środa, 30 grudnia 2015

Szczęśliwego

Moi drodzy,
Ten rok był niesamowity dla tego bloga. Sporo udanych sesji,  kilka niezapomnianych kreacji (w końcu był to rok pod patronatem Kopciuszka,  nie mogło być inaczej), rozpoczęcie Kącika Pszczółki M. ponad 2.500 wyświetleń w tym roku, nowi obserwatorzy nie tylko z Polski (i to beż żadnej reklamy,  bez pozostawianych linków na innych blogach).
W zasadzie powinnam sobie życzyć przyszłego roku choć w połowie tak aktywnego i tak rozwojowego, ale zdaję sobie sprawę, że nawet połowy tegorocznego sukcesu trudno będzie powtórzyć.
Dlatego życzę sobie aby w nowym roku my B fashion przynosił mi równie wiele satysfakcji i radości co w roku obecnym (bez względu na ilość odsłon), aby dla wszystkich obserwatorów stał się magiczną czasoprzestrzenią, w której na chwilę zapomina się o codzienności, kłopotach i smutkach dnia codziennego.
 
Szczęśliwego Nowego roku pełnego fantastycznej zabawy !!!!!
A happy New Year full of fun !!!!!
Frohes neues Jahr und viel Spaß im neuen Jahr !!!!!
 
Oczywiście zgodnie z tradycją (tak, tak, można już tak powiedzieć) mam dla Was noworoczną mini sesję. Nieco niecodzienną (to już niekoniecznie tradycja) bo tak jak dwa lata temu Panny wystąpiły w kreacjach jednorazówkach stworzonych z resztek materiałów i tasiemek, tak w tym roku jednorazówki powstały z papieru i taśmy klejącej.
Ale dość gadania zapraszam do oglądania :).
(niestety jeszcze bez mojej Bożonarodzeniowej niespodzianki ponieważ w dniu przygotowania sesji coprawda była już w moim domu, ale jeszcze zakryta szczelnie warstwami papieru ozdobnego. 
 
Kolekcja: Happy New Year 2015
Modelki: Ania, Anja, Beti, Daria, Diana, Summer
 





 
 

niedziela, 27 grudnia 2015

Wigilijna pierwsza od lewej :)

Witajcie, witajcie w tym jeszcze świątecznym czasie :)
Mam nadzieje ze bożonarodzeniowa pocztówka się Wam podobała :)
Starałam się bardzo.
Ale dziś nie o tym.
Dzisiaj chciałam Wam opowiedzieć słów parę o pierwszej pannie od lewej z karteczki.
Postanowiłam że w tym roku skupię się na każdej lalce i każdej kreacji z osobna :).

Nie trudno zauważyć że w te święta królować będzie zieleń, choć nie jest to zupełnie mój kolor.
Dlaczego się na niego zdecydowałam?
Prawo eliminacji :)
Dwa lata temu była moja kochana czerwień, w zeszłym roku królowały cudne zimne błękity i turkusy. Ze świątecznych kolorów pozostała mi tylko zieleń. Na szczęście mogłam połączyć ją ze złotem.
Poza tym, nie będę ukrywała, że ze względu na kolor choinki zrobionej jeszcze na zeszłoroczne święta (i wtedy niewykorzystanej), akurat ten kolor był mi trochę na rękę :).

Sukienka Ani jest drugą kreacją w tej kolekcji. W przeciwieństwie do kolekcji poprzedniej Winter Is Comming, chciałam żeby ta była w stu procentach wyjściowo-balowa, czyli maxi długo, maxi bogato, maxi świecąco. Ot, taka tęsknota do kopciuszkowych sukien :) 
Ponieważ pierwsza uszyta sukienka była półdługa, ta musiała być do ziemi. I doprawdy nie mam zielonego pojęcia (jakie śliczne nawiązanie do koloru kolekcji ) dlaczego moje lalki nie mają w ogóle sukienek z asymetrycznym rozpierdakiem na nodze, przecież ja go tak bardzo lubię. Mało tego, bardzo ładnie prezentuje się na zgrabnych, szczupłych i długich do nieba lalkowych nogach.
Oryginalnie jedynym świecącym dodatkiem w tej sukni miała być wielka stójka, ale kiedy wszystko zszyłam, być może ze względu na maxi długość sukienki, wydała mi się ona bardzo poważna, smutna i ponura.  
Musiałam ją jakoś rozświetlić i rozweselić.
Nie miałam konkretnej wizji cekinowej aplikacji. Dojrzewała w miarę doszywania kolejnych cekinów. 
I moim zdaniem wyszła świetnie.
Szkoda tylko że odcienie złotego materiału ze stójki i cekiny są w różnych odcieniach. Ale do tego doszłam trochę za późno :)

