Oczywiście ja osobiście już dawno w nią wpadłam. Jestem zakładniczką świąt Bożego Narodzenia. Przynajmniej kilkakrotnie w roku śni mi się wigilijny poranek a ja bez żadnego prezentu. Latam po domu, kombinuję coby coś wyciągnąć z zakamarków co na prezent się nada, albo gdzie i kiedy się urwać żeby dążyć coś kupić w sklepie/aptece/stacji paliw. I zawsze budzę się zlana zimnym potem.
Dlatego w realu staram się być na święta wcześniej przygotowana. No i powiem z dumą że jestem prawie wyrobiona. Kuzynowskie dzieci mam załatwione, Pszczółkowy prezent zapakowany, rodzicieli obkupieni , częściowo siorka też zakupiona, więc w razie czego pod choinką pusto nie będzie. Nawet ciasteczka zdążyłam już upiec.
A jak głowa jest wolna można kombinować.
No to wykombinowałam sukieneczkę dla Elsy.
Natchnęła mnie do tego kolejna Pszczółka, tym razem rodzinna i to na "K". Pszczółka K, choć nieszczególnie fanka barbiowatych, jest na etapie wielkiej fascynacji "Krainą lodu" i to we wszelkich jej odsłonach. Od piosenek z filmu, poprzez ozdoby do włosów, kolorowanki, klocki, na lalkach kończąc. A że, jak już wspominałam, Barbie to druga kategoria lal, jej oryginalna Elsa bardziej przypomina weterana wojny w Wietnamie niż lodową królewnę. I jak tu się bawić lalką która nie ma ręki, zmasakrowaną od zębów dłoń, jeden wielki kołtun na głowie i co najgorsze - jest całkiem naga.
Odwiedziłam wiele sklepów z zabawkami w poszukiwaniu nowej lalki, ale matko boska!!!!! Elsa jest droższa od mojej każdej Barbie.
Bardzo lubię Pszczółkę K, ale nie upadłam jeszcze na głowę żeby czterolatce kupić na dwa tygodnie zabawy plastikową lalkę za prawie sto złotych (albo więcej , w zależności od modelu).
Ale gdyby wypatrzyć jakąś kołkowatą barbiopochodną, czy samą barbie z przeceny, uszyć jej własnoręcznie niebieską sukieneczkę.....
.... i od razu skierowałam kroki do materiałowego po kawałek niebieskiego szyfonu.
Od razu się Wam przyznam że moja sukieneczka będzie kolorem odbiegała znacznie od oryginalnego stroju Elsy, ale tylko dlatego że nie chciało mi się latać po innych materiałowych w poszukiwaniu delikatnie błękitnego szyfonu, a po drugie w domu leżał spory kawałek turkusowej bawełny. Przy błękitach musiałabym jeszcze szukać odpowiedniej bawełny.
Ponieważ Pszczółka K. jest jeszcze małą dziewczynką z mało rozwiniętymi zdolnościami manualnymi (ale odpowiednimi na swój wiek) sukienka musiała być bardzo łatwa w ubieraniu, a co za tym idzie, także bardzo łatwa w szyciu.
Dlatego zrezygnowałam z rękawków i wymyślnego dekoltu.
Do uszycia sukienki potrzeba:
- prostokąt bawełny będący podstawą sukienki.
- mały stożek bawełny (klin) który rozkloszuje dół sukienki.
- długa ćwiartka koła z szyfonu.
- świeczka/podgrzewacz
- srebrna mulina/nitka, kilka cekinów, ewentualnie brokat i klej do materiału.
Ja zaczęłam od wycięcia części bawełnianych:
Ponieważ sukienka i tak będzie dopasowywana na lalce, mój bazowy prostokąt nie jest prostokątem zbyt idealnym :P
Szycie zaczęłam od doszycia ogona do dołu sukienki.
