I już chyba wszystko jasne :)
Tak się szczęśliwie złożyło, że dostałam ostatnio mniej więcej pół godziny lub lepiej, samotności.
Choć słowo szczęśliwie jest użyte chyba trochę niefortunnie, gdyż samotne pół godziny spowodowane zostało chęcią zrobienia porządków na grobie dziadków.
Niestety moje kiepskie położenie nie daje mi wiele możliwości i każdy wolny kwadrans staje się na wagę złota. Bez względu na powód z jakiego jest mi dany.
Tym razem na sesję złapałam siostrzyczki, bo Anja i Diana są dla mnie już rodzeństwem na wieki.
A ponieważ, szczególnie przy zdjęciach, pół godzinki przemija jak chwilka, nie marnowałam czasu na dobieranie najodpowiedniejszych stylizacji.
Złapałam to co było pod ręką, czyli dzieła ostatnio ukończone. Diana wskoczyła w buźkową sukienkę (ta z poprzedniego wpisu), Anji została różowa kiecka.
Bo z tą sukienką to dziwna historia.
Dawno ,dawno temu zobaczyłam gdzieś na zdjęciach bardzo fajną bawełnianą asymetryczną bluzeczkę dla Barbie. Nawet nie pamiętam gdzie, nie pamiętam tez jak dokładnie wyglądała. Pamiętam za to, że strasznie pod górkę szło mi z dopasowywaniem ubranka. Tak strasznie że ostatecznie przestało wyglądać to jak bluzka a ja rzuciłam wszystko w kąt.
I tak w kącie przeleżało prawie rok. Przy ostatnich porządkach wyciągnęłam to "niewiadomo co" na wierzch, tak by drażniło moje oko i by w końcu coś z tego wymodzić lub wyrzucić do kosza. Rok to wystarczająco długo.
I leżał tak sobie ten kawałek pozszywanej bawełny i irytował, a pomysł nie nadchodził.
Ale kiedy za to wpadł pomysł na ozdobienie kolejnego body (kolejnego z ostatnio przemysłowej produkcji tej części garderoby) wyciągnęłam paseczek tiulu na kwiatka i dopadło mnie olśnienie.
No może z olśnieniem trochę przesadzam :)
Po prostu przyszedł mi pomysł na wykończenie tej nieskończonej bluzeczki i zrobienie z niej sukienki. I tak nic ciekawszego i lepszego nie stworzę, skoro nie wpadłam na nic przez rok, to mnie nagle nie oświeci.
Pracy było niewiele.
Musiałam tylko doszyć tiulowe falbanki i gotowe.
Tak zakończyła się roczna historia pewnej sukienki :)
A kiedy ubrałam już obie panienki znów z oszczędności czasu wolnego pomyślałam o sesji dla Anji przy klombiku. Dziewczyna w pudrowych dziewczęcych falbankach może się całkiem dobrze zgrać z kwitnącymi kwiatkami i romantycznymi lampionami. Stąd pomysł na temat przewodni sesji - "romantyczna".
A skoro Anja ma być romantyczna, to Diana musiała zostać ..... tada! rozważna :)
Całkowite przeciwieństwo, zatem żadne kwiatki (pomijam lawendę która pojawiła się dlatego że sukienka ma na nadruku dużo fioletu), za to industrialnie, przemysłowo. Czyli krawężniki, kamienie, metal, chodniki.
i zagadka poprzedniego tytułu rozwiązana :P
Czy chcę coś dodać na temat Anji?
Może tylko tyle, że fajnie wyszły pepco'we "latarenki". Nie dość że same wyszły dobrze to jeszcze dodały nowe możliwości pozowania i genialnie podtrzymywały Anję w pionie. To druga sesja od dawna (pierwsza z Dianą na piaszczystej plaży) bez nitkowego wspomagania, a co za tym idzie, bez konieczności korygowania zdjęć w photo shopie :).
Sama Anja również w życiowej formie. Nie było fotki którą musiałabym wyrzucić, bo wyszło źle. Same dobre zdjęcia :)
No to zapraszam :)
Kolekcja: no name
Modelki: Anja
a skoro romantycznie to postanowiłam choć na jedno ujęcie rozpuścić włosy na wietrze. Szkoda tylko ze wiatru nie dopisał i odmówił współpracy na całej linii :D
Wyszło bardzo romantycznie, fajna sceneria, piękna pogoda i ładna modelka:) DG
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
UsuńNie jestem fanką aż tak słitaśnych sukienek:) no chyba że długość do samej ziemi :D ALE na Anji w tej skali jest całkiem, całkiem:) w ogóle Anja jest taka magiczną modelką, która zawsze w takich dziewczęcych (eterycznych, elfich, rokowych, i wszelkich innych) kreacjach świetnie wygląda! ag
OdpowiedzUsuńwitamy Darię na forum :)
a ja lubieć falbany i falbanki :P
Usuń