No czasem tak bywa że ta szklanka jest do połowy pusta. Tak jest i koniec.
Nie ma co z tym walczyć, nie ma co zaprzeczać, nie ma się co okłamywać.
A jak dodać do tego zapchany nos, pękającą głowę i już dwie pod rząd nieprzespane noce wszystko jest oczywiste. Również mój depresyjny ostatni wpis..
Jednak żeby było jasne, porażka z sofą to tylko i wyłącznie moja wina i moja amatorszczyzna. Ani zapchany nochal, ani deszcz za oknem nie miały z tym nic wspólnego. Głupota, butność, zbytnia pewność siebie a przynajmniej tego co robię, przerośnięte ego i samouwielbienie pozbawione jakiejkolwiek kontroli złożyły się na to niepowodzenie. I nadal nie mogę przeżyć mojej kanapy. Jeszcze mi nie przeszło i nawet długo po rozbiórce będę zła na siebie za to partactwo najwyższej próby.
Dałam ciałka jak chyba nigdy wcześniej, albo przynajmniej dawno temu.
Jednak.....
muszę ciągle pamiętać, że jako autorka tego tak poczytnego ;) bloga, jestem odpowiedzialna za wszystkie moje czytelniczki a przede wszystkim za Wasze samopoczucie. Nie mogę Was ciągle dołować, deprymować i zarzucać tylko złymi informacjami, zresztą muszę się Wam przyznać że (jak zwykle u mnie) pod długim prysznicem moja szklanka niespodziewanie napełniła się do połowy.
Wspominałam Wam chyba o tym że natchnienie łapie mnie właśnie najczęściej tam :)
Stworzę nową sofkę :)
Ale taką zupełnie nową na zupełnie innych zasadach konstrukcyjnych. Będzie połączeniem romantyzmu szezlonga i nowoczesności posiadanej kanapy, będzie pikowana - coś czego do tej pory nie posiadam. I jeśli głowa przewidziała wszystkie rozwiązania i ewentualne kłopoty powinno wyjść dobrze.
Jestem pełna optymizmu jeśli chodzi o ten nowy projekt :)
Idąc na fali tego całego optymizmu muszę się również pochwalić że dorobiłam się kilku nowych roślinek. I nie tylko że mam ich więcej ale również "zużyłam" do ich stworzenia wszystkie wolne elementy, które od jakiegoś czasu walały się z kąta w kąt. I więcej dodatków i większy porządek.
Zresztą, nie ma się czym chwalić bo nie świadczy to najlepiej o mnie, ale i tak mam gdzieś jeszcze skitrane listki z łodygami których nie mogę się nigdzie dokopać ;P
Oto moje ostatnie dzieła
Za zieleninę robiły tym razem sztuczne kwiatki, a kwiecie jest moją ręczną robótką z koralików i styropianowych kuleczek. Może i nie ma w rzeczywistości takiego kwiatostanu ale mi się jakoś ten pomysł bardzo podobał.
Zrobiłam również ramki z fotografiami.
Liczyłam na nieco bardziej spektakularny efekt, ale próbuję sobie wmówić że to może być problem z nienajlepszą ekspozycją, że pojedynczo, czy z innymi gadżetami będzie to wyglądało ciekawiej.
Jeśli nie, to potraktuję to jako przymiarki do czegoś fajnego, co będzie wyglądało ładnie w przyszłości :) Najważniejsze że przetestowałam zasady tworzenia
No i coś, co ostatnio w miarę mi wychodzi.
Pamiętacie dziecięce sukieneczki po 10?
Jednej już oficjalnie nie ma :) Jest za to płaszczyk ale do ostatecznego WOW brakuje mu paska i gorącego dotyku żelazka :)
No i muszę to powiedzieć. Beti jest sztywna i plastikowa, rozchodzi się na zgrzaniach, fryz ma fatalny ale twarzyczkę...... Kocham ją
I już na sam koniec jako ciekawostkę mam dla Was news'a.
Tak się naoglądałam tej żółtej sukieneczki z koralikami aż mi się zatęskniło to takiej jednorazowej, koralikowej, pełnej przepychu kreacji. Dodatkowo w me ręce trafiła malutka puszeczka z Coca-Colą i postanowiłam że póki sukienka nie powstanie Coli nie otworzę, a bardzo ją lubię.
Także oczekujcie, oczekujcie :)
No Aniu, jeśli TE kwiatki to zrobiłaś z resztek to nie wiem, ale podobają mi się bardziej niż poprzednie, na zdjęciu niesamowity efekt.. co do fotek na początku myślałam, że są w "dużej" skali, a one są w skali lalkowej?! kurcze i ta komódka też jest taka mała?
OdpowiedzUsuńBeti jak na razie wygląda jakby po wstaniu z łózka w szlafroku, z rozczochraną czuprynką, radośnie udawała się do kuchni po kawę :)) Jestem pewna, że po wyprasowaniu płaszczyk będzie pierwsza klasa :)
OOch koralikowa kreacja nie mogę się doczekać w głowie mam na razie takie kreacje z Wielkiego Gatsby :) ag
wszystko w skali lalkowej :)
Usuńkomódka z empiku tylko wymieniłam uchwyty :) no i pomalowałam na biało.
No Gatsby to to nie będzie :( przepraszam ale jakoś nie czułabym się na siłach.
Myśle o wykorzystaniu mojego tiulu, bo kupowałam jak opętana
cały czas nie mogę uwierzyć, że tworzysz tak malutkie rzeczy w bardzo staranny i dokładny sposób. To jest dla mnie niesamowite. Moja cierpliwość padła by przy pierwszej próbie. Podziwiam i wierzyć mi się nie chce:) DG
OdpowiedzUsuńszczególnie ostatnia sofa ;P
UsuńA po tej klęsce cały czas chodzi za mną łóżko dla pewnej błyskotliwej dziewczynki :)
dokładniej dla jej lalek