Boki wyciętego stożka doszywałam do krawędzi prostokąta
Tak uszyte pół sukienki (dolne pół) założyłam na lalkę i na niej sfastrygowałam by sukienka była w miarę dopasowana, ale proszę nie zapominać o dodaniu odrobiny luzu w pasie ponieważ podczas "wciągania" sukienki na lalkę wąski pas musi przejść przez szerokie biodra.
Sfastrygowaną na plecach sukienkę zszyłam maszynowo.
Dół został także podłożony maszynowo.
Mając prawie gotową sukienkę zabrałam się za wycinanie trenu. Ponieważ powinien być on nieco dłuższy od sukienki, posłużyła mi ona jako punkt odniesienia.
Na rysunku zaznaczyłam linię cięcia.
Ponieważ tren ma być leciutki i delikatny jak mgiełka postanowiłam go nie podkładać, a jedynie przypalić
Zabezpieczony przed pruciem tren (przypalony) doszyłam do tylnej część góry sukienki a potem wszystko razem podłożyłam.
Oryginalny tren Elsy lśni i skrzy się przy każdym ruchu dlatego mój tren musiał zostać też ozdobiony. Oczywiście mogłabym szaleć z cekinowymi ornamentami, starać się odwzorowywać ozdoby 1:1, ale muszę pamiętać że jest to sukieneczka dla małej dziewczynki, która być może rzucić ubranko zaledwie po dwóch wciągnięciach na lalkę, a poza tym jest to kącik pszczółkowy czyli lekko łatwo i przyjemne :)
Postawiłam więc na bardzo umowne płatki śniegu, które wyszywałam srebrno-białym kordonkiem przyozdabiając je jednym cekinkiem.
Ponieważ góra sukienki Elsy jest chyba gorsetem (dodatkowo pięknie zdobionym), ja postanowiłam gorset tylko poudawać. Dwoma rzędami cekinów na linii bioder udałam krawędź gorsetu.
Pozostało tylko lekko zmarszczyć dekolt między piersiami (taka szczypaneczka) i sukienka gotowa.
I jak podoba się Wam?
Może zainspiruje jakąś mamę czy ciocię do rękodzielniczego prezentu w tym roku pod choinkę :)
I choć powinnam tego nie robić, tak dla własnego dobra, to dla porównania prawdziwa oryginalna Elsa wygląda tak:
Zdaję sobie sprawę że moje dzieło sporo odbiega od perfekcyjnego wyglądu oryginalnej sukienki Disney'owskiej królewny, i w tym zestawie wypada nieco blado ale jak na instruktażowy kącik Pszczółkowy myślę że nie jest źle.
Szkoda tylko że nie miałam oryginalnego zdjęcia Elsy wcześniej tak by móc ustawić w identycznej pozie Anję :D.
Gapa ze mnie.
Jest przepiękna:) z tą Elsą to jest szał, nie bardzo wiem o co chodzi, ale moja Pszczółka też ją uwielbia, może taki wiek? Niestety, ale ja się nie podejmuje, zajęłoby mi to do gwiazdki w 2045,a efekt i tak byłby opłakany:) DG
OdpowiedzUsuńEeee, musisz bardziej w siebie uwierzyć.
UsuńMama umie wszystko, tylko czasem sama o tym nie wie.
A co do Elsy, to przyznam się że i ja trochę nie rozumiem tego fenomenu, ale sukienka prawie elsowa jest :)
Zadziwiająco dobry efekt przy tak małym nakładzie pracy! Zaskoczona byłam jak to super wyszło w sesji Anji. Tren wygląda pięknie z tymi gwiazdkami!! Anno prosty i genialny przepis :)) ag
OdpowiedzUsuńTeż jestem trochę zaskoczona. W zasadzie sukienka szyła się może 30 minut łącznie z przypalaniem. Jedynie gwiazdki zajęły dwa razy więcej czasu bo sztywna nitka strasznie się plątała i supełkowała przy "wyszywaniu"
Usuń