Porozmawiajmy o trudach prowadzenia bloga.
OOOOO - naprawdę?
Tak.
W zasadzie make off'y otaczają nas ze wszystkich stron, i pomyślałam że sprytnie można je wykorzystać do jęczenia, marudzenia, narzekania i rozczulania się nad własnym ciężkim losem.
To Was dzisiaj czeka.
Już jesteście przestraszeni i skutecznie zniechęceni do dalszej lektury?
Nie martwcie się za bardzo, bo w planach ma być to jeden z krótszych wpisów :)
Tak przekornie.
Let's talk about the hardwor of running a blog.
OOOOO - really?
Yes.
In this days make off's surround us from everywhere, and I thought that I could cleverly use it for moaning, whining, complaining and feeling sorry for my bad fate.
And this will wait for you today.
Are you scared already and effectively discouraged to stay with me today?
Do not worry too much, because it's going to be one of the shortest entries :)So perversely.
Prawie zawsze moje zdjęcia opisywane są tagiem "spontaniczna sesja". I często tak się właśnie dzieje. Chwila na decyzję jakie ubranka zaprezentować, druga na sprawdzenie która z gołych lal najlepiej je zaprezentuje, trochę kłopotu z wygrzebaniem bucików, poszukiwania aparatu, prawie zawsze poszukiwania karty i krok ostatni - tło.
Bywa że znajduje się natychmiast, czasem muszę na niego trafić, ale zdarza się że poszukiwania przypominają szukanie igły w stogu siana.
I wtedy muszę się sporo narobić.
Ale jakkolwiek barwnie bym to przedstawiała, słowa nie oddadzą tego co powiedzą wam zdjęcia.
Almost always my photos are described with the tag "spontaneous session". And this is often the case. A moment to decide which clothes to present, the other to check which naked doll will presents them, a bit of trouble with digging up the shoes, looking for the camera, almost always looking for the card and the last step - the background.
Sometimes it is immediately, sometimes I have to find it, but it happens that the search is like looking for a needle in a haystack.
And then I need to work a lot.
But as vividly as I would describe it, the words will not tell you what the pictures will do.
Tak właśnie stało się z czerwonym zestawem.
Od dawna twierdzę że Barbiochy stworzone zostały do koloru czerwonego.
Aż żyją w tym kolorze i to bez względu na kolor szminki czy ciała. Niestety czerwieni w sklepach materiałowych jak na lekarstwo, a jeśli już się pojawią to jako gruba bawełna z której ciężko coś stworzyć.
Ale że już coś kiedyś uszyłam posanowiłam, pewnego nie tak pięknego dnia, o tym Wam przypomnieć.
Nieco nieudaną bluzeczkę - o tym już innym razem, zestawiłam ze zdecydowanie nieudaną spódnicą - ten fakt przemilczę, i...... rozpoczęłam dłuuuugą podróż w której towarzyszyły mi chyba wszystkie możliwe opcje pogodowe :)
1. Zaczęłam od czegoś ciemnego, co nie jest u mnie częste.....
skończyło się porażką
1. I started with something dark, which is not frequent .....
it ended with disaster
2. Może zieleń..... matka natura często bywa pomocna w takich sytuacjach i niejednokrotnie wyciągała mnie z tych kłopotów..... coś mi jednak nadal nie zagrało
2. Maybe green ..... mother nature is often helpful in such situations and often solved my troubles ..... unfortunately something still did not work
3. Deszcz. Tak, zdecydowanie deszcz. Pomysł świeży, nieoczywisty, romantyczny i na pewno nie ograny na blogu. Namoczyłam się, namokłam i .... klapa.
Takie moje przemyślenie: aparatem za 2 tysiące romantyczności deszczu na pewno nie uchwyccie, samego deszczu też nie będzie widać. Po pierwsze nie ta skala, po drugie syntetyczne włosy kiepsko reagują na kropelki deszczu.
3. Rain. Yes, definitely rain. The idea is fresh, unobvious, romantic and certainly rate on the blog. I soaked, soaked and .... defeat.
This is my reflection: with the camera for 2K pln rainy romanceis nit visible. First, not with this scale, secondly, the synthetic hair reacts badly to raindrops.
4. Wieczór. Tego jeszcze nie było. Gwarantowano mi (uwaga kryptoreklama: w Media Expert) że mój aparat za 2 tysiące jest świetny o zmierzchu. Wyskakująca lampa zagwarantuje wystarczające oświetlenie, genialna jakość, model dedykowany "po zmierzchu". I albo ja jestem kompletna fotograficzna dupa, albo kompletna zakupowa dupa, bo taką jakość to ja wyciągam ze smartfonu Huaweii za 700 złotych, który na dodatek ma internet i można z niego jeszcze dzwonić do znajomych :( .
4. Evening. This has not been yet. I was guaranteed (note surreptitiousness: in Media Expert) that my camera for 2 K pln is great at dusk. The pop-up lamp will guarantee sufficient lighting, brilliant quality, just a dedicated "after dusk" model. And either I'm a complete photographic ass, or a complete shopping ass, because this quality is what O can take for Huaweii smartphone for 700 pln, which in addition has internet and you can still call your friends :(.
5. Temat "w drodze". Duża, nieco staromodna już popielata waliza, na jej tle czerwony zestaw i mała made to move. I co? też klapa
5. Topic "on the way". A large, slightly old fashioned gray suitcase, with a red set on it and a small made to move doll. And what? Also misstake.
Tylko tym razem postanowiłam się poddać. Akurat te ubranka nie były warte takiego poświęcenia i co najważniejsze, nie były warte zmarnowania tak cennego wolnego czasu.
Nie jest łatwo :)
Only this time I decided to give up. These clothes were not worth the sacrifice, and most importantly, they were not worth the waste of such valuable free time.
It is not easy :)
Ale mnie ubawiłaś, świetnie się bawiłam czytając to. Wracając do sesji też mi vos tu nie pasuje. Moze nie ta lalka hm... Za to wpis genialny
OdpowiedzUsuńTu dużo "nie tego"
Usuńnie ten pomysł, nie ta autorka, nie ta lala, nie ta fryzura i jeszcze nie to ubranko..... ale jeśli wpis to rekompensuje :)