Zapraszam do oglądania

Kolekcja: Christmas 2015
Modelki: Ania















Prawda że rozporek prezentuje się imponująco?
I tylko te różowe buty.....
Strasznie psują efekt. Musimy się umówić, że oczami wyobraźni będziecie je wszystkie widzieć w kolorze złota.
Przy sześciu parach stópek do obucia równocześnie musiałam brać co było dostępne. 

Do zobaczenia przy następnej damie :)

piątek, 25 grudnia 2015

Aaaaaaaaaaaa !!!!!!!!!!

Uwierzycie że odwiedził mnie w tym roku prawdziwy Gwiazdor, a raczej Gwiazdorki !!!!!!!!
Mam prezent przed oczami a ciągle trudno mi w to uwierzyć  !!!!!!



No nie chce to do mnie dojść !!!!!!
Barbie Style !!!!

Moje pierwsze rzęsy!!!!!
Pierwszy ciemny blond!!!!!
Najlepszy zestawik ubrań!!!!!
 - zarąbiste buciorki
 - cudna kurtka
 - no i te spodnie bojówki.
Bardzo długo zatrzymywałam się przy sklepowych półkach z tymi lalkami i to była moja faworytka !!!!!!

Kurczę, czuje się jak mała dziewczynka !!!!!!
Aż m się ręce trzęsą !!!!!!

Ponieważ jest już bardzo późno nie mogę Gwiazdoreczkom podziękować osobiście, ale w najbliższym czasie na pewno to zrobię !!!!

Zrobiłyście mi nie tylko wielką niespodziankę , ale też cudny prezent i wiadro radości.
Nigdy przez myśl mi nie przeszło że mogłabym dostać lalkę w prezencie.





I jeszcze na dodatek ma chyba inny kształt twarzy !!!!!.

środa, 23 grudnia 2015

Świąteczna kartka

COprawda wigilia jutro, ale kto w taki dzień miałby czas na przeglądanie blogów. Dlatego życzenia składam już dzisiaj. 

Światowymi mistrzyniami rodzinnych kartek Bożonardzeniowych są, a przynajmniej były, oczywiście Kardashian'ki.
Pewnie to tylko kwestia czasu jak nasze rodzime Grycanki zaczną  zarzucać internet swoimi świątecznymi kartkami, Oliver (Pusty) Janiak dla osiągnięcia idealnego wigilijnego obrazka do swojej niepełnej płciowo rodziny specjalnie dorzucił żeńską koleżankę swoich synków w reklamie Apart.
Ale ja mam cichą nadzieję, że czytelniczki bloga pamiętają kto tak naprawdę przeniósł tą modę na nasz lokalny grunt :) :P ;D

I w zasadzie pozostało mi Wam tylko życzyć:

radosnych, wesołych, świątecznych Świąt Bożego Narodzenia pełnych fajnych kolęd, pastorałek, brokatu, bombek i prezentów pod choinką.

Oczywiście do moich życzeń dołączają się wszystkie moje dziewczyny zwarte, zrobione i gotowe do zasiadania przy świątecznym stole. 

 
A ponieważ na tego bloga coraz częściej zaglądają goście spoza Polski:
 
We wish You a very Merry Christmas, a lot of joy, happiness, and many more gifts under the Christmas tree
 
Zu Weihnachten wünschen wir  Euch viel Spaß, viel Glück und noch mehr Geschenke unter dem Weihnachtsbaum
 
 
 

wtorek, 22 grudnia 2015

Coś osobistego


Choć to zupełnie nie ten czas i nie ta godzina nie mogę inaczej.

