Po pierwsze:
Po tygodniu bezsensownego dyndania bez żadnego pożytku mój domek dla ptaszków powoli zamienia się w stołówkę !!!!
W Aldi za 19,- zeta są bardzo ładne i estetyczne karmniczki z drewna. Gdyby nie skala, to już posiadałabym druga sztukę w ramach ogrodowej altany dla moich panien, ale te są takie kobylaste, ze karmnik nie sięga im nawet do biustu.
Niestety posiadając tylko "orzechowy" impregnat do drewna odrobinę go oszpeciłam (nie ma jak kolor surowego jasnego drewienka) ale za to dłużej wytrzyma i pasuje do podbitki dachu :)
No i właśnie dzisiaj po raz pierwszy zobaczyłam na nim ptaszynkę.
Oficjalnie stałam się dokarmiaczem ptaszków :) :) :)
Po drugie:
Pisałam wam ostatnio o pechu z brakiem samotności w domu. Jak na potwierdzenie. Wczoraj miałam okazję zostać sama w czasie dnia, godzina 14:00 przytaraskał się dziadek. Dziś była możliwość godzinki wieczorową porą, po godzinie 14:00 przytaraskał się dziadek. Ja wiem co mówię. Zawsze.
Po trzecie:
Udało mi się wczoraj zrobić całą sesję "urban africa II". Było ciężko bo problem z tłem, potem problem z koncepcją tła nowego a żeby ukoronować kłopoty rozładowała się bateria w aparacie. Sesja przedłużała się w czasie, naturalne oświetlenie zachodziło za horyzont, wszystkie choinkowe lampki dawno na strychu z bombkami. Mogłabym odpuścić i drugą połowę kreacji wypstrykać w następnym możliwym terminie (kto wie, może i będę musiała coś powtórzyć, bo efektów swojej pracy jeszcze nie widziałam), ale znacie mnie. Jak się czasami na coś uprę.... Może nie że uprę, ale w mojej obecnej sytuacji szkoda byłoby taką okazję zmarnować. A muszę tu podkreślić, że osiem kreacji to jednak wielkie przedsięwzięcie.
Po czwarte:
Pomijając Paul'a (bo niespodzianka!!!! następna sesja nie może się bez niego odbyć) mam już przygotowany komplet czterech zestawów dla dziewczyn z nowej kolekcji. Gotowy, uszyty, nawet przymierzony, żeby nie było niespodzianek przed samą sesją, co, jak wiecie, często ma miejsce :) Mam już wybrany materiał na dwie kreacje z drugiej odsłony nowej kolekcji. Idę do przodu jak burza, ku nawet mojemu zaskoczeniu bo przecież jeszcze tak niedawno miałam twórcza blokadę. I znów się powtórzę i powiem że wiem co mówię, kiedy mówię, ze presja mnie motywuję :)
Po piąte - i już ostatnie dzisiaj:
pod prysznicem, bo wiem co mówię kiedy mówię że wraz z wodą w tym pomieszczeniu spływa na mnie zawsze geniusz twórczy, wpadłam na koncepcję wpisu z prezentacją kolekcji :) Ale pierwszym krokiem jest przejrzenie i przygotowanie owoców mojej ciężkiej wczorajszej pracy, więc jeszcze dzisiaj to raczej nie nastąpi.
Dzisiaj więc organizacyjnie.
Aniu, pięknie dziękuję za kalendarze. Są bardzo dobrym tłem i gdyby nie moje gapiostwo Bytom lub Chełm już byłby w tej kolekcji.
Co prawda nie mają już miesięcy, ale nie taka lalka mała, jak ją widzimy, ona i zdjęcia są niemal tej samej wysokości. To troszkę za mało na zdjęcie tylko z samym tłem.
Latem będę mogła przyklejać widoki za szybą na zewnątrz i stworzą one niepowtarzalne widoki "zza okna".
Mam i pomysł na plenery we wnętrzu. Barbie mogą siedzieć, ale będę musiała pomyśleć o zamaskowaniu granicy podłogi ze ścianą. Barbie mogą też stać, wystarczy że czymś, czytaj - ręcznie zrobionym murkiem - zakryję dół dając możliwość podniesienia kalendarza parę centymetrów do góry. I przyznam się że nawet zaczęłam przygotowywanie takiej cegielnej elewacji murka, ale pomysł z małą gąbeczką w rozmiarze zabawkowych cegiełek nie zdał egzaminu.
Mała gąbeczka to duża szansa na jej zgniecenie czyli deformacje kształtu cegły
Mała gąbeczka to duża szansa na zbytnie rozwodnienie farbek, czyli powódź na kartce.
W najbliżej przyszłości spróbuję z ziemniakiem, jak nie wyjdzie postaram się poszukać czegoś w sklepach z tapetami, w ostateczności pokryję murek gipsem czy inną zaprawą murarską :)
Po sesji czekała mnie jeszcze kąpiel dziewczyn. Miesiąc oczekiwań na zdjęcia w warkoczach na głowie zdążyło sfatygować im włosy. Musiały więc wszystkie trafić do zlewu.
Uwaga: zdjęcia tylko dla dorosłych !!!!
hihihi ;P
Mam dla Was cos jeszcze.
Przygotowałam wczoraj późnym wieczorem kilka fotek Beti.
A skoro pojawia się Beti, to mamy zapowiedź nowej kolekcji.
I dwóch poprzednich wpisach rzuciłam Wam, delikatnie, małe wyzwanie jej dotyczące. Były podpowiedzi, były sugestie i czekałam na erupcję pomysłów i odpowiedzi cóż to za kolekcja. Miało być podsumowanie, miała być prezentacja i fotki. Ale jest cisza :(
I nie wiem teraz czy poczekać jeszcze chwilę i pociągnąć tą zabawę czy od razu wyłożyć karty na stół, a raczej zdjęcia na ekran.
Jestem zmieszana, na szczęście jeszcze nie wstrząśnięta.
To jak wolicie?
No mi to głupio jest - już mówiłam.. Ale my się przecież widziałyśmy się od grudnia od czasu do czasu i przez telefon rozmawiałyśmy i ani razu się nie zająknęłaś, a przecież wiesz jakie mam czasem informatyczne zakręty czasoprzestrzeni, ani razu - WRYLLY?!
OdpowiedzUsuńAniu następnym razem jak będziesz miała wątpliwości co do swojej kreatywności przeczytaj ten fragment o murku :))
Zdjęcia tylko dla dorosłych - błahaha ale mnie rozbawiłaś!!
W końcu skojarzyłam o co chodzi z tą nazwą Urban Afryka (szybka jestem:) Urban bo Afryka w mieście!!! Wolno kojarzę, ale tak się cieszę jak już zaskoczę ;))))ag
Nie ważne jak, ważne że zaskakuje, prędzej, czy później :)
UsuńA Wrylly to ja po prostu założyłam, że albo jakość bloga znacznie zeszła na psy, albo zaczęłam Was zwyczajnie nudzić.
No to jak w takiej sytuacji jeszcze się narzucać swoją osobą
"jakość bloga drastycznie spadła" czy Ty niepoważna jesteś :)? "zwyczajnie nudzić" a przy tych ubrankach jak byłyśmy swego czasu u Ciebie nas NIE WIDZIAŁAś?!
OdpowiedzUsuńWidziałam widziałam, ale to dawno było.... przed ciszą ;)
Usuń