O przygotowaniach do sesji powiedziałam już wszystko w poprzednim wpisie. Wystarczyło tylko dojechać na miejsce....
Bo lalki na sesję można transportować na bardzo wiele sposobów. Mogą podróżować wygodnie w swoich oryginalnych pudełkach. Mogą trafiać do toreb, torebek, plecaczków, kuferków. W moim przypadku, ponieważ często na plener dojeżdżamy rowerem, lalki pakowane są właśnie do plecaczka. Staram się wymyślać takie powody wyjazdów żeby właśnie plecak był nieodzownym i potrzebnym mi elementem.
Co jednak gdy na plecaczek czy torebkę po prostu nie można znaleźć uzasadnienia?
Do tej pory taki bezbagażowy wypad trafił mi się tylko raz. I rzeczywiście wyjątkowo trudno byłoby usprawiedliwiać zabieranie plecaka, a tymbardziej torebki, na wypad po wiadro piasku. Działo się to przy okazji sesji Diany w bikini na egzotycznej plaży Sahary :P :P.
Wtedy było mi o tyle łatwo, że zabierałam tylko jedną pannę, ubraną niezwykle lekko, plener był niedaleko a i wietrzna pogoda mogła usprawiedliwiać narzucenie na siebie bluzy. Wtedy to lalka, w pozycji horyzontalnej, została ukryta pod pasem spodni na tylnej części mojego ciała pod zbluzowaną bluzą.
Tym razem lalki były ża dwie i to w pełnym odzieniu. Od czubka głowy do paluszków stóp. I choć teraz było jeszcze dużo zimniej, to w tym przypadku oznaczało to kłopoty. Znacznie trudniej jest schować lalkę pod jesienne, grubsze i bardziej dopasowane ubrania niż latem. A co dopiero obłożyć się w pasie lalkami w ilości sztuk dwóch.
Jednak skoro opcja "z plecakiem" zupełnie nie wchodziła w grę trzeba było kombinować. To wykombinowałam, choć opcja do wygodnych nie należała :)
Bo o ile chodzić z dwoma lalkami pod pachami jeszcze można, gorzej gdy trzeba wsiąść na rower i przebyć w pozycji zgiętej 2-3 kilometry.
Kłamać nie będę. Lalkowe buty nie raz gniotły w bioderka, ale co zrobić jak nic innego zrobić nie można.
W drodze powrotnej trochę się wycwaniłam. Ponieważ na dworze była już porządna szarówka wrzuciłam lalki do koszyka i sporą część trasy (wyludnioną z powodu objazdu) panny przebyły w koszyku :). Nie dość że mi było wygodniej, im też, to jeszcze sobie panny okolicę mogły pooglądać. Jedynie na ostatni etap drogi trzeba było się nieco rozebrać, chwilę pomarznąć, lalki w gatki znów wpuścić, wszystko ułożyć, zakamuflować i dojechać bezpiecznie do domu :)
Nie obyło się oczywiście bez drobnych wpadek.
1. Zapomniałam nitki.
Do tej pory w takich przypadkach sytuacje ratowało potrzymanie z własnych kosmyków włosów. Tym razem lalki były w czapkach.
Ogólnie muszę przyznać ze czapki to jedno wielkie błogosławieństwo. W ogóle nie trzeba się martwic o fryzuję lalki. Naciągasz beret i gotowe. Bez względu na to jaki lalka miała na głowie bałagan. Mało tego, jak się później okazało, czapki całkiem fajnie wyszły na zdjęciach, przynajmniej takie jest moje zdanie :).
Jedynie kiedy nie przygotowało się dodatkowych "konstrukcji podtrzymujących" nakrycie głowy może sporo utrudnić ustawianie modelki.
2. Braki w garderobie.
Oj w jaką panikę wpadłam kiedy dojechałam na miejsce, pojazd zaparkowałam, bluzę rozpięłam, lalki wyciągam, a tu ani jedna ani druga nie mają czapeczek. Potargane, poczochrane, bez nakrycia głowy i jakby tego było mało Diana jeszcze pobawiła się w Kopciuszka gubiąc jeden bucik.
Zimno, ciemno, a ja nie dość że sama w lesie to jeszcze zaczynam się tam rozbierać do rosołu(kogo obchodzi że w poszukiwaniu brakującej lalkowej garderoby).
No gdyby to ktoś zobaczył, to albo wariatka albo napalona szukająca darmowej okazji :D :D
Szczęście w nieszczęściu że i czapeczka i beret i nawet buty odnalazły się zaplatane w mojej koszulce. Ubrałam się, dopięłam i spokojnie mogłam zająć się sesją.
A oto ich efekt:
Kolekcja: no name
Modelki: Summer
Moim skromnym zdaniem w czapce Summer pokazała zupełnie nową twarz. Jakby przeszła jakieś liftingi czy inne operacje plastyczne. Ale w nowej twarzy bardzo jej do twarzy :)
Żałuję tylko strasznie że słońce postanowiło mi uciec i odmówiło zupełnie współpracy. Gdyby udało mi się je załapać na moich zdjęciach żaden photoshop niebyłby potrzebny.
Genialna ta czapka!! I reszta stylizacji (U Diany nie było źle ale jako antyfanka żółtych i pochodnych ciuchów ..:)W ogóle przez to że modelki są takie poubierane, czyli nie widać plastikowych stawów, robią bardzo naturalne wrażenie, a Summer już szczególnie (fota 5!!!)Bardzo podoba mi się ta sesja, super zestaw ciuchów i te proste długie włosy wychodzące z czapki i ten luźny sweter i zestaw kolorów :) I podziwu jestem pełna, całego zaplecza przygotowania takiej sesji:))))) ag
OdpowiedzUsuńTa genialność czapki to chyba przez pompon :)
UsuńI pomyśleć że cały zestaw łącznie z nakryciem głowy i "fryzury" to jedna chwilka :)
Swoją drogą Summer to chyba MISTRZ leśnych sesji :)ag
OdpowiedzUsuńMasz racje, jakoś zawsze bardzo dobrze wpisuje się w te klimaty. Za to niedługo Summer pokaże się w zupełnie nietuzinkowej scenografii ;P
UsuńSesja wyszła bardzo naturalnie i bardzo mi się podoba, wyglądają ślicznie w tych czapkach DG
OdpowiedzUsuńJa też nie podejrzewałam że czapki tak fajnie wyjdą.
Usuń