnie będą zajmować mi miejsce na zakupy w torbach, torebkach, plecakach.
No i zabierają. Jak tylko lepsza pogoda i jest szansa że się w trasie zatrzymam, choć pomarznę czy paluszki odmrożę buszując w mchu, na schodach czy pod ławką, to kilka zdjęć cyknę.
I też cykam.
Nie mówię że ciągle, w zasadzie niewiele, ale to dlatego że to nie ta pora roku. Dzień krótki a zakupy rzecz święta i absolutny priorytet ;P . Jednak przede wszystkim nie ma słońca. W ogóle. Czy cieplej, czy zimniej, czy rano czy południe. Szaro, buro i ponuro. A w plenerze to jest moje jedyne oświetlenie do zdjęć. Latarek z sobą wozić nie będę, wystarczy że latam po mieście z lalkami. Zresztą nawet gdybym się zdecydowała na te latarki to i tak brakuje trzeciej dłoni która by ją trzymała i odpowiednio manewrowała (oświetlała).

Ale czasami udaje mi się coś tam zrobić.
No i na taką właśnie szybko-wyjazdową sesję chciałam Was dzisiaj zaprosić.
W roli głównej Ania w bardzo landrynkowym zestawie.
Już raz taka słodycz bardzo jej na dobre wyszła, liczyłam na powtórzenie wcześniejszego sukcesu :P


Zdjęcie wrzucam  tak w ramach przypomnienia
W końcu akurat w tym przypadku jest się czym chwalić :)

Ania oczywiście prezentuje, jak zawsze, pełen hand made (pomijając obuwie).
I tylko nie jestem pewna czy przypadkiem beretek nie miał już wcześniej swojej premiery, bo cała reszta to świeżynka, o ile naturalnie, tak mogę określić ubranka czekające pół roku w kartonie na swoje wyjście :).
Koszula to efekt nieudanego podejścia do tego tematu, który dodatkowo na nieszczęście zaowocował sporą ilością kiepskich ubranek (efekt hurtowej produkcji). Miałam okazję zaprezentować Wam jeden okaz w pierwszej śnieżnej sesji tego roku. 
Spodnie, jak spodnie. Bez bajerów, bez ulepszeń, bez większej idei. Po prostu tak cudnie szyło mi się płaszczyk i obicie siedzeń z tego materiału że przy okazji powstały spodnie. 
Tylko sweterko-płaszczyk to efekt świeżutkiego mojego rękodzieła.
Powstał w wyniku niedawnej paniki w którą wpadłam przy okazji stylizowania panien B na śnieg. Bo niby w głowie tyle odzienia wierzchniego posiadałam, a jak przyszło coś na grzbiet lalkowy naciągnąć, to w pudełku pustki.
Następnego wieczorka już siedziałam przed tv z drutami :) a dwa dni potem miałam to.

Kolekcja: no name
Modelki: Ania














Czy nie odnosicie wrażenia że trochę daję czadu? 
Najpierw najdalszy kącik w domu, potem ogród, las, no a teraz bezczelnie prawie centrum miasta :)
Mało tego, marzy mi się sesja w galerii handlowej. To byłby dopiero czad. Ania pod H&M, Daria przy Mohito, Summer przed Reserved, a pozostałe panny z torbami na ławeczce z Intermarche w tle :D :D :D
Spoko, jeszcze tak bardzo od rzeczywistości się nie oderwałam....

A jak Wam się podoba miejska scenografia?

Ja mam słabość do barierek.

3 komentarze:

  1. Schody, schody i jeszcze raz schody :) Piękne foty na schodach! Bardzo podoba mi się ten różowy płaszczyk - bardzo ładnie zrobiony!!! Nie jestem pewna co do całości zestawu:jakoś mi tego wszystkiego za dużo, tu koronkowa ozdoba bluzki, grochy na spodniach, tu znów niebieski buty...ALE szczerze mówiąc ja się zupełnie nie znam na modzie:)Ana wygląda na zmarzniętą ;D ag

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sweterek to prościzna :) Tylko przody robiłam na drutach odwrócone o 90 stopni. Tak w poprzek ;)
      Buty to w ogóle pomyłka, ale nie mogę trafić w sklepach na barbiowe zimowe obuwie, a do ręcznej roboty ciągle się dopiero przymierzam. CO do zestawu to jakoś szczególnie się bronić nie będę. Też się nie znam na modzie :D

      Usuń
  2. A kto nie za się a modzie jak nie Ty!!!, Galeria Ci się marzy??? no no o dla odważnych świat należy:) Ładniutki ten sweterek, ale ładnemu we wszystkim ładnie DG

    OdpowiedzUsuń