Zimowo, ponieważ zdjęcia do sesji na którą Was dzisiaj serdecznie zapraszam powstawały w temperaturze w okolicach zera.
Wiosennie, ponieważ..... no właśnie.....
Muszę się Wam dziś z czegoś zwierzyć. Chyba mam niezdiagnozowane ADHD, albo kłopoty z racjonalnym odbiorem pór roku. Jedno z tych dwóch, albo dwoje na raz.
Od jakiegoś czasu trąbię Wam radośnie, niczym ta samochwała co sobie w kącie stała, że mam już tyyyyyyyle zimowych płaszczyków poszytych, że ho-ho. Starczy do końca tego sezony albo i jeszcze na następny.
I konsekwentnie (?), przy ujemnych temperaturach na zewnątrz, ubieram kolejną lalkę na sesję w wiosenne fatałaszki, przepraszam, w wiosenne przemyślane dogłębnie stylizacje.
I to wcale nie jest kwestia przypadku. Po pierwsze, choć nie najważniejsze, mam już wewnętrzny przesyt zimowych czap i grubych płaszczyków (pomimo tego że każdy ma być inny od pozostałych), a po drugie, nawet gdyby zapomnieć o "po pierwsze" to jakoś nie mam śmiałości wpychać lale w grube pikówy kiedy na dworze nie ma warstwy śniegu. Jakoś mi tak głupio ustawiać je w tych ciepłych stylizacjach na gołą ziemię. O sesji w kurtce w domu nawet nie ma co gadać. Nie ma śniegu, nie ma zimy i koniec.
Good Morning winterly-springly, no matter which weather is outside.
Winterly - because pictures were taken at temperature close to zero.
Springly because....exactly......
For a long time I'm talking about laaaaaaaaaarge quantity of winter jackets for my doll's and consequently (?), when is freezing outside, I dress my dolls in spring outfit.
I don't know, maybe is't because I'm tired with winter hats, scarves, or maybe I still have internal block of dressing dolls in winter clothes without snow.
Dlatego choć temperatura na zewnątrz jak najbardziej odpowiednia na prezentacje nowych kurteczek, Ania dziś wystąpi wiosennie. Na upartego można powiedzieć wczesno-wiosennie.
Pomijając bluzeczkę, reszta to vintage (oczywiście vintage w moim wydaniu).
Jak wiecie, czego zresztą nigdy nie ukrywałam, moją największą idolką od lalkowych ubranek jest Dagamoart. To jej ubranka i jej kolekcje są dla mnie niedoścignionym wzorem i zawsze z wielką ekscytacją oglądam jej kolejne propozycje. Szkoda że niestety nie na moje lalki, ale przede wszystkim nie na moją kieszeń. Za to przynajmniej do woli mogę oglądać, oko i duszę nacieszyć, a czasem i znaleźć kawałek dobrej inspiracji.
Jakże się ucieszyłam znajdując dwa lata temu materiał identyczny z jej ubrankami. Byłam wniebowzięta.
I gdyby był w innych kolorach, albo chociaż różnych odcieniach kawałek każdego byłby mój. Niestety byłam za późno :( Pani poinformowała mnie, ze inne kolory rozeszły się momentalnie. I wcale mnie nie dziwi, że materiał rozszedł się jak cieplutkie bułeczki bo był świetny w szyciu. Żadnego podwijania, żadnego rozciągania, żadnego siepania i prucia.
Za to materiał spódnicowy to niewypał. Kupowałam go z myślą o stworzeniu kwiecistego garnituru. Od trzech lat marzy mi się taki garnitur w wersji maxi dużej, czyli ludzkiej, ale na moją mało idealną figurę trudno o takie cacko. Chciałam (i ciągle chcę) moje marzenia przerzucić chociaż na Barbioszki z ich nadperfekcyjnymi figurami. W ich przypadku nawet największy i najbardziej pogrubiający materiał nie jest w stanie zrobić im żadnej krzywdy na wizerunku. I właśnie ten nadruk do takiego kwiecistego zestawu bardzo mi się spodobał. Jest tylko drobne ale. Tkanina jest strasznie gruba i pruje się jak stare prześcieradło. Sporo kombinowania zajęło mi uszycie tej spódnicy, jeszcze więcej uszycie spodni, ale na marynarkę to już raczej się nie porwę.
Może po sukcesach z płaszczykami pójdę z materiałem w tą stronę. Zobaczymy. Na razie materiał czeka na pomysły.
A bluzeczka po prostu jest. Zwykły bawełniany T-shirt.
No i by nie było zbyt wiosennie dodałam szaliczek..................
Skipping the blouse, rest is vintage (of course, my vintage edition). Sewater/jacket is made from really good fabric. When I saw it in a shop I was pleased, unfortunatelly it was a remnant and only in one colour. It's a pitty, casue gladly I would buy more of such material.
Whereas fabric for a skirt is a huge mistake. Too thick, too rigid. Maybe I'll use it for a coat in the future, but but certainly not for a jacket or shorts (like I wanted).
Blouse just is. An ordinary cotton T-shirt. And to make this outfit more for winter Ania has a woolen scarf.
Pockets in dolls clothes are realy useful. Are not only a decoration, but they making mini clothes more real, and helping with doll poses. One stupid pocket gives a great opportunitie for an interesting presentation of clothes. You just need to sew them right in place :).
Płaszczyk jest świetny, sama chętnie w takim wyszłabym z domu w chłodny dzień. Ma fajną uniwersalną linię i sprawia takie przytulne wrażenie i ma faktycznie kieszenie - wow ale fajne! Faktycznie Anna ma nowe możliwości i z tymi łapkami w kieszeniach wygląda cool;)Spódnica mnie nie porwała pomimo, że doceniam staranne szycie i dopasowanie do sylwetki, naprawdę. Z przyjemnością też czytam Twoje angielskie wstawki, maja taki ładny styl i przyznam że jestem pod wrażeniem tego ile znasz słownictwa no no :)ag
OdpowiedzUsuńGdybyś tylko wiedziała ile jest "zachodu" z tym angielskim :)
UsuńA błąd pewnie na błędzie i błędem pogania :P
Płaszczyk bardzo mi się podoba ale spódnica nie mniej. Tylko że ja mam bzika na punkcie kwiatowych nadruków :)
Płaszczyk super, na czasie i bardzo modny. Spódniczka też mnie nie porwała ale to chyba dlatego, że ja nie przepadam za kwiecistymi wzorami DG
OdpowiedzUsuńI pomyśleć że płaszczyk czekał na premierę cały rok w pudle :D
UsuńGdybym przewidziała takie przyjęcie już dawno byłby na blogu.....
hihiihihihi