czwartek, 19 marca 2015

Wiosna - zielony każdy krzak

Tak w zasadzie, o ani jeden krzak nie jest jeszcze zielony, ani nie ma jeszcze kalendarzowej wiosny, a nawet trudno poczuć wiosnę w powietrzu. Niestety silne wiatry jakoś nie chcą nam odpuszczać przez co na dworze jest nadal bardzo zimno.
Za to słońce coraz częściej wpada, zostając na chwil parę i to jest optymistyczne. Bo nie dość że kości lepiej się czują to z taką lekką nieśmiałością, ale jednak, zaczynają kiełkować roślinki a u mnie osobiście urosły krokusy. Może nie krokusy a bardziej krokuski, mini krokusiki, jednak co kwiat to kwiat., bez względu na osiągane rozmiary. Dwa dni temu wyszłam nawet z aparatem żeby uwiecznić te pierwsze dowody nadchodzącego ciepła ale zaraz pożałowałam trochę że nie mogą towarzyszyć mi lale. Ubrać lalkę w kolorze kwiatka i zrobić kilka fajnych zdjęć. To by było coś naprawdę wiosenno- optymistycznego.
No i tu dzisiaj taka niespodzianka....
Grupowo wybrano się po zakup świniaczka. Nie popieram i nie pochwalam fabryk śmierci, ale tyle mojego co powiem :( Nic więcej.
Natomiast bez względu co o tym myślę i jakie mam na ten temat zdanie to zawsze dziesięć minut drogi w jedną stronę, kolejne tyle na zakup no i drogę powrotną. Razem można liczyć na pół godziny. Akurat czas na spontaniczną mini sesję.
I jak tu przepuścić taką okazję skoro kwiatki pod nosem, słońce nad głową, bateria w aparacie świeżo naładowana. Grzechem byłoby przepuścić taką okazję.
Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona, odczekałam kilka chwil na ewentualne zawrócenie się po kasę, dowód czy telefon, dorwałam do pudła z ubrankami wciągnęłam co było pod ręką i bardzo szybko się zakłada, narzuciłam na siebie kurtkę i wyleciałam w plener.
I przy okazji dowiedziałam się dwóch ciekawych rzeczy.
Po pierwsze - lalka też może ranić. Dosłownie. Fizycznie. Do krwi.
No nie wiem jakim cudem, w trakcie transportu, zanim doszłam do pierwszego kwiatka, Daria, a dokładniej dolna część jej korpusu, pozbawiła mnie skóry w okolicach bioder. Zrobiła mi dwie krwawe rany. Zachodzę w głowę jak to się mogło stać i czym to się mogło stać, przecież dziewczyna jest niezwykle opływowa i gładka.... a jednak. Takie rzeczy tylko u mnie.
A po drugie - krokusy też chodzą spać. I zdecydowanie nie są rannymi ptaszkami jeśli chodzi o wstawanie. No i przez to nie mogłam oddać ich całego piękna. No niestety, pewnych rzeczy nie przeskoczę, a że zależało mi na małej niespodziance dla Was musiałam iść na kompromis.











Niestety dziewczyny są znów w sukienkach, bo po pierwsze nie trzeba dobierać dołu do góry i odwrotnie (w moim przypadku duża oszczędność czasu, a  o ile mniej wątpliwości i niepewności :) ) a poza tym bardzo szybko się je wciąga.
Z tego też powodu, pomimo jeszcze zimnej porannej aury nie mają na sobie żadnego sweterka, palta czy chociażby narzutki. Liczę że i tak się nie przeziębią
Kolory też nie najlepiej trafione :(
Chciałam żeby ubranka były w kolorach krokusów. Kwiatki a obok nich kopia barw na sukienkach. Taki twórczy zamysł.
Dlatego na sesji jest kiecka biało-fioletowa, tu by grało.
Zieleń pojawiła się w zastępstwie bieli. Wiedziałam, że nie mam nic białego.
No i liczyłam na wersję żółtej sukienki - tej z sesji w jarmużu. Trzy ubranka ale ten sam styl, paleta barw odwzorowująca naturę.
Chciałam dobrze, wyszło jak zwykle.
Nie założyłam że Pani ogrodniczka połączy fiolet z żółcią, połączy biel z żółcią, ale nigdzie fioletu z bielą :) Żółta sukienka też przepadła bez wieści. No może nie tak bez wieści - podejrzewam że zakwalifikowałam ją do pudełeczka "użyte do sesji" ale nie było czasu na poszukiwania zaginionej kreacji. W mojej sytuacji każda sekunda się liczy, dlatego ten dziwny cekinowy twór nie pasujący do reszty :)
No i ten wszędobylski czarnoziem. Też jakoś tak liczyłam na to że krokusy wyrosną z estetycznej trawki a nie kawałka brudnej ziemi.

Po prostu traktujcie to jako zbiór przypadkowych fotek :)

A na koniec to, co już powoli staje się u nas normą.
Mały psuj sesjowy wpadł na kontrolę :)

2 komentarze:

  1. Anna i Summer rules! no ślicznie im w tych sukienkach, jaka szkoda, że Daria nie miała tej żółtej. Kreacja Darii faktycznie "ginie" przy wiosennych falbankach koleżanek i właśnie ich pojedyńcze zdjęcia najbardziej mi się podobają i bardzo ładnie komponują się z krokusami. Rzeczywiście rano musiało być zimno, ale na zdjęciach wiosna w pełni :)
    Ślicznie wyglądają też siedząc razem na tym zdjęciu z Darią nieco z tyłu.. w zasadzie przy tych fotach nie widać jak bardzo szybka i improwizowana jest sesja. I włosy! Wystarczyło roztrzepać i strzał w 10kę :)) ag

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziś zrobiłam rewolucję i wyciągnęłam na wierzch "użyte" już stroje, tak by móc je na spontaniczne ewentualności mieć pod ręką. Tylko że tej żółtej tam nie znalazłam. Kolejna zaginiona kreacja - pal sześć że jej nie ma, byleby się tylko nie znalazła w najmniej spodziewanym momencie :O
    Dziewczyny rozczochrane, bo dopiero co wstały z apaszek :) No i wiatr bardzo mi pomagał :)

    OdpowiedzUsuń