Na sam początek pierwszy, zdecydowanie, niewypał, który postanowiłam dołączyć w ramach przypomnienia czy odświeżenia pamięci.
W ramach odświeżenia pamięci chciałabym też tylko napomknąć, że rok temu, dokładnie w tym samym czasie, przesadzałam kwiatki w krótkich spodenkach i t-shirt'cie a w tym musiałam już wyciągać z pudełek zimowe obuwie, bo balerinki nie dawały rady. W ogóle ten rok pogodowo jakiś jest taki fatalny. Strasznie długo nie chciała przyjść wiosna, lato było bardzo krótkie, za to jak przyszło, żar lał się z nieba niemiłosiernie, czasem w towarzystwie tak silnego wiatru że aż mi parasol złamało na balkonie. Polskiej złotej jesieni też brak. Zimno, mokro, szaro. Od tygodni nie widziałam ani centymetra słońca. Jeszcze trochę a zapomnę jak ono wygląda. Beznadziejny ten 2015. Mam nadzieje, że przynajmniej zima mnie nie rozczaruje i tak jak rok temu poskąpi nam śniegu.
Ale do foteli wracając....
Teraz, po takim wstępie, w zasadzie cokolwiek bym Wam nie zaprezentowała i tak musi wyglądać lepiej niż tamten koszmarek.
Ale zapewniam, że nawet bez tego porównania mam się czym pochwalić.
Zamarzyło mi się coś na podobieństwo poniższego fotela:
źródło: www.starychmebliczar.pl
Niekoniecznie coś bardzo podobnego czy wręcz identycznego.
Chciałam stworzyć taki uwspółcześniony model z lat 70-tych.
I tym razem, jak po sukcesie białej jajowatej sofki, zaczęłam od wykroju :)
Wykrój jest zaprojektowany własnoręcznie przeze mnie :)
Zaczęłam od wykrojenia sztywnej formy z bambusowej podkładki, do których docięłam elementy z tekturki - ale bardzo elastycznej (użyłam do tego opakowania po chusteczkach do demakijażu) ponieważ muszą się one wyginać z bambusem w półkole.
Oparcie bambusowe okleiłam tekturą z zewnątrz i wewnątrz.
Po pierwsze, bałam się że "goły" bambus od zewnątrz mógłby się nieestetycznie odbijać na materiale nie tylko pionowymi deseczkami ale również zielonym kolorem ponieważ obicie będzie białe.
A o drugie dwie warstwy tektury dają większą pewność dobrego przymocowania oparcia do siedzenia. Zarówno od spodu jak i z góry
Mając wykrój, bez problemu mogłam wyciąć materiałowe obicie.
Użyłam do tego resztki materiału które zostały mi z jajowatej sofy (poszewka na jaśka zakupiona w Pepco). Głownie dlatego, że chciałam zrobić z nim porządek, czas zacząć pozbywać się wszechobecnych resztek, ale muszę tu znów podkreślić, że jest to genialny materiał do szycia ręcznego. Warstwa pluszu zupełnie maskuje szwy i serdecznie go wszystkim produkującym mebelki polecam. Z pełną odpowiedzialnością.
Dlatego i tym razem nie bawiłam się maszyną.
Przykleiłam materiał na oparcia tak żeby mi nie "jeździł" i spokojnie, szybciutko, z perfekcyjnym dopasowaniem pozszywałam wszystkie części, łącznie z siedzeniem.
I zaliczyłam przy okazji drobna wpadkę, która wymusiła niestety lekkie prucie i zszywanie na nowo.
Nie podkleiłam materiału pod spód fotela. To spowodowało że doklejane nogi nie trzymały pionu, a dokładniej nie trzymały siedzenia w poziomie.
Zdarza się :), u mnie nagminnie :)
Dlatego musiałam nogi nie tylko doklejać ale i doszyć.
I tu kolejny problem. Siedzenie też jest usztywnione bambusowym elementem. Trafienie igłą w przerwę miedzy deseczkami (dodatkowo jeszcze z warstwą tektury) było tak trudne ze wręcz niemożliwe. Dlatego podprułam jeszcze część siedzenia i mogłam już spokojnie trafiać w te szparki.
Nogi doszyłam, siedzisko się zadawalająco usztywniło, mogłam ponownie obicie zszyć i cieszyć się sporym sukcesem :)
A, zapomniałabym o nóżkach.
Uczywiście w tej roli ukochane ostatnio przeze mnie kołeczki. Ponieważ pojedynczo były za krótkie, posklejałam je wcześniej po dwie sztuki.
Piękną wersję gotowego mebelka zaprezentuję wkrótce.
