sobota, 9 sierpnia 2014

I lalka potrafi podnieść ciśnienie

Bynajmniej nie chodzi tu o licytacje Poppy Parker czy Fashion Royalty na Ebay'u.
I tu taka zawaluowana wiadomość do moich bogatych czytelniczek czy przyszłych reklamodawców gdyby chcieli zrobić mi nie tyle wielką niespodziankę  co po prostu zrobić mi dobrze. Już wiem o czym marzę jako "nie"kolekcjonerka.


Prawie w stan przedzawałowy doprowadziła mnie Barbie za 40 zeta a precyzyjniej Barbie Daria na spółkę z jakimś karłowatym kundlem.


Ta lalka dostała sukienkę uszytą specjalnie na tą okoliczność, która idealnie pasowała do jej make-up'u, choć niekoniecznie do scenerii i skakania po drzewach (jak u pozostałej czwórki - i tu kolejna zawaluowana wiadomość, sesje będą cztery). Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że wcześniej sesje plenerowe nie wchodziły w rachubę stąd to nieprzygotowanie. Ale proszę o trochę czasu na rozpoznanie terenu a  może znajdę miejsca bardziej odpowiednie do kreacji, choć myślę też o bardziej sportowych kolekcjach.
 Niektóre z czytelniczek mogą sprawnym okiem wypatrzeć wspólny zakup