niedziela, 14 września 2014

Daria bez cekinów oraz trochę samochwalstwa

Zajęta  tym całym elfowaniem, zbieraniem szyszeczek, kopaniem ogródka, walką z zębową wiedźmą i tak złośliwie powolnie działającym programem do obróbki zdjęć, zapomniałam zupełnie o moich blogowych statystykach. A to przecież wstyd nie do opisania, w końcu bloga prowadzi ekonomiczny kontroler.
Po pierwsze najbardziej naznaczony w historii przypadkami wojennymi miesiąc stał się już rekordzistą wpisów na blogu, a przecież dopiero półmetek września, za sobą mamy (bo i ja i moje najszanowniejsze czytelniczki) już ponad 25 wpisów, to jeszcze nie jest jakaś okrągła sumka, lub jej wielokrotność, ale zawsze ćwierćmetek.
Ilości opublikowanych (nadal bez znaków wodnych, ale to jest już niezależne ode mnie, komputerek jest za słaby na działanie nowej aplikacji) zdjęć nie podam, ale już na tym etapie uważam że to byłaby również imponująca kwota.
Kto wie, czy nie pokuszę się do takich statystyk, ale jeszcze nie tutaj, jeszcze nie teraz.


Wracając do Darii - choć w jej przypadku zdjęcia zawsze mówią same za siebie. 
Już zaczynam się martwić co zrobię gdy ostatecznie ta lalkowa osteoporoza zetnie ją z prosto stojących nóżek... będzie mnie czekał przeszczep całej głowy, bo nie wyobrażam sobie rezygnacji z takiej twarzyczki.
Daria odziana jest w satynkę - kiepski materiał do szycia w mini skali, zdecydowanie.
Ale że forma odzienia nie jest wyjątkowo skomplikowana jakoś dałam sobie radę. Tak jak i w poprzednich wpisach, sukienka nie została stworzona pod konkretną kolekcję, zdecydowanie jest to 100% potwierdzeniem jedynie prób szycia. Leżała, leżała a że się kontynuacji nie doczekała, poszła z ostatnią elfką na jej elficzną sesję.


Tym razem mamy (z Darią) niespodziankę dla czytelniczek.
Las pomimo już dużej różnorodności i zmienności, ze względu na czasokres w jakim się znajdujemy, odkrył przed nami jeszcze kolejne skarby, skwapliwie wykorzystane podczas tego pozowania zarówno przez autorkę sesji jak i samą modelkę.


Dlatego, niepotrzebnie nie przedłużając, zapraszam do oglądania :)














2 komentarze:

  1. No, no zdjęcie 4 i 5 rasowe:)) Fajna sukienka i kolorystycznie i fasonowo, a propo kolorów to jesień w lesie powinna pod tym względem dać spory potencjał. Jeśli jest możliwe, to bardzo bym chciała zobaczyć sesję całej grupki rozchichotanych dziewczyn na jesiennym spacerze w wełnianych rzeczach:) taka totalna improwizacja (orgia szalików swetrów i czapek :D) Grzybek jak malowanie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety masz rację z tą jesienią.... tylko jak tu myśleć o jesienno-zimowej kolekcji kiedy na zewnątrz jest tak cieplutko, że zdarza mi się jeszcze wylecieć w szortach i t-shirt'cie na ogród.
      Las o tej porze roku na pewno będzie oferował piękną paletę barw tylko że to nie moje kolory :( Mam nadzieje, ze jakoś zgramy moje preferencje z naturą i będzie okazja to zaprezentować na blogu...

      Usuń