niedziela, 3 sierpnia 2014

Co ma wspólnego sukienka z paletami

Okres wakacyjno- urlopowy nie ominął również naszego domu a to bardzo niedobre dla mojego hobby. No nawet gdybym bardzo chciała nie mam kiedy i jak.
Mało że urlopy to na dodatek ktoś z domowników trochę rozwalił maszynę i spalił żarówkę, wiec nocne podszywanie zupełnie nie wchodzi w grę a i samo szycie stało się nieco problematyczne.
Czy cały świat chce mi udowodnić, ze moje zabawy to WIELKI błąd???


O nie, nie - przynajmniej jeszcze nie teraz. Nie bez powodu w domu muszę o wszystko walczyć, żeby tak łatwo porzucić my fashion world. Jeszcze się nie poddałam.


W międzyczasie, żeby nie być tak bezproduktywną, nie ukrywając, pod wpływem wizyty u koleżanki w jej skromnie i ascetycznie ale ze smakiem zaprojektowanej przez zawodową projektantkę zieleni przy domu postanowiłam zająć się swoimi nieokiełznanymi, porozrzucanym bez większej logiki, ładu i składu krzaczorami.
Tak, tak, zdaję sobie sprawę z tego, iż jest to obszar dla mnie dziewiczy i nieznany, ale co tam. Panele położyłam, ściany pomalowałam, jest szansa że i trochę zieleni uda mi się poprzesadzać. 
Reorganizację rozpoczęłam oczywiście od internetu w poszukiwaniu inspiracji.
I ileż jej znalazłam !!!!!!! Niekoniecznie na temat, bo o przydomowych klombach znalazłam aż jedną stronę i to tylko z projektami gotowych niekonwencjonalnych w kształtach podwórek rysowanych kredką.
Bez przesady, ja chcę tylko uporządkować nasz gąszcz-nie gąszcz przed domem tak, żeby i trawę można było spokojnie skosić kosiarką i na haczce nie siedzieć co drugi dzień przy pieleniu, a nie kupować sadzonki za 1.840 złotych i wynajmować dwie ciężarówki żeby to przewieźć.
Klomby - klapa, za to zakochałam się w meblach (niekoniecznie ogrodowych) robionych z palet i drewnianych skrzynek
Nie wiem dlaczego :P , ale zakładam że wśród czytelniczek znajdują się posiadaczki nie tylko działek budowlanych, ale i mężów ze sprawnymi rączkami i zamiłowaniem do drewna, więc polecam ten temat bardzo serdecznie. Tanio, ekologicznie a i z klasą.


Taka klasą że postanowiłam.....  no właśnie





:) stałam się posiadaczką 4 skrzynek i to w wersji mini.
Od razu chcę się usprawiedliwić że ten burdelik w tle to działanie zamierzone. Moje rękodzieło tak mi się spodobało, że w swojej nieobiektywności uznałam, iż na zdjęciach skrzynki mogą wyglądać jak prawdziwe więc dla udowodnienia mikro skali nakrętka od napoju i tubka farby.
Skrzynki zrobiłam bo zdecydowanie łatwiej wytłumaczyć kilka posklejanych małych wykałaczek, przygotowywanych w kompletnej ciszy niż tony ścinek, bucząca maszyna, powycinane mini rękawki i lalka leżąca do przymiarki.
Skrzyneczki więc są już gotowe, teraz tylko wykombinować jak je poskładać, poprzytwierdzać i stolik na sesyjki jak marzenie :) :) :) :)


Druga pozytywna rzecz jaka wyniknęła z siedzenia przed komputerem to mój wypad do lasu. Planowane wyłożenie klombów włókniną wymusza bądź zakup nie najtańszej kory (mój projekt zakładał bezgotówkową metamorfozę) bądź znalezienie jakiegoś bezkosztownego zamiennika o którym internet oczywiście milczy. Wiec Dex'a sobie myślała, myślała i wykombinowała, że przecież las jest pełen szyszeczek. Może nie jest to takie efektowne jak barwiona kora,  szczególnie w drugim roku kiedy czernieje, ale po pierwsze mamy grafitowy dach, wiec pasuje, po drugie równie dobrze zatrzymuje wodę i ukrywa włókninę a po trzecie - jest ZA FREE.
Idea moja, niestety ,nie spotkała się z aprobatą.
Bo nie znam się na kwiatach.
Bo tylko rozkopię, porozrzucam i zostawię wszystko w cholerę a nikt nie ma zamiaru za mnie tyrać - o nie !!!!!!
Bo ostatecznie pomysł zebrania tego wszystkiego w większe (ładniejsze, bardziej reprezentacyjne) kupy nie jest taki zły, ale zostało postanowione, że znajdą się tam również kwiatki jednoroczne (takie które trzeba każdej jesieni wykopać a każdej wiosny wsadzić) co jakby z założenia wyklucza wyściełanie wszystkiego włókniną.
Moje chęci i zapał zostały skutecznie ugaszone i zdeptane, ale kompleksowo kombinujący mózg wymyślił sobie, że las i szyszeczki to cisza, spokój i intymność do małej sesyjki moich małych modelek.
I wczoraj pod pretekstem zebrania szyszek do balkonowych doniczek spakowałam Anję w plecaczek i wybrałyśmy się do lasu. Jak się okazuje trochę za późno, bo w lesie słońce zachodzi szybciej, ale i aparat był lekko rozładowany więc sesja była szybka.
Anja nie ma na sobie żadnej kolekcji, nie traktuję tego nawet jako zapowiedź czegoś większego. Została po porostu ubrana w jednorazową sukieneczkę uszytą na próbę układania się materiału bez pomysłu na ciąg dalszy.
Tym razem bez photo shop'a - matka natura jest piękniejsza :)


Miłego oglądania















I na koniec - zapomniana przy ostatnim poście słodka fotka
Ponieważ mania sweet foci ogarnęła juz prawie cały swiat nie oparły sie im nawet moje doolls :)



3 komentarze:

  1. Fajniutka ta sesja:) Podobało mi się bardzo, las pięknie "zagrał" i bardzo się modelce przysłużył. Podobała mi się sukienka i ładnie komponująca się do tła prosta fryzura z warkoczem. Trochę mniej podobały mi się zdjęcia leżące, ale tylko trochę:)
    BRAK ZAUFANIA W KWESTII KLOMBU TO JAKIEŚ NIEPOROZUMIENIE, PO TYM JAK UDOWODNIŁAŚ, ŻE KOŃCZYSZ FACHOWO I Z KLASĄ TO CO ZACZĘŁAŚ - ICH STRATA :/
    Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przynajmniej pazury się nie zniszczą a przy następnym jęczeniu że się nie ogarnia tego wszystkiego będę mogła się spokojnie uśmiechnąć pod nosem, powiedzieć ze problem chciałąm rozwiązać i zabrać szanowną pupencję na górę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochan Twoja wiedza i pomysły na pewno się przydadzą jak nie u Ciebie to u mnie:) A sesja piękna jak zawsze:)

    OdpowiedzUsuń