Po długiej przerwie, niezwykle miło jest mi ponownie powitać Was w "Kąciku Pszczółki M."
A ponieważ dawno mnie tu nie było, dziś WIELKI powrót. Tym większy, że z różową sukienką balową czyli 120% Barbie w Barbie.
Latem trafiła w moje ręce nienoszona różowa bluzeczka z dzianiny. Głównie dla sporego paska cekinów do odzyskania z bluzkowego biustu. I tak sobie leżała, leżała, aż postanowiłam w końcu zasiąść do wyprucia cekinów.
Nie było to takie znów proste, bo cekiny zostały chyba przyspawane na stałe do gumowego podkładu, dlatego nadzwyczaj szybko się do tego pomysłu zniechęciłam i chwilowo porzuciłam. Za to na podłodze mój wzrok zaczął przyciągać spory kawałek odprutego materiału. Był taki cukierkowo różowy, milutki w dotyku i co najważniejsze, było go naprawdę dużo. No marnotrawstwem byłoby to po prostu wyrzucić.
Zaczęłam kombinować. Bo pomimo tylu zalet, materiał ma jedną malusieńką wadę. Maszyna nie chce go szyć. Jest tak delikatny że każde nadciągnięcie nitki dziurawi i pruje jego strukturę.
Niestety kiedy wymyśliłam projekt wymagający minimalnego użycia maszyny i wycięłam jego części, okazało się że materiał jest też bardzo łatwopalny - wiem, bo sprawdziłam to osobiście. Założone przypalanie brzegów odpadło.
Musiałam jednak zaufać maszynie......
Ale po kolei.
Sukienka składa się z trzech elementów materiałowych i dwóch kawałeczków ozdobnej gumy.
Do uszycia fantastycznej , niepowtarzalnej i spektakularnej sukienki należy wyciąć:
-prostokąt będący podstawą sukienki (długość według waszego uznania, szeroki na tyle by objąć całą lalkę)
- dwa koła podobnej lub identycznej wielkości. Im większy promień tym sukienka będzie dłuższa i bardziej spektakularna. Dobrze byłoby gdyby minimalna długość promienia była mniej więcej długości nóg lalki.
- opcjonarnie kawałek lub dwa kawałki gumki. W moim przypadku jeden podkreśli talię, drugi będzie ramiączkiem sukienki.
W dwóch kołach wycinamy otwór. Im otwory będą dalej od środka tym większa asymetria.
Bo będzie asymetria. To taki zupełnie nowy świeży pomysł na sukienkę balową, tak żeby każda sukienka będąca w poiadaniu Pszczółki była wyjątkowa i niepowtarzalna.
Co do samych otworów. Jego wielkość będzie decydowała o gęstości marszczenia dołu. Mała dziura to mało marszczenia, duża oznaczać będzie duże marszczenie.
Jeśli planujecie szyć sukienkę ręcznie z niczym nie powinno być kłopotu.
Tubę należy zszyć, górę i dół ewentualnie podłożyć i do takiej zszytej tuby doszyć przymarszczony dół.
W przypadku szycia maszyną możecie trafić na małe komplikacje. W zależności od długości podstawy sukienki czyli tuby. Im krótsza, tym łatwiej dół doszyć.
W moim przypadku tuba była na tyle długa że miałam mały problem. Ponieważ jest to mikro skala przy takiej wąziutkiej dubie nie można włożyć dużo materiału pod stópkę maszyny.
Ja najpierw podłożyłam dół i górę. Jak zobaczycie na zdjęciu, już na etapie podkładania "góry" tuby, przyszyłam z jednej strony kawałek gumy, który będzie ramiączkiem sukienki.
Tubę zszyłam na całej długości, co w moim przypadku było błędem, o czym się przekonałam chwilę później próbując doszyć przyfastrygowaną część spódnicy.
Tak jak już wspomniałam stópka maszyny nie chciała wejść tak głęboko w materiał (ale o tym za chwilę).
Na tym etapie postanowiłam doszyć również drugi kawałek gumki będący paskiem.
Nie musiałam, bo tuba dzięki sfastrygowaniu na lalce okazała się bardzo dopasowana (błogosławiona elastyczność dzianinowych ubranek). W zasadzie od samego początku bardziej stanowiła ozdobę i element łamiący ten wszechogarniający róż.
Ponieważ moja dzianina była bardzo delikatna i cieniutka, a gumka w przeciwieństwie do niej gruba i toporna, nie zdecydowałam się na wszycie gumki z dwóch stron po szwie zszywającym tubę. Podwójne gumki mogły strasznie odstawać dlatego doszywałam ją ręcznie, tak by nawet jej końce się nie zetknęły.
No i kiedy zadowolona z dotychczasowej pracy zasiadłam do maszyny by doszyć dół, okazało się że nie da rady. Tubę od dołu musiałam rozpruć odrobinę poniżej miejsca przyfastrygowana (dół musi być przyszyty do zszytego fragmentu tuby) spódnicy.
Rozprułam, dzięki czemu zrobiło się luźniej, materiał wszedł pod maszynę dzięki czemu udało się doszyć dół. Potem zszyłam resztę tuby.
Akurat zrobiło się wietrznie więc pomyślałam żeby wyskoczyć z Beti na balkon na dwie, trzy fotki.
Pomimo sporego wiatru, ta kreacja niestety nie chciała drgnąć.
Choć materiał jest bardzo delikatny i leciutki, w takiej ilości nabiera masy :).
Wystarczyło tylko doszyć ramiączko do pasa i kreacja gotowa :)
Nawet nie zakładałam że aż tak fajnie wyjdzie.
I choć kreacja jest bardzo nieekonomiczna ze względu na duże zużycie materiału, to uważam że i tak się opłaciło.
Zresztą, przyznajcie ile takich potencjalnych dawców tkaniny leży nieruszanych w waszych szafach od kilku sezonów :D
Pozostaje tylko jedno pytanie:
Czekać z sukienką do okolic Gwiazdki, czy sprawić sobie ogromną przyjemność i przekazać sukienkę Pszczółce przy najbliższej okazji.........
Maja będzie zachwycona:) uwielbia balowe suknie DG
OdpowiedzUsuńLiczę na to :) I tym razem osobiście
Usuń