Nie dlatego że się bawię z Wami w kotka i myszkę, po prostu dziś chciałam pokazać Wam coś jeszcze :)
Super komódkę własnego przerobienia też dla mnie w klimacie lat 70-siątych unowocześnionych.
Dzisiaj tylko genialne produkcje :)
Znów roli głównej Pepco :)
Ja naprawdę muszę pomyśleć nad kontraktem reklamowym z tą siecią :P
Jeszcze tylko ze trzydzieści tysięcy więcej obserwatorów bloga i mam czym negocjować ;D ;D ;D
Wracając na ziemię.
Nie pamiętam czy się Wam już chwaliłam tym zakupem. Było to jakiś czas temu, dlatego nie pamiętam ceny klocków domina. Ale na pewno nie były to duże pieniądze. Inaczej bym nie kupiła :P
Domino kupiłam dla zawartości. Liczyłam na to że zrobię z nich fajne krzesełka dla lalek. A ponieważ pudełko było oryginalnie zafoliowane, trochę kupiłam kota w worku. I mówię to z pełną świadomością. Bo klocki domina (czy jak to się zwie) choć są bardzo starannie wykonane, estetyczne, z wyraźnymi kolorowymi obrazkami, to na krzesła lalkowe nie nadają się absolutnie. Nie te wymiary.
Ale nie martwiłam się, bo i pieniądze nie wielkie i na pewno jeszcze kiedyś uda się je do czegoś wykorzystać.
Więc leżało sobie domino cichutko w komodzie, aż je wyciągnęłam ostatnio i genialnie zauważyłam że klocki jak klocki ale samo opakowanie to przecież piękna komoda dla Barbie'szków.
No tylko same/sami spójrzcie.
Solidne, drewniane (sklejkowe) otwierane. Nawet mogą pomieścić lalkowe skarby w środku. A że otwieranie nieco mało tradycyjne :)
Zapewniam że ani moim lalkom, ani waszym nie będzie to w cale przeszkadzać.
Obrazek odkleiłam - i tu jeden minus - są fragmenty z których naklejka nie dała się po prostu usunąć.
Druga sprawa, która mi osobiście nie przeszkadzała, ale wolę uprzedzić.
Choć pudełeczko ma bardzo ładny jasny kolor drzewa, którego nie trzeba w ogóle malować, tak front, po pozbyciu się tej naklejki, jest chropowate i przede wszystkim nakropkowane pozostałościami kleju na całej długości. Więc chcecie czy nie, z frontem trzeba musowo coś zrobić.
Oczywiście możliwości są prawie nieograniczone :)
Można front okleić naklejką (kupuje się takie na metry w każdym markecie budowlanym czy sklepach z tapetami) i zrobić tym samym mebel na wysoki połysk.
Można okleić lustropodobną naklejką.
Można pomalować farbkami akwarelowymi.
Można okleić dociętymi na wymiar wykałaczkami i zrobić z tego mebelek bambusowy.
Ja postawiłam na minimalizm pociągając wszystko białą farbką.
Od lat mam słabość do białych mebli, a poza tym to bardzo uniwersalny kolor i będzie pasował do wielu moich lalkowych kanap. I tych które już mam i tych które będę dopiero miała.
Ale nie wykluczam w przyszłości próby z białą i szarą naklejką na stworzenie mebelków lalkowych na wysoki połysk. Muszę tylko sprawdzić jak naklejka zachowa się przy nierównych powierzchniach.
Bo oprócz pozbycia się naklejki czekała mnie jeszcze poważniejsza praca. Zależało mi żeby komoda wyglądała bardzo realistycznie. A żeby tak się stało postanowiłam stworzyć atrapę drzwiczek i trzech szuflad.
Wzór narysowałam na sklejce ołówkiem, a ponieważ nie miałam ani fajnego cieniutkiego pilniczka, ani tym bardziej wąziutkich dłut do pracy w drewnie musiały mi wystarczyć stare nożyczki.
Piłowałam, piłowałam aż w końcu wypiłowałam :)
Nie było nawet trudno (choć nie wygląda to "jak spod igły" czy spod dłuta). Sklejka okazałą się bardzo mięciutkim tworzywem.
Tak to mniej więcej wyglądało:
A ponieważ nie mam zdjęć kolejnych etapów metamorfozy dzisiejszy wpis muszę zakończyć na tym, natomiast już teraz zapraszam na śledzenie kolejnego wpisu, gdzie komoda zostanie zaprezentowana w całej krasie :)
No no zapowiada się ciekawie, ale zaskoczona będę tylko jak coś pójdzie nie tak, bo tu pełen sukces - zarówno przy fotelu jak i komodzie - murowany :) Szacun za kreatywność:) ag
OdpowiedzUsuń:)
Usuńbo ja już znam efekt końcowy
a kreatywności to tu dużo nie było......
Usuń