piątek, 1 kwietnia 2016

Poprawka dla białego płaszczyka

Zapraszam serdecznie na kolejną rehabilitację.
(szczególnie że wiosna przychodzi na dobre a ja mam jeszcze zimowe stylizacje)
W roli głównej biały płaszczyk, do którego zapałałam bezpodstawną, i irracjonalną sympatią, zważywszy na to, jak się zaprezentował podczas mroźnej sesji.
Wiem i przyznaję sama, że wielka prezentacja okazała się klapą i niewyobrażalnym rozczarowaniem. Ale po pierwsze, całe życie mam słabość do koloru białego, a po drugie, no przecież własnoręcznie go szyłam. Nie wykroiłam niewiadomo jakiego potworka, żeby mógł aż tak źle się prezentować na zdjęciach.
Jednak stało się, a mi pozostało się albo z tym pogodzić i płaszczyk wyrzucić, albo spróbować go lekko stuningować i zdecydowanie lepiej sfotografować.

I have a great pleasure to invite you to another rehabilitation-session, this time with white coat.
I really like it  (not only because it's white and made by myself), and I was sure that the premiere will make a big  WOW. But even I was dissapointed seeing first photosesion with Summer, and I knew  that it was a complete disaster. But of course I still believe in his hidden potential, and I hope, I can show it to you.

Nie poprawiłam niczego w "konstrukcji" płaszcza. Odszyty jest dokładnie tak samo jak przy pierwszym zestawie. Zmieniłam tylko "stronę zapinania" (coś mi tam nie grało) oraz dodałam  dwa szczegóły.

Pojawiły się guziczki. Oryginalnie bardzo tego nie chciałam. Nie mam na tyle dużych białych koralików, żeby po doszyciu były tylko ledwie widocznym elementem, a kontrastowych elementów trochę się obawiałam. To miała być w końcu taka mini wersja czyściutkiego białego płaszcza królowej śniegu. Jednak kiedy człowiek stoi pod ścianą to i brzytwy, a w moim przypadku ciemno-szarych guziczków, się chwyta :)
Tym razem doszedł również pasek. Gadżet wymyślony oryginalnie z płaszczykiem, ale mało wygodny podczas sesji w mieście przy piętnastostopniowym mrozie. Trudno byłoby takie maleństwo rozwiązywać, związywać, albo trzymać czy to w przemarzniętych palcach, czy w narciarskich rękawiczkach. Zresztą, tak się wtedy spieszyłam z ubraniem lalki wczesnym porankiem, że podejrzewam iż bez względu na temperaturę na zewnątrz i tak nie marnowałabym ani jednej minutki w poszukiwaniu paska, który skutecznie ukrył się pomiędzy innymi ubrankami. 

Tym razem, wiedząc że sesja odbędzie się na bank dnia następnego, wieczorkiem, mając duuuuuużo czasu, na spokojnie lalkę ubrałam, pasek znalazłam i zrelaksowana mogłam czekać na dzień następny.
Bo relaks, przy tej rehabilitacyjnej odsłonie, jest jak najbardziej na miejscu, co zaraz zobaczycie :).
Ale jak zwykle jest to tylko moje skromne zdanie.
Żeby nie być posądzoną o oszustwa, triki ubraniowe czy matactwa z obróbką i tym razem pod płaszczyk ubrałam sweterek oraz spodnie. Bardzo podobne, ale jednak inne. Zrezygnowałam jedynie z szaliczka, ponieważ sweter tak naprawdę jest golfem. Czerwoniastym :)
Już kilkakrotnie wspominałam, że mam braki czerwieni w lalkowej garderobie, szczególnie że to i mój ulubiony kolor i dobrze prezentuje się na lalkach. To zabrałam się w końcu za produkcję. Tym bardziej, że mam dwa motki czerwonej etaminy w różnych odcieniach.

I jak drugie podejście?
Widać różnicę?

I haven't change anything in the "construction". I added only two details.One are the buttons. Originally I didn't want to have anything with colour on my coat . I didn't have enough large white beads, and beads big enough were colorful.  But when you have no other options you begin to look for compromises :)
Second is belt. Already existing part of my coat, but I didn't take it to my frosty session. First of all it could be not comfortable to have so small g
adget in my frozen fingers or ski gloves. And second of all I couldn't find it early that morning, and had no time for exploration of the Lost Belt.

This time, I had a lot of time for preparations. Knowing  the session will be held  next day, in the evening, I was able to make everything like it should be done, also including belt this time :)
 
So, once again my favourite white coat, a little different, but still woolen sweater, and trousers. New model, warmer weather outside, and more time for preparation.
Do you see the difference?

Wydaje mi się, że mam dejavu z prób rehabilitowania futerkowej kurteczki "na bogato". Bo niby podczas nowych zdjęć jest WOW, a kiedy zestawi się je, mówiąc bardzo delikatnie, z mało udaną wcześniejszą stylizacją, znów gołym okiem widać że to ten sam płaszczyk, że nic w konstrukcji nie zostało zmienione, że prawie nie widać żadnej różnicy... a jednak.
Będę się upierała że różnica jest i to kolosalna, chociaż miałabym ją widzieć tylko ja (i to bardziej sercem niż oczyma).
Ale naprawdę wydaje mi się że to podejście to zupełnie inna klasa. Że właśnie tym razem to jest klasa, szyk i elegancja. Zaryzykuję nawet i powiem, że patrząc na dzisiejsze zdjęcia sama mogłabym spokojnie pokazać się w czymś takim na mieście.