Miałam dzisiaj bardzo udane popołudnie. Milutkie, gościnne, przyjacielskie, z elementami bardzo szeroko otwartych oczątek i anielskim chichotem spod stosu poduszek.
Zresztą, co Was będę zanudzać. Było super, a nawet "hardkorowo" ( dla wtajemniczonych  ;P)
Żal po prostu byłoby tego sielankowo-zrelaksowanego popołudnia nie przeciągnąć na wieczór.
To przeciągnęłam.
Po pierwsze, przeniosłam od siebie laptopa przed TV i wrzuciłam wpis na bloga. Przy okazji zobaczyłam że jest już ponad 3.000 wejść - REWELKA. Zauważyłam że mam ostatnio sporo gości z Niemiec (liczę że to nie siostrzyczka odkryła bloga :)). Przy okazji Herzlich Willkommen 
Postanowiłam w końcu zabrać się za bombkową choinkę. Przyniosłam od siebie, też przed TV, klej i bombeczki.
Zabrałam się też w końcu za osadzenie lalkowych choineczek do donic (o tym wkrótce), a nawet porwałam się z motyką na księżyc bo postanowiłam przygotować sylwestrową kolekcję.
I po raz kolejny przytachałam od siebie lale, taśmy, aparat, ozdobny papier, igły, gumeczki zasiadając wygodnie przed TV.
Jakby tego było mało, bo przecież ciągle działam w konspiracji, co udało mi się coś stworzyć, to zaraz latałam chować lale po kątach w sypialence.
I uwierzcie mi, nic dziwnego nie przykuło mojego wzroku.
Dokładnie o godzinie 0:48 moje wszystkie sylwestrowe kreacje były już gotowe. A że euforyczny nastrój nadal utrzymywał się na wysokim poziomie postanowiłam iść za ciosem i zrobić jeszcze lalkom fotkę sylwestrową.

Historia lubi się powtarzać, ja również.
Zbieram pochowane po zakamarkach lale  i..... jak zwykle jednej mi brakuje. Zaginęła biedaczka w akcji. Znowu.
Włączam u siebie wszystkie możliwe światła, oczyma zaczynam penetrować całą powierzchnię pokoju.
Jest 0:53.
Nagle spod mojej biało-niebiesko-zielonej pościeli wystaje czerwona plama.
Wpadam w panikę - dosłownie.
Zupełnie nie jestem przygotowana na taką okoliczność i pierwsze co przychodzi mi do głowy to pomysł że jakiś zraniony uciekinier z krwawiącą głową schował się w  moim łóżku.
Potem chwila otrzeźwienia - a skąd niby w moim łóżku ranny uciekinier - dziewczyno ogarnij się. Zresztą czerwona plama jest bardzo regularna i ma proste boki. Krew nie wylewa się równo, jak od linijki.
Ale autentycznie boję się podejść do drugiej strony łóżka, odkryć kołdrę i sprawdzić co się tam znajduje.
Oczywiście w tej chwili tematu lalek już nie ma. Jakby nigdy nie istniały.

Druga genialna myśl: mam ładunek wybuchowy na łóżku.
Swoją drogą jakże ja jestem rozsądna, jaka ze mnie realistka. I ten godny pozazdroszczenia stoicyzm oraz opanowanie w moim wydaniu. Nic, tylko brać przykład. 
Znów chwila otrzeźwienia: jaka bomba...., niby skąd..... , o to opakowana jeszcze w czerwony papier - stuknij się lepiej w głowę i sprawdź co jest pod tą kołdrą.
Podchodzę, drżącymi rękoma podnoszę kołdrę a tam prezent z wstążeczką.

I po raz trzeci tego wieczora genialna myśl: gwiazdor?
No nie, przecież to nie ten czas, a tak w ogóle to przecież gwiazdor nie istnieje, obojętnie czy byłaby to wigilia czy cztery dni przed !!!!!
Ktoś się do mnie włamał kiedy miałam gości. Ale jak udało mu się wejść i to nie tylko niezauważenie ale również nieusłyszenie, podłożyć prezent i jeszcze wyjść bezszelestnie?. Kim jest ten włamywacz i co jest tak ładnie zapakowane?.
Ciarki przeszły mi przez ciało, kiedy sobie uzmysłowiłam że jestem obserwowana. Bo jak ten ktoś zostawia mi na łóżku prezent to nie tylko że mnie zna, ale jeszcze wie co robię, kiedy i z kim bo wśliznął się kiedy byłam zajęta gośćmi. Matko boska, to przecież prawie niemożliwe. Myśl realnie.

