środa, 27 kwietnia 2016

Suknia ślubna dla Barbie

Coprawda weselna kreacja miała by zaprezentowana sporo później, ale jak długi jęzor już się wygadał...
mleko się wylało...
las spłonął z różami...
nawarzyło się czegoś....
itd. itp.
powiedziało się A trzeba wybekać resztę abecadła.

Czy jest to moja wymarzona suknia ślubna?
Zdecydowanie nie.
Czy jest to moja wymarzona suknia ślubna dla Barbioszek?
Zdecydowanie nie.
Czy chociaż jest to suknia ślubna którą dla lalki chciałam uszyć?
Zdecydowanie nie.
Czy mi się podoba?
Hmmmmm, o tym za chwilę
Czy Wam się spodoba?
Mam wielką nadzieję i niecierpliwie czekam na komentarze.

Is it my dream wedding dress?
Definitely not.
Is it my dream wedding dress for my Barbie?
Definitely not.
Is it at least wedding dress that  I wanted to sew?
Definitely not.
Do I like it?
Hmmmmm... about it in a moment
Do you like it?
I hope you do and I'm looking forward to read the comments.


O samej sukni słów parę.
W skrytości ducha o takim projekcie zaczęłam myśleć po uszyciu pierwszej kopciuszkowej sukienki.
Fajnie byłoby mieć w kolekcji taką suknię, chociażby w skali mini (lub w skali mini szczególnie, gdy brak jakichkolwiek wskazań na wersję maxi).
Niestety, problemem okazał się, jak zwykle w lalkowej skali, materiał.
Na życie wyznaję kult bawełny, zresztą w lalkowych kreacjach ten rodzaj materiału również sprawdza się rewelacyjnie. Ale na suknię ślubną jednak nie przystoi. No chyba że na piątą sztukę już jako awangardowy projekt zwariowanej projektantki. Jednak ta pierwsza miała być piękna.
W sklepie jeśli są koronki to tylko kolorowe a i tak wzorki na nich są wielkości ludzkiej pięści. Jeśli biel to tylko w płótnach i to tych pościelowych. Niczego delikatnego, niczego subtelnego, jedynie szyfon.
Tylko jak tu z niego szyć w mikro skali skoro siepie się od samego dotykania a poza tym, nie ma co ukrywać, jak na kościelny strój jest zbyt prześwitujący.
Cierpliwie zatem czekałam na odpowiedni materiał i wielkie WOW podczas prezentacji.

Few words about dress.
I was thinking about it since first CInderella dress was made. It would be great to have a wedding dress in a closet (even in mini version).
Unfortunately there is huge problem with fabric.
For causal clothes cotton is perfect, for wedding dress not necessarily. Maybe as a fifth cloth: the an avant-garde project from avant-garde desinger, but definetely not as a first dress. 
In shops, when I can find  lace, it's just a colorful and with large pattern.
In white we have only canvas which  is more for beddclotes than a wedding dress, or chiffon the worst material for tiny doll clothes.

Therefore, I was waiting patiently for the right material and the great WOW during the presentation.

Jak się jednak później okazało, życie miało zupełnie inne plany.
Dość nieoczekiwanie dla mnie, pojawiło się życzenie ujrzenia sukni ślubnej, a czymże jest właśnie ten blog jak nie spełnianiem życzeń.
Lojalnie uprzedziłam że może to trochę potrwać, bo od dawna nie mogę znaleźć odpowiedniego materiału na taką sukienkę, ale oczywiście będę życzenie miała na uwadze. I miałam, miałam. Tak intensywnie że powoli stawało się to taką moją małą obsesją.
I pech / zrządzenie losu / opatrzność ,czy jak to sobie nazwiecie, zechciał że w moje ręce trafiła nowiutka, biała, żorżetowa ludzka bluzeczka do wyrzucenia na śmieci. Pomyślałam przeznaczenie. Choć materiał w szyciu jest równie okropny co szyfon uznałam że muszę spróbować. Nie bez powodu bluzka przewisiała nieruszana ponad rok w szafie a teraz kiedy mam tej projekt akurat trafia w moje ręce (czyli do śmieci).
Materiał, przynajmniej w moim odczuciu, swoją strukturą zdecydowanie narzucił mi projekt sukienki. Nie mogłam już iść w stronę kopciuszkowych gorsetowych bez (do których ewidentnie mam słabość), musiało być raczej spływająco i delikatnie. Wymyśliłam coś najskromniejszego ze skromnych, aczkolwiek  z lekkim pazurem.
Ze względu na swoją przeźroczystość sukienka miała być zabudowana od szyi do kostek a spod spodu miała  filuternie wyglądać biała gorsetowa mini haleczka i nic poza tym. Czystość i delikatność i przede wszystkim skromność, plus lekko puszczone oczko w formie mini (do której szczególnie w sukniach ślubnych mam słabość). To tyle w temacie co miało być.
Niestety kiedy na już uszytą halkę nałożyłam pozszywana wstępnie żorżetową suknię właściwą okazało się że zaliczyłam wielką wpadkę i nici z mojego projektu.
Nawet jako odcieniowy Dalton miałam świadomość że biel  mojej żorżety to zdecydowanie kolor ecru, i mniej więcej taką haleczkę udało mi się uszyć z resztek mojej letniej sukienki.
W tym przypadku "mniej więcej" okazało się zupełnym mniej. Po założeniu obu części na lalce okazało się ze haleczka wygląda na bialutką, a reszta jest kremowa :(.
Halki musiałam się naturalnie pozbyć i szukać szybko rozwiązania tego impasu w który właściwie się sama wpędziłam.
Zakończyło się na wielkim kompromisie pomiędzy marzeniami a bezwzględną rzeczywistością. A z mojego pierwotnego projektu pozostało to:

As it turned out, life had other plans.Quite unexpectedly for me, someone had a wish to see a wedding dress, and this blog was obviously made to fulfilling wishes.I have only loyally  warn that it may take some time, because for a long time I can't find a suitable material for such a dress, but of course her wish is in my mind. And it was. So intense, that slowly it became my little obsession.And bad luck / fate , or whatever you call it, put into my hands brand new, white, georgette human blouse to throw into the garbage. I thought "destiny'. Although the material in sewing is as awful as chiffon I decided to try.
The material, at least in my opinion, dictated project for my dress. It had to be  rather something more gently and smooth then something like cinderella dress .
I came up with something the humblest of the humble, but with small claw.
Due to it transparency, dress had to be built from the neck to the ankles but with gorset mini underskirt. And nothing else. Purity, delicacy, and above all modesty, plus the mini under the proper dress (which especially in wedding dresses is weakness). And  this is how it should look like.
Unfortunately when doll was wearing undreskirt with proper dress it's turned out that I scored a big setback and this is the end for my project.
My ecru georgette dress combinet with ecru underskirt became a cream-coloured wedding dress.
 
Disaster :(
I had to get rid of underskirt, find a solution to this impasse which was only my faultAt the end my dress is a big compromise between dreams and reality. And from my original design I left this:

Kolekcja: wedding dress
Modelki: Diana

















I jak?
Zapytam już tradycyjnie czy życzenie zostało spełnione?
O coś takiego chodziło?

Choć sukienka ledwie przypomina mi oryginalny projekt, znów nieskromnie powiem że moim zdaniem nie ma katastrofy. Aczkolwiek myślę, że duży w tym udział ma cała otoczka sesji, czyli fryzura (bardzo głęboko przemyślana), tło, wiązanka kwiatów.
Bardzo zależało mi żeby ta ślubna sesja wyszła, szczególnie że sukienka nie okazała się tym czym być miała. Nie wiem czy jeszcze porwę się na projekt w  tematyce ślubnej więc, jak na razie ta jedyna sesja miała być wyjątkowa i niezapomniana. Przeczekałam cztery okazje na szybkie zdjęcia, by tym razem mieć tą pełną godzinkę spokoju na pewniaka. Co raczej mi się nigdy nie zdarza, już dzień wcześniej lalka została uczesana, łącznie ze ślubną ozdobą we włosach i delikatną biżuterią (przy okazji tu też zaliczyłam wpadkę bo miałam przygotowane dla lalki piękne ozdobne długie kolczyki pasujące do motywu na sukni ale okazało się ze Diana nie ma dziurek w uszach) sukienka została wyprasowana, na lalkę ubrana i tak przygotowana leżała na półce na brzuchu i zgiętych w łokciach kolanach (żeby nie spłaszczyć i zniszczyć fryzury) i bimbającymi w powietrzu nogami (żeby nie pognieść ogona sukni). 
Niestety znów są naszywanki. Wiem że to pomysł kilkakrotnie przeze mnie już odgrzewany, ale oficjalnie umówmy się że to mój znak rozpoznawczy :P, a nieoficjalnie mogę tylko zapewnić że w oryginale tego nie było, ale że pozbyłam się halki miejsca newralgiczne musiały zostać jakoś zakryte. Po pierwsze to przecież strój do kościoła :P a po drugie zależało mi żeby zrobić kilka zdjęć w słonecznym plenerze a w takich warunkach półprzeźroczystości są wyjątkowo przez naturę eksponowane.
P.S. Kolorowa tasiemka w pasie to zamierzony i głęboko przemyślany, celowy akcent :)

And?
Do you like it?
Although the dress barely reminds my original project, I will say that in my opinion there is no disaster. Eventhough this success is not because the dress itself, but because of the whole backgroud  with headdress (deep thought), scenography, bunch of flowers.....I was very important to make this session perfect, unique and unforgettable, especially the dress turned out to be not what it should be. And maybe this is first and last wedding session.
I was waiting for perfect shooting day. Easy, free, sunny. This time, exceptionally, the day before photoshoot doll was coiffed, including wedding decoration in her hair, had already delicate jewelry (not what I really wanted, but it turned out Diana has no holes in her  ears), dress was ironed, doll  dressed and prepared to lay on the shelf on her stomach and bent at the elbows knees (not to flatten and destroy the hair) and with her feet in the air ( not to wrinkle tail from the dress).
Unfortunately, again beats. I know it's nothing new, but let's say officially it is my hallmark: P, and unofficially I can only assure you that it was not in my plans, but when I got rid of underskirt "sensitive" places had to be covered somehow.
Firstly, it is still dress to the church: P and secondly, I wanted to take some pictures in the sunny outdoors and in such conditions translucency are extremely exposed by nature .
P.S. Colored ribbon at the waist is a deliberate and deeply thoughtful, purposeful accent :)



Jeśli jednak suknia się Wam nie podoba nie martwcie się, nie jesteście jedyni. Są tacy, na których moja panna młoda nie zrobiła żadnego wrażenia.

If you don't like my dress, don't worry, you are not alone.

4 komentarze:

  1. Suknia jest śliczna!!! I zresztą cała sesja i w kwiatach i w domu i Diana tu wprost wygląda jak milion dolarów ( a nie jestem jakąś wielką fanką jej urody)Bardzo starannie przemyślana kreacja, coś niesamowitego niby tak skromnie, ale z wielka klasą.Podoba mi się dosłownie wszystko! Sama suknia jest taka niesamowicie prosta i przepiękna ... aplikacja z przodu, niebieski paseczek z kokardą i śliczny dekolt na plecach i ten tren:)))) Włosy i stroik na włosach + oczywiście ten cudo bukiecik i te kwiaty dookoła... Potem zdjęcia w domu na tym bladoniebieskim tle (podkreśla jej te błękitne oczyska :) nawiązującym zapewne też do paseczka i oczywiście delikatna biżuteria. Podoba mi się światło na tych zdjęciach. No i makijaż Diany jest wprost stworzony na tę okazję:) Brawa i szacun ag

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście patrząc na tą sesję może przyjść ochota na posiadanie takiej lalki :)
      Ale do tego wiadra miodu dorzucę odrobinkę dziekciu.
      Pomijając wszystkie kłopoty w samym tworzeniu sukni :P (które rzeczywiście zakończyło się całkiem, całkiem) po pierwsze - w sprawie zdjęć w kwiatkach: przeliczyłam się z wysokością tej białej łączki. Nawet ledwie odstające od ziemi kwiatuszki, dla lalki mogą być wielkim buszem (i sprawiać kłopoty z ułożeniem trenu). Po drugie - śliczny bukiecik kwiatów też okazał się nie lada wyzwaniem - bo jak żywe kwiatki włożyć w nieruchomą plastikową rączkę. Bo żywe kwiatki (zmaltretowane jeszcze przy doczepianiu do lalki) bardzo szybko więdną. Jako ciekawostkę podam, ze Diana miała dwa zestawy weselnego bukieciku :)
      A po światło to tańcowałam z biurkiem po całym pokoju :D
      Ale niezmiernie cieszy mnie że sukienka się podoba :)
      To chyba najbardziej dopracowana w przygotowaniach przeze mnie sesja i wyjątkowo zależało mi żeby wszystko się udało. Przecież to w końcu SUKIENKA ŚLUBNA.
      Nie wiem czy to moja majlepsza sesja i najlepsza kreacja, ale jestem w 100% pewna że to najpiękniejsza sesja w jakiej Dianie było dane pozować.

      Usuń
  2. Prześliczna sukienka, od razu widać, że to suknia śluba. Sesja pełna wdzięku i urody. Poprostu the best. Uwirz w siebie bo tworzysz cudowne rzeczy:) DG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Aż się trochę zaczerwieniłam....
      I obiecuję że jeśli mi się uda popełnić jeszcze kiedykolwiek drugą sukienkę ślubną obiecuję ze będzie kopciuszkowa. Mam już nawet zarys pomysłu.

      Usuń