niedziela, 10 sierpnia 2014

3L czyli Lato Las & Lalka w kwiatki

Stało się, I did it czy tam amen.
(no i jak na niewiele praktykującą katoliczkę znów kościelne nawiązanie)


Jest letnia pora, jest las i moja ostatnia z ruchliwych modelek -Sommer w sukience z kwiecistym motywem.
Prawie jak zwykle miało być inaczej a wyszło jak wyszło.
Sommer także miała dostać specjalnie uszytą na ten wypad sukienkę, bo mam idealny dla niej kawałek materiału. Liczyłam że wpadnie mi do głowy jakiś wymagający minimalnego szycia pomysł, ale umiesz liczyć na moją głowę? To nie licz.
Zakładam również najgorszy ze scenariuszy na najbliższy czasokres, czyli kolejna blokada twórczo-produkcyjna do domu znów zawitał sezon urlopowy, za chwil parę przyjazd siostrzyczki i zdecydowanie elektryzująca atmosfera w związku ze wzrostem zaludnienia na m2.
Stanęłam więc przed wyborem - albo coś znajdę w gotowych ubraniach i dokończę projekt, albo będzie klapa.
Dlatego Sommer, w przeciwieństwie do poprzedniczek, jest zapowiedzią nowej kolekcji "Flower Lady". W motywach kwiatowych zakochałam się w dniu w którym otrzymałam katalog na wiosnę/lato Orsay'a. Była tam laska w marynarce i spodniach z kwiatami.
Byłam tak zauroczona kompletem że zdecydowałam się nawet przymierzyć podobne spodnie - mojego kompletu w sklepach jeszcze nie było. Szczęście w nieszczęściu moje krótkie grube nóżki nie wyglądały ani ponętnie, ani seksownie, ani nawet długo. Krótkie, krzywe beczułki owinięte w dosyć obcisły obrus.
Fascynacja kwiatowa jednak nie minęła i nawet pomimo nieudanej próby w Orsay'u szukałam jeszcze szczęścia w innych fasonach. Ale zawsze coś było nie tak. Za to moje dziewczyny.....
Nie ma co ukrywać, są wystarczająco idealne nawet na najbardziej pstrokate i ołąkowane motywy stąd postanowiłam zainspirować się kwiatami w ich garderobie. Jak zwykle to była, nie znalazłam idealnego materiału z kolorową łąką na białym tle (o mini  rozmiarach kwiatków nawet nie próbowałam marzyć) nie znalazłam nawet materiału bliskiego ideałowi, stąd powstałą bardzo luźna wariacja na temat mojego kwiatowego garnituru.   
Tyle o genezie "Flower Lady" (która, obiecuje, nie zakończy się na tym sportowym szyku, ale będzie jeszcze miała wiele odcieni).


Sommer w obiektywie jest równie fotogeniczna co pozostałe laleczki, choć zawsze obawiam się o jej delikatnie małpowatą twarzyczkę. Bo Barbie, moje drogie nieznawczynie tematu, posiadają różne kształty twarzy czyli moldy. Jest mold tradycyjnej Barbie blondyny, jej przyjaciółki trzpiotki, która zazwyczaj ma rudawe włosy i jest mniej szykowna i glamour (i to ten jest bardzo lubianym moldem wśród zbieraczek), oraz mold latino- afrikano, która zazwyczaj ma ciemniejszy kolor skóry i wspomnianą już wyżej  małpowatą twarzyczkę. 
Dobrze, że prowadzę tego bloga tylko w wersji polskiej, bo  JLo mogłaby poczuć się nieco obrażoną.
Obrażanie czy nie, fakt jest faktem, Sommer jest delikatną małpiatką.

Tym razem modelce jako tło towarzyszy chwilami osobnik rodzaju męskiego.
Wyprzedzając pytanie odpowiadam że nie jest to Paul.
Z tą swoją blond szopą nie wpisywał się w żaden sposób w wizję miedzianej sesji.
Za to genialnie pasował do niej labradorek Prado, który pełnił rolę nie tylko genialnego drugiego planu ale był też świetnym odstraszaczem na ewentualność ponownego spotkania z tamtym pchlarzem. Taki gwarant minimalnego spokoju.
Dobra, trochę ściemniam.  
Prada spotkałam przy wejściu do lasu, on właśnie kończył spacerek z Panem, ja zaliczałam teoretycznie kolejny wypad po szyszeczki. Wizja towarzyszenia przy sesji pieska była, przynajmniej teoretycznie, kłopotliwa bo:
a) koteczki nie potrafią się oprzeć lalkowemu towarzystwu dlaczego więc miałby się mu oprzeć pies - co byłoby kłopotliwe podczas pozowania
b) akurat ten pieseczek nauczony jest taskać po lasach konary twa razy większe od niego, a że za cholerę nie ma wyobraźni przestrzennej, nie raz już oberwałam takim kijkiem po nogach kiedy się do mnie zbliżał, co mogło oczywiście spotkać również Sommer, tylko skutki takiego muśnięcia byłby dużo większe dla sesji
c) nie dość że trzeba pilnować siebie przed oczami wścibskich to jeszcze dochodzi pilnowanie pieseczka żeby gdzieś się nie rzucił na jakiegoś szczekającego zdechlaka (w wersji optymistycznej dla mnie)
d) no i w przypadku potrzeby ratowania, czy złapania i utrzymania pieska z dala od intruzów gdzie jest czas na chowanie całego sesyjnego majdanu.
Jakby na to nie patrzeć towarzystwo Prada sprzyjało zdemaskowaniu mojego hobby, ale jak tu powiedzieć wujkowi, że nie wezmę pieska bo mi przeszkodzi w zbieraniu szyszek.
Dlatego jest.
Zachowywał się nawet prawie poprawnie. Sommer niewiele go interesowała, bo jak przy takich wymiarach konkurować z dziesiątkami wielgachnych konarów, dwa razy wyczuł na tyle wcześnie spacerowiczów, że zdarzyłam go zająć zabawą żeby nie musieć za nim latać po lesie za nowymi kumplami, poobijał trochę piszczele, skacząc do gałęzi wyrzucił pół reklamówki uzbieranych szyszek, ale takie koszty za udaną sesje....... to jak nic. 
A przecież w życiu nie ma nic za darmo.


Miłego oglądania
I do zobaczenia pewnie za jakiś czas
















3 komentarze:

  1. SUPER, SUPER, SUPER, SUPER!!! Wow jaka świetna kiecka!!! Bomba całość: tło, sukienka i fryzura! Summer nie zawiodła, a trzeba przyznać poprzeczka była wysoko ustawiona, a tu jeszcze zaskoczenie na duuuży plus! A wiesz faktycznie dopiero teraz zauważyłam, że ma inny owal twarzy:) Bardzo przemyślane zakupy modelek - moje uznanie. Aniu sesje z lasu udostępniłabym dla ludu naprawdę piękne. Jak nie chcesz to bez wpisów, tylko jakieś notki wprowadzające, ale WARTO SPRÓBOWAĆ !! Piszę Ci to JA :)) z pełnym przekonaniem. AG

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga AG
    Dzięki, dzięki, dzięki, dzięki :):):)
    teoretycznie blog jest ogólnodostępny, więc jeśli tylko ktoś zna adres....
    zablokowałam tylko wyskakiwanie w wyszukiwarce jako strona sugerowana.
    Myślę że i tak zainteresowanie nie byłoby duże....

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW!!! Najlepsza sesja z lasu, suknia rewelacja. nic dodać nic ująć. DG

    OdpowiedzUsuń