To musi być rodzicielka. Bo kto inny. Tylko czemu się bawi w takie podchody. Ani nie mam urodzin, ani imienin. Od dziesięciu lat jeśli coś mi kupi to bez ceregieli i zbędnych ceremoniałów po prostu daje mi prezent do ręki.
Chociaż muszę przyznać, że ta niespodzianka jest bardzo miła. Totalnie niespodziewana, totalnie zaskakująca. Fajowa.  Poczułam się jak Julia Roberts z Pretty Woman, kiedy na łóżku czekał na nią prezent z wielką kokardą. Tylko to zupełnie nie w stylu mojego rodzica.

No i w końcu olśnienie. Eureka !!!!
MOI goście !!! No, nikt inny !!!
Tylko kiedy? Jak?
W czym to przyniosły?
I jak zupełnie tego nie zauważyłam?

I przyznam się szczerze. Nie znam odpowiedzi na żadne z tych pytań, ale obiecuję trzymać się instrukcji z bilecika.
Przynajmniej będę się starała wytrzymać do wigilii, choć to strasznie trudne !!!!!!!
Resztę pytań zadam już osobiście :)

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Mikuś Święty dla Pszczółki

Zgadnijcie do kogo w tym roku już przyszedł Święty Mikołaj......

Po prostu (i po krzywemu) nie mogłam sobie tego odmówić :D

Już kilkakrotnie wspominałam Wam we wpisach, że tak się dla mnie ten przedświąteczny czas szczęśliwie złożył, że miałam kilka okazji do zasiądnięcia pod maszyną. I choć były to raczej takie krótkie godzinówki, to przy prostym projekcie i dobrej organizacji przygotowań tyle czasu może wystarczyć by coś fajnego stworzyć.
Bo tak mi się wydaje, że coś takiego udało mi się dla Pszczółki M. przygotować :).
Mam tylko nadzieję że Pszczółkowi rodzice nie wyklną mnie z kręgu znajomych za zarzucanie ich dziecka własnoręcznymi, gałgankowymi prezentami :)

Teraz gorsza wiadomość:
Choć jest to produkcja z pszczółkowego kącika, dzisiaj niestety nie będzie instruktażu. Żeby mieć pewność że zdążę z prezentem przed choinką, proces produkcyjny został zoptymalizowany, czyli okrojony do absolutnego minimum (czytaj bez aparatu i zdjęć).
Jak się w praniu, a raczej po, okazało, był to krok niepotrzebny. Lub odrobinę przesadzony. Ubranka z kącika są przecież, z samego założenia, zawsze proste i szybkie w tworzeniu, więc tempo ich zrobienia i tym razem było kosmiczne. Na tyle że nawet samą mnie to zaskoczyło. Teraz oczywiście żałuje że nie wykroiłam tych paru chwil na zrobienie zdjęć, ale mądry Polak po szkodzie, a moje mleko już się rozlało.

I tym razem starałam się wymyśleć coś bardzo prostego i łatwego w naciąganiu na lalki, szczególnie że tato Pszczółki M. przyznał, iż sam jest angażowany w ubieraniu lalek, ponieważ Pszczółka ma z tym jeszcze pewne kłopoty.
Jednak chciałam żeby tym razem projekt wpasował się w aktualną porę roku. Po pierwsze, fajnie jest mieć w co odpowiednio ubrać lalkę gdy zabiera się ją na zimowy spacer  albo w zimową drogę do gości czy przedszkola. Po drugie, jeśli zarzuca się małą dziewczynkę (i dom jej rodziców) ubrankami dla lalek, to chyba fajnie żeby się czymś różniły, a nie wszystkie były klonami posiadanych już sukienek. 
Niestety przy czterolatce to wcale nie jest takie proste.
Ze względu na kłopoty z ubieraniem, bluzeczka, pomimo zimowej pory, jest bez rękawów. Zwykły prostokąt zszywany na plecach lalki. Jedynie pozwoliłam sobie na drobne szaleństwo  w postaci ramiączek (gumkowych, by spokojnie mogły się naciągać i rozciągać podczas ubierania), i małej aplikacji, która przecież ze względu na adresatkę prezentu, jest oczywista :)
Dół także nie bardzo pasuje do tej pory roku, ale w tym przypadku kierowałam się Pszczółkowymi preferencjami. Mi osobiście marzyły się spodnie, takie długie, ciepłe, ale że Pszczółka ma awersje do tego rodzaju ubrania, musiałam postawić na spódniczkę, bardzo dziewczęcą bo aż z trzema falbanami, w kolorze pink ,na gumce dla łatwego ubierania.
Na razie nie wygląda to zbyt zimowo... :P.