To be honest, looking at this picture I have a felling, that realy nothing has changed. The same coat, the same cut, the same shape.
But really, it seems to me that this photoshoot is completely different, this time it has class, chic, elegance. And now I could even wear something like this.

Kolekcja: no name
Modelki: Anja















Mówcie co chcecie, myślcie co chcecie, ja uważam że jest lepiej. Dużo lepiej. Płaszczyk tym razem ma fason, dobrze się układa, ba, nawet lepiej wygląda rozpięty (co jest troszkę dziwne). Być może to zasługa teraz starannie układanego kaptura i włożenia dobrze płaszcza na lalkowe ciałku (wtedy było ciągłe wyciąganie i wkładanie lalki do plecaka, sporo ją więc natarmosiłam). Może to zasługa braku szala, który na pewno w jakimś stopniu ograniczał możliwości poprawiania płaszcza (zresztą, o jakich poprawkach mogła być mowa skoro po trzech minutach fotografowania traciłam czucie w palcach....)
Może to efekt tej pięknie nasyconej czerwieni w tle.
A może wszystkiego naraz. Jakkolwiek, płaszczyk znów jest moim ulubionym, na dodatek faworytem i tym razem całkowicie zasłużenie.
A co powiecie na golfik?
Będę nieskromna i powiem że udał mi się :P.
Po pierwsze i najważniejsze, uważam że ten kolor służy lalkom. Nawet tym z najbardziej niebieskim makijażem oka i najbardziej różowaśnymi usteczkami. Anja w nim żyje.
Po drugie, to mój czwarty wełniany sweterek i chciałam żeby ten w odróżnieniu od swoich poprzedników był sporo krótszy - zabieg celowy. Kiedy założyłam go do tych lekkich biodrówek pierwsze odczucie było mieszane. To akurat nie są spodnie z jakimś fajnym i eleganckim wykończeniem pasa które można by eksponować. Jednak na zdjęciach ten duet prezentuje się całkiem apetycznie. Cieszę się, bo zrekompensowało mi to bój z golfem, którego robiłam aż trzy razy, trzy razy przyszywałam i dwa odpruwałam.
Za to już wiem, że do lalkowych golfów najodpowiedniejszy jest wzór ściągaczowy. Bez względu na to jaką metodą robiony był cały sweter. Poprzednie (z oczek prawo, prawo) jak zrobiłam na tyle mały żeby ładnie leżał przy szyi to nie chciał przejść przez głowę, jak zrobiłam luźniejszy który lalka mogła włożyć strasznie odstawał przy szyi. A ściągacz gdzie potrzeba się nadaje, gdzie trzeba, trzyma skupiony fason.
Chyba nawet szaro-bure otoczenie przy tym połączeniu beli czerwieni i odrobiny fioletowej szarości nabiera kolorów :) 

I już na marginesie. Oglądnęłam te zdjęcia i pierwsze co teraz zrobię to pójdę do pudełka i sprawdzę czy płaszczyk się nie pobrudził od tego obcierania o drzewa i chodniki ;D

Say what you want, think what you want, but I'm sure this time it is much, much better. Maybe it's because I had time to arrange nicely hood, put, in a proper way, the coat on doll's body. Maybe it's because this time Anja has no neckerchief, or because of the redness from sweater. Or maybe all together. However, now it looks great, and I have a reason to say that this coat in one of my favourites.
What will you say about red sweater?
Another proof that pinky Barbies looks amazing on red colour. And this time my sweater is shorter. Done on purpose, and I'm glad because it looks sexy.
Even ordinary trousers looks somehow better and great.

4 komentarze:

  1. Śliczny ten płaszczyk. Milutki, ładniutki, poprostu uroczy DG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda że teraz się zaprezentował w pełnej krasie?

      Usuń
  2. Właśnie miałam pisać, że płaszcz wygląda super, ale oczy mi ukradł golf, lekko odkryty brzuszek i zajefajne spodnie do kompletu na zdjęciach z rozpiętym płaszczem przy drzewie :D!Suuuuper zestaw! Ale skoro płaszcz jest główna gwiazdą sesji, należą mu się również pochwały, elegancko się prezentuje, Anja wygląda w nim bardzo szykownie i tylko, no właśnie, tak to jest z białymi płaszczami, że strach się w nich ruszyć, żeby się nie pobrudziły, ale w życiu w obiektywie aparatu wygląda wspaniale:)A Summer z tamtej sesji wygląda na przemarzniętą;) i co Ty takie rzeczy piszesz o wyrzucaniu ciuchów (bo w Twoim mniemaniu są nieudane)nie zapomnij o Oli i całym pszczółkowym stadku lal, które z radością takie ciuszki ocalone od kosza będą nosić)ag

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak myślałam że golfik skradnie poro uwagi :) Pasowność zestawu nawet mnie zaskoczyła w obiektywie ;)
      I bardzo się cieszę że mój ulubienie (ps nie pobrudzony w trakcie sesji)dostał wreszcie godną sesje

      Usuń