czwartek, 19 marca 2015

O Elli słów kilka

Na "Kopiuszku" udało mi się ostatnio powiesić wiele psów, choć przyznaję, że możnaby powiesić ich jeszcze więcej. Ale po co rozsiewać więcej nienawiści, skoro i tak cały internet już w niej tonie.
Zresztą, należy pamiętać że to blog o fashion, czasem nawet high fashion ;)
A ze "Kopciuszek" ociera się o ten temat dość intensywnie postanowiłam że warto coś o tym wspomnieć.
Od razu, na samym początku chcę głośno i jasno powiedzieć: dzięki bogowie za współczesne ograniczenie widoku męskich obcisłych okryć części dolnych, do kalesonów w domowym zaciszu tudzież balecich trykotów dostępnych dla fanów baletu :)
Za to stroje damskie...... mniam, mniam. Można było wyszukać kilka perełek.
Szkoda tylko że ominęło to garderobę Kopciuszka - głównej bohaterki.
Jeśli Disney chciał złożyć ukłon w stronę wersji animowanej trzeba było trzymać się tego dla wszystkich postaci a szczególnie współdzielących kadry z samym Kopciuszkiem. Przy swojej przyszywanej rodzinie wyglądała dość archaicznie.
Zaraz po wyjściu z kina zostałam zapytana o jej suknię balową. Tak sobie teraz myśle, że zapewne musiał to być najważniejszy ubiór w całej produkcji. Piękny Kopciuszek, wielki bal, jeszcze większa miłość no i ta spektakularna suknia mająca zwracać uwagę dosłownie wszystkich.
Oczywiście przyznam, ze dziesiątki tiulowych warstw dołu prezentowało się bardzo spektakularnie w specjalnie ułożonej pod nią choreografii pierwszego tańca z dziesiątkami obrotów.
Ale to by było na tyle.
Jak na wyczarowaną, magiczną sukienkę bardzo przeciętnie. Do tego stopnia, że dziesięć lat temu przymierzałam bardzo podobny model w pewnym zwykłym sklepie. I ta moja była o tyle fajniejsza, że pozbawiona tego tandetnego szala z tiulu wokół ramion.  Do dziś żałuje, że jej wtedy nie kupiłam, ale kto by przewidział ,ze w przyszłości znajdzie się dla niej dużo miejsca na strychu..... Jednak, co warto podkreślić, na taką suknie może sobie pozwolić szara, miejska mycha wybierając się na wesele, a nie dziewuszka, która tym jednym, jedynym razem musi rozkochać w sobie księcia i sprawić by stracił dla niej głowę oraz serce.
Co innego jej suknia ślubna. Nie eksponowana na plakatach, w czasie promocyjnych wywiadów. Na ekranie też w zasadzie jest tylko przelotem. A szkoda, wielka szkoda.
Ta kreacja, oczywiście moim zdaniem jest grzechu warta.
Ale wydaje mi się, że nie jestem w tym odosobniona, bo.... Disney wypuszczając kopciuszkową Barbie odział ją w tą sukienkę.
Żebyście wiedziały jak się zdziwiłam, że taka lalka, a w zasadzie lalki, w ogóle zostały wyprodukowane. Żaden blog o nich nie wspominał. Wchodzę ci ja na googla a tu taka niespodzianka.


Cudna jest ta lala i nie tylko ze względu na względnie zminaturyzowaną kreację, ale ma też piękną twarzyczkę. Aż mi się zachciało posiadać ją w swojej kolekcji. Oczywiście nigdy nie będę jej właścicielką. Moje panny trafiają pod mój dach po to by pozować i być fotografowaną a kopciuszek jest drewniany :(
Nie jestem też na tyle zaawansowana technologicznie by bawić się w przesadzanie głów na artykułowane ciałka.
Zostaje mi zatem popatrzeć, pomarzyć, powzdychać i sapnąć tonem rozczarowanym :)
Oczywiście nie mogło zabraknąć też sukni balowej. W końcu to cudo które wszyło spod magicznej różdżki
 

Złośliwie powiem że pomimo znacząco skromniejszego dołu w porównaniu z oryginałem, który może maksymalnie posiada dwie warstwy tiulu i tak na lalce wygląda lepiej niż w wersji kinowej :)

Jest i książę.
Szczęśliwie w dużo lepszych spodniach. W zasadzie to powinnam napisać że lalkowy książe, w przeciwieństwie do filmowych kalesonków, nosi spodnie.
I te detale na marynarce.... też by się przydał dla samej chęci posiadania, choć zupełnie niepodobny do oryginału:)



Nie mogło też oczywiście zabraknąć, najpiękniej odzianej z całej ekipy macochy. Tu w mojej ulubionej kreacji (choć nieco zbliżonej stylem i okresem do garderoby Kopciuszka)

Akurat ta lala ze względu na oryginalną urodę nie jest obiektem mych cichych westchnień. Bałabym się, że nie w każdym ubranku, i nie w każdej pozie byłaby apetyczna na zdjęciach, oczywiście drewnowatość tak czy siak ucina jakiekolwiek spekulacje.
Ale jak przystało na posiadaczkę najpiękniejszych, najwymyślniejszych i najbardziej spektakularnych kreacjach można ją zakupić w dwóch wersjach.
Mimo, że na ekranie zawładnął mną komplet w którym macocha pojawia się po raz pierwszy, przyznam że w wersji lalkowej suknia balowa (?) jest nieporównywalnie piękniejsza.
Nad wróżką nie będę się rozczulała. I w wersji mini i wersji maxi jest po prostu pijanym koszmarkiem kostiumologa.
Zdjęcia ze strony Disney'a

No, to sobie pomarzyłam, czas wracać na ziemię.

2 komentarze:

  1. Lalki rzeczywiście piękne i o dziwo całkiem podobne do aktorów (oprócz wyjątkowo nieudanego księcia), Faktycznie błękitna beza na lalce ładniejsza:) no a ta śłubna to czysta poezja...ag

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no przydałoby się mieć choć jedno cudeńko :) nawet to wyjątkowo nieudane

      Usuń