Tak, tak. Niby las nie jest lekiem na każdą kolekcję, niby nie jest znów taki intymny, niby nie jest tak wygodny do pozowania modelki a ciągnie mnie tam jak wilka.
Dlaczego?
Bo pomimo tych plusów ujemnych nadal łatwiej i mniej ryzykownie jest spakować lalę głową w dół do plecaka, wdrapać się w zarośniętą knieję z dala od "szlaków transportowych", nasłuchiwać z duszą na ramieniu czy obcy nie pojawia się za plecami niż, również z duszą na ramieniu, przygotować w domu tło do sesji a potem wydawać jeszcze dziwne pstrykające odgłosy 150 razy które mogą być podstawą do domysłów, pytań czy nawet naocznego sprawdzenia cóż to się takiego dzieje na górze.
Bo ciągle, nadal i niezaprzeczalnie las, w swojej różnorodności, jako tło ma do zaoferowania dużo więcej dla sesji niż jasny blat komody.
Dlatego myślę że "zielono mi" będzie się jeszcze długo pojawiało na tym blogu.
Wracając do Anji.
Jak już ostatnio pisałam nasze stosunki ostatnio nie należą do wzorowych. Każda kolejna sesja pokazuję Anję po prostu jako plastikową lalę i nic więcej. Zero życia na każdym zdjęciu. Moje rozczarowanie posunęło się na tyle daleko, że zaczęłam już przeglądać w internecie kandydatki na zastępstwo, co zmartwiło mnie jeszcze bardziej, bo żadnej rozsądnej platynowej blondyny o ruchliwych kończynach za rozsądną cenę nie znalazłam.
Taka patowa sytuacja. Bez wyjścia.
Jednak kiedy pakowałam Summer na jej wynagradzającą sesję pomyślałam sobie "nie".
Piękna, zawsze bajecznie i niezwykle różnorodnie wychodząca na zdjęciach lala może sobie poczekać na kolejny sukces i nienaganne zdjęcia. Ja muszę się upewnić co z Anją. Upewnić, zdecydować i zadziałać (szczególnie że to okolice moich urodzin czyli pretekst do ewentualnego urodzinowego prezentu :) ).
Wybrałam więc sukienkę pasującą do jej zimnego make-up'u, nieco inną, bardziej rokową, wpisującą się w elficki klimat, który był inspiracją dla tej sesji i.... oto efekt.
A żeby nie narzucać swojego zdania "przed", komentarz zamieściłam wyjątkowo pod zdjęciami.
Zgadzacie się ze mną?
Dla mnie bomba.
I nie wiem co tym razem zagrało. Wizja wylotu z mojej stajni, bardziej ostry, rokowy look, zimna paleta barw współgrająca z makijażem oka, a może wszystko razem.
I choć bardzo chciałoby mi się tu napisać nieważne co zagrało, ważne że jest WOW i lalka się obroniła to jednak muszę się nad tym porządnie zastanowić.
Mało tego, po tej sesji zaczęłam również myśleć, czy nie powinnam trochę zmienić zasad mojego blogga i oprócz umieszczania mini kolekcyjek (które nie zawsze odpowiadają wszystkim modelkom) częściej wrzucać takie pojedyncze stylizacje.
Tak czy inaczej, Anja po raz pierwszy od bardzo dawna ma zmieniające się rysy twarzy na poszczególnych fotkach, jej buźka zaczęła żyć i nawet słońce które często podkreśla plastikowość lalek tym razem genialnie zagrało z pozami lalki.
Jak dla mnie test zaliczony pozytywnie a Anja wywalczyła sobie bezpieczeństwo i nietykalność na kilka kolejnych sesji .
Anja przeszła test doskonale! Jestem pełna podziwu -wizja , że jej kariera przed obiektywem może się skończyć dała jej kopa do działania, ha ha no i efekt jest:)DG
OdpowiedzUsuńZabawne, bo to ja miałam napisać "dla mnie bomba":D!! świetna sesja, super look, super włosy i te bose stópki całkiem mnie już "kupiły". Świetne, świetne świetne - genialna sesja!! AG
OdpowiedzUsuńi pomyśleć ze ta sukienka (i prawie modelka) miała trafić prosto do śmieci....... :)
OdpowiedzUsuń