Ewidentnie czegoś brakuje....
Tylko co tu uszyć. Zwykły płaszczyk z powodu trudności w ubieraniu rękawów odpada, ponczo, które się tylko w zasadzie narzuca, ciągle by z lalki spadało. Coś pomiędzy byłoby najlepszym rozwiązaniem.
"Coś" zapinane na haczyk, moim zdaniem najprostsze w obsłudze dla małej dziewczynki i gwarantujące utrzymanie ubranka na lalce, z szerokimi rękawami.
No i jakże wspaniale zgrane kolorystycznie.... (nie będę ukrywała -zabieg celowy) .

 


To już wygląda jak zimowy komplet.
Do osiągnięcia pełnej wyjątkowości brakuje mu tylko kropki nad "i", przysłowiowej wisienki na torcie. 
Na to też jest pomysł.
Tego jeszcze Pszczółka ode mnie nie dostała.


 
 

Czy ktoś się dopatrzył tego drobiazgu na lalkowym przegubie? :)
No i w ten sposób mamy pełen komplecik.

A że się jakoś tak świątecznie nastroiłam, że niby kochajmy się, bądźmy dla siebie mil oraz dobrzy, do gotowego zestawu  postanowiłam dorzucić coś jeszcze.
Zimową pelerynkę na zmianę, gdyby poprzednie lalkowe ubranie z jakiegoś powodu zostało przemoczone gdzieś w śniegu, lub gdyby właścicielka postanowiła zabrać ze sobą dwie lale na zimową zawieruchę.


 


To Wesołych Świąt Pszczółko M., i wszyscy oglądacze tego bloga. 


czwartek, 17 grudnia 2015

Różowe małe "co nieco".

Zabierając po raz pierwszy tego lata swoje panny ze sobą na wypad "do miasta" wiedziałam, że to złego dopiero początki i czekać tylko jak gwiazdy regularnie będą zajmować mi miejsce na zakupy w torbach, torebkach, plecakach.
No i zabierają. Jak tylko lepsza pogoda i jest szansa że się w trasie zatrzymam, choć pomarznę czy paluszki odmrożę buszując w mchu, na schodach czy pod ławką, to kilka zdjęć cyknę.
I też cykam.
Nie mówię że ciągle, w zasadzie niewiele, ale to dlatego że to nie ta pora roku. Dzień krótki a zakupy rzecz święta i absolutny priorytet ;P . Jednak przede wszystkim nie ma słońca. W ogóle. Czy cieplej, czy zimniej, czy rano czy południe. Szaro, buro i ponuro. A w plenerze to jest moje jedyne oświetlenie do zdjęć. Latarek z sobą wozić nie będę, wystarczy że latam po mieście z lalkami. Zresztą nawet gdybym się zdecydowała na te latarki to i tak brakuje trzeciej dłoni która by ją trzymała i odpowiednio manewrowała (oświetlała).

Ale czasami udaje mi się coś tam zrobić.
No i na taką właśnie szybko-wyjazdową sesję chciałam Was dzisiaj zaprosić.
W roli głównej Ania w bardzo landrynkowym zestawie.
Już raz taka słodycz bardzo jej na dobre wyszła, liczyłam na powtórzenie wcześniejszego sukcesu :P


Zdjęcie wrzucam  tak w ramach przypomnienia
W końcu akurat w tym przypadku jest się czym chwalić :)

