Tak, tak,
Jestem na blogu. fizycznie, osobiście, cieleśnie :)
Jestem na blogu. fizycznie, osobiście, cieleśnie :)
Pierwszy a i prawdopodobnie ostatni raz.
Ale i okazja ku temu była niecodzienna. Może trudno w to uwierzyć, ale fotka pstryknięta została 13 października.
Prawie jak hiszpania.... Kto by pomyślał, że w teoretycznie zaawansowanej już jesieni będzie można śmigać w shirt'cie i krótkich spodenkach. I nie był to strój wyciągnięty tylko na potrzeby 3 minutowej sesji fotograficznej.
Tak spędziłam cały dzień do godziny 18:00, na świeżym powietrzu przy przesadzaniu kwiatków.
Osobiście jestem za takimi temperaturami nawet w listopadzie, grudniu, styczniu i lutym.
Bez żalu jestem w stanie poświęcić te trzy pary nowiutkich, nienoszonych jeszcze zimowych kozaków leżących na strychu.
Super uczucie śmigać tak lekko, nieobciążonemu zbędną, grubą, warstwowo naciąganą na siebie garderobą. Nic dziwnego że Polacy są tacy ponurzy, smutni, wiecznie narzekający i zamknięci w sobie, skoro dziewięć miesięcy w roku trzeba chodzić takiemu zabunkrowanemu, pozawijanemu, ograniczonemu przez fatałaszki.
Szkoda, szkoda, wielka szkoda.
No i chciałam też się do czegoś przyznać. Moja sofka nr 2 (jedna, jedyna którą mam) też została dotknięta moimi destrukcyjnymi łapami. To i tak by się stało. Prędzej czy późnej. Im więcej na nią patrzyłam tym bardziej ta dysproporcja mnie raziła. Numer 1 miał przerost dołu, numer 2 odwrotnie, totalna katastrofa przy oparciu. Była zatem szansa, że kolejne podejście będzie mniej lub bardziej, ale wyważone. Na szczęście-nieszczęście sofa nie przeżyła absolutnej demolki z powodu tego materiału.... po prostu bardzo go lubię. Więc delikatnie mówiąc zrobiony został lifting mebelka.
A żeby nie wszystko było tak kawę na ławę zostawiam Was moje drogie czytelniczki w niepewności nie umieszczając zdjęcia nowej sofki.
No i chciałam też się do czegoś przyznać. Moja sofka nr 2 (jedna, jedyna którą mam) też została dotknięta moimi destrukcyjnymi łapami. To i tak by się stało. Prędzej czy późnej. Im więcej na nią patrzyłam tym bardziej ta dysproporcja mnie raziła. Numer 1 miał przerost dołu, numer 2 odwrotnie, totalna katastrofa przy oparciu. Była zatem szansa, że kolejne podejście będzie mniej lub bardziej, ale wyważone. Na szczęście-nieszczęście sofa nie przeżyła absolutnej demolki z powodu tego materiału.... po prostu bardzo go lubię. Więc delikatnie mówiąc zrobiony został lifting mebelka.
A żeby nie wszystko było tak kawę na ławę zostawiam Was moje drogie czytelniczki w niepewności nie umieszczając zdjęcia nowej sofki.
Jeszcze nie dzisiaj.
No i przyszedł mi do głowy nowy pomysł.... skoro tak siedzę już w tej stolarko-tapicerce to może obiecam że wszystkie małe Maje na przeprowadzkę do swojego nowego mieszkanka dostaną ode mnie mebelek dla swoich Barbie na parapetówę :)
P.S. kalosze zaraz po wykopaniu miejsca na roślinki zostały przemienione na letnie klapeczki :)
aaaaaa....... małe Maje:) super pomysł z tymi mebelkami:) PS. rzeczywiście gorąco było:) DG
OdpowiedzUsuńa u mnie słowo droższe pieniędzy :)
Usuń