Jak mówię to zawsze, przy hobby należy się nie poddawać, nigdy w życiu :)
Weźmy na ten przykład mnie.
Już rok temu marzyły mi się malutkie wełniane sweterki i płaszcze.
Takie cieplutkie, milutkie, zimowe ubranka dla moich lalek.
I tyle się namarzyłam że w końcu za druty się wzięłam i.... potworzyłam w zasadzie same worki, czy powinnam powiedzieć bardziej wory.
Nawet nie wiem czy je kiedykolwiek pokażę.
Co jedno to większe, mniej foremne za to dużo bardziej puchate.
Ale to wcale nie znaczy że się poddałam. O nie. W tym roku postanowiłam walczyć dalej.
Kupiłam nową włóczkę, a dokładniej etaminę, i pełna nadziei zasiadłam do kolejnych prób.
I co mi wyszło?
Ano to:
no i co można powiedzieć na ten efekt końcowy.....
Słabo, słabiutko, znów wory.
A przecież była nowiutka cieniutka etamina, było mało oczek, cieniutkie druty.
Powinno wyjść gładko, składnie i ładnie.
Skoro jednak nie wyszło, czy na prawdę trzeba było rzucić to całe dzierganie w cholerę?
Odpowiadam: NIE.
Etaminę i cieniutkie druty zostawiłam, zmniejszyłam tylko ilość oczek dla przodu (18) i tyłu (16), na dekolcie zrezygnowałam z półkola stawiając na łódkę, rękawy pozostały na oczkach 12-stu
I jaki efekt?
dla mnie jest na tyle dobry że zadawalający. Taki sweterek nie tylko akceptuję, ale jeszcze mi się podoba. Co zresztą widać na załączonych obrazkach, bo na fali zwycięskiej euforii powstał jeszcze czapeczko-berecik.
Nie dość że ma już jeden sweterek to jeszcze mając odpowiednie oczkowe wymiary mogę spokojnie ruszać do masowej produkcji kolejnych :).
I bardzo się z tego faktu cieszę.
Szkoda tylko że praca z szydełkiem jest mi obca.....
Przy okazji Beti bardzo ładnie w tym kolorze.
Z kolejnych pozytywnych wiadomości:
Już całkiem niedługo następna odsłona Kącika Pszczółki M. :) A ponieważ Pszczółka stała się posiadaczką kilku casual'owych kreacji, balówy, to czas na coś super :) Szczególnie że do Pszczółkowej kolekcji dołączył bardzo niedługo nowa lala. A jak nowa lala to i obowiązkowo nowy sukienek.
Ostatnimi czasy tak się jakoś złożyło, iż szczęśliwie zostały mi podarowane trzy godzinki samotności :D Oczywiście wykorzystałam tą samotność bardzo produktywnie bo produkcyjnie.
No jest jak jest, czasu na szycie pod maszyną jak na lekarstwo, więc trzeba poważnie pomyśleć już o Bożonarodzeniowym wpisie na święta i świątecznej sesji przy okazji. No i jakby mi ktoś w myślach czytał, darując te trzy godzinki.
Od razu Wam powiem, super jest taki spory kawał czasu dla siebie, a dokładniej dla swojego hobby, mieć. Rewelka.
Jestem mega, hiper zadowolona z takiego obrotu sprawy.
Ale żeby nie było tak słodziutko, superancko i fantastycznie, na koniec wiadomość która zmrozi Wam krew w żyłach.
Mój domek nawiedził ostatnio kataklizm, a dokładniej king kong.
Straty nie do odrobienia.......
Dosłownie nie było co naprawiać........
Koty i te ich pakowanie się do KAŻDEGO pudełka, nawet jeśli to "pudełko" jest kapeluszem-domkiem:))
OdpowiedzUsuńSweterek śliczny i w ślicznym kolorze:)a skoro już masz opracowaną bazę, to pewnie teraz zaczniesz szaleć (w pozytywnym tego słowa znaczeniu:)! A sesja świąteczna... nie mogę się doczekać:D! ag
Święta niedaleko sesja będzie raz, dwa.
UsuńMi też się podoba ten sweter :)
Wyszło Ci piękne dzieło, jeden z moich ulubionych kolorów, jestem pod wrażeniem Twojej determinacji, a kot jak to kot swoje ścieżki ma:) DG
OdpowiedzUsuńCo jak co ale w pewnych tematach to determinacja jest u mnie niespożyta :P
Usuń