Ania oczywiście prezentuje, jak zawsze, pełen hand made (pomijając obuwie).
I tylko nie jestem pewna czy przypadkiem beretek nie miał już wcześniej swojej premiery, bo cała reszta to świeżynka, o ile naturalnie, tak mogę określić ubranka czekające pół roku w kartonie na swoje wyjście :).
Koszula to efekt nieudanego podejścia do tego tematu, który dodatkowo na nieszczęście zaowocował sporą ilością kiepskich ubranek (efekt hurtowej produkcji). Miałam okazję zaprezentować Wam jeden okaz w pierwszej śnieżnej sesji tego roku. 
Spodnie, jak spodnie. Bez bajerów, bez ulepszeń, bez większej idei. Po prostu tak cudnie szyło mi się płaszczyk i obicie siedzeń z tego materiału że przy okazji powstały spodnie. 
Tylko sweterko-płaszczyk to efekt świeżutkiego mojego rękodzieła.
Powstał w wyniku niedawnej paniki w którą wpadłam przy okazji stylizowania panien B na śnieg. Bo niby w głowie tyle odzienia wierzchniego posiadałam, a jak przyszło coś na grzbiet lalkowy naciągnąć, to w pudełku pustki.
Następnego wieczorka już siedziałam przed tv z drutami :) a dwa dni potem miałam to.

Kolekcja: no name
Modelki: Ania














Czy nie odnosicie wrażenia że trochę daję czadu? 
Najpierw najdalszy kącik w domu, potem ogród, las, no a teraz bezczelnie prawie centrum miasta :)
Mało tego, marzy mi się sesja w galerii handlowej. To byłby dopiero czad. Ania pod H&M, Daria przy Mohito, Summer przed Reserved, a pozostałe panny z torbami na ławeczce z Intermarche w tle :D :D :D
Spoko, jeszcze tak bardzo od rzeczywistości się nie oderwałam....

A jak Wam się podoba miejska scenografia?

Ja mam słabość do barierek.

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Elsa w kąciku Pszczółki

W marketach choinki stoją już prawie od dwóch tygodni, przed marketami równie bombko-choinkowo-reniferowo-świątecznie. Ciężarówka Coca-Coli nie tylko kursuje po kolejnych kanałach telewizyjnych, ale nawet w tym roku pojawiła się u nas osobiście. Plus oferuje "All I want for Christmas" jako czasoumilacz w komórkach. Nie ma innej opcji - czas wpaść w przedprezentową gorączkę. 
Oczywiście ja osobiście już dawno w nią wpadłam. Jestem zakładniczką świąt Bożego Narodzenia. Przynajmniej kilkakrotnie w roku śni mi się wigilijny poranek a ja bez żadnego prezentu. Latam po domu, kombinuję coby coś wyciągnąć z zakamarków co na prezent się nada, albo gdzie i kiedy się urwać żeby dążyć coś kupić w sklepie/aptece/stacji paliw. I zawsze budzę się zlana zimnym potem. 
Dlatego w realu staram się być na święta wcześniej przygotowana. No i powiem z dumą że jestem prawie wyrobiona. Kuzynowskie dzieci mam załatwione, Pszczółkowy prezent zapakowany, rodzicieli obkupieni , częściowo siorka też zakupiona, więc w razie czego pod choinką pusto nie będzie. Nawet ciasteczka zdążyłam już upiec. 
A jak głowa jest wolna można kombinować.
No to wykombinowałam sukieneczkę dla Elsy.
Natchnęła mnie do tego kolejna Pszczółka, tym razem rodzinna i to na "K". Pszczółka K, choć nieszczególnie fanka barbiowatych, jest na etapie wielkiej fascynacji "Krainą lodu" i to we wszelkich jej odsłonach. Od piosenek z filmu, poprzez ozdoby do włosów, kolorowanki, klocki, na lalkach kończąc. A że, jak już wspominałam, Barbie to druga kategoria lal, jej oryginalna Elsa bardziej przypomina weterana wojny w Wietnamie niż lodową królewnę. I jak tu się bawić lalką która nie ma ręki, zmasakrowaną od zębów dłoń, jeden wielki kołtun na głowie i co najgorsze - jest całkiem naga.
Odwiedziłam wiele sklepów z zabawkami w poszukiwaniu nowej lalki, ale matko boska!!!!! Elsa jest droższa od mojej każdej Barbie. 
Bardzo lubię Pszczółkę K, ale nie upadłam jeszcze na głowę żeby czterolatce kupić na dwa tygodnie zabawy plastikową lalkę za prawie sto złotych (albo więcej , w zależności od modelu).
Ale gdyby wypatrzyć jakąś kołkowatą barbiopochodną, czy samą barbie z przeceny, uszyć jej własnoręcznie niebieską sukieneczkę.....
.... i od razu skierowałam kroki do materiałowego po kawałek niebieskiego szyfonu.  
Od razu się Wam przyznam że moja sukieneczka będzie kolorem odbiegała znacznie od oryginalnego stroju Elsy, ale tylko dlatego że nie chciało mi się latać po innych materiałowych w poszukiwaniu delikatnie błękitnego szyfonu, a po drugie w domu leżał spory kawałek turkusowej bawełny. Przy błękitach musiałabym jeszcze szukać odpowiedniej bawełny.

Ponieważ Pszczółka K. jest jeszcze małą dziewczynką z mało rozwiniętymi zdolnościami manualnymi (ale odpowiednimi na swój wiek) sukienka musiała być bardzo łatwa w ubieraniu, a co za tym idzie, także bardzo łatwa w szyciu.
Dlatego zrezygnowałam z rękawków i wymyślnego dekoltu.

Do uszycia sukienki potrzeba:
- prostokąt bawełny będący podstawą sukienki.
- mały stożek bawełny (klin) który rozkloszuje dół sukienki.
- długa ćwiartka koła z szyfonu.
- świeczka/podgrzewacz
- srebrna mulina/nitka, kilka cekinów, ewentualnie brokat i klej do materiału.

Ja zaczęłam od wycięcia części bawełnianych:


Ponieważ sukienka i tak będzie dopasowywana na lalce, mój bazowy prostokąt nie jest prostokątem zbyt idealnym :P

Szycie zaczęłam od doszycia ogona do dołu sukienki.
Boki wyciętego stożka doszywałam do krawędzi prostokąta


Tak uszyte pół sukienki (dolne pół) założyłam na lalkę i na niej sfastrygowałam by sukienka była w miarę dopasowana, ale proszę nie zapominać o dodaniu odrobiny luzu w pasie ponieważ podczas "wciągania" sukienki na lalkę wąski pas musi przejść przez szerokie biodra.


Sfastrygowaną na plecach sukienkę zszyłam maszynowo.
Dół został także podłożony maszynowo.

Mając prawie gotową sukienkę zabrałam się za wycinanie trenu. Ponieważ powinien być on nieco dłuższy od sukienki, posłużyła mi ona jako punkt odniesienia.



Na rysunku zaznaczyłam linię cięcia.
Ponieważ tren ma być leciutki i delikatny jak mgiełka postanowiłam go nie podkładać, a jedynie przypalić


Zabezpieczony przed pruciem tren (przypalony) doszyłam do tylnej część góry sukienki a potem wszystko razem podłożyłam.




Oryginalny tren Elsy lśni i skrzy się przy każdym ruchu dlatego mój tren musiał zostać też ozdobiony. Oczywiście mogłabym szaleć z cekinowymi ornamentami, starać się odwzorowywać ozdoby 1:1, ale muszę pamiętać że jest to sukieneczka dla małej dziewczynki, która być może rzucić ubranko zaledwie po dwóch wciągnięciach na lalkę, a poza tym jest to kącik pszczółkowy czyli lekko łatwo i przyjemne :)
Postawiłam więc na bardzo umowne płatki śniegu, które wyszywałam srebrno-białym kordonkiem przyozdabiając je jednym cekinkiem.


Ponieważ góra sukienki Elsy jest chyba gorsetem (dodatkowo pięknie zdobionym), ja postanowiłam gorset tylko poudawać. Dwoma rzędami cekinów na linii bioder udałam krawędź gorsetu.
Pozostało tylko lekko zmarszczyć dekolt między piersiami (taka szczypaneczka) i sukienka gotowa.



I jak podoba się Wam?
Może zainspiruje jakąś mamę czy ciocię do rękodzielniczego prezentu w tym roku pod choinkę :)

I choć powinnam tego nie robić, tak dla własnego dobra, to dla porównania prawdziwa oryginalna Elsa wygląda tak:


Zdaję sobie sprawę że moje dzieło sporo odbiega od perfekcyjnego wyglądu oryginalnej sukienki Disney'owskiej królewny, i w tym zestawie wypada nieco blado ale jak na instruktażowy kącik Pszczółkowy myślę że nie jest źle.

Szkoda tylko że nie miałam oryginalnego zdjęcia Elsy wcześniej tak by móc ustawić w identycznej pozie Anję :D.
Gapa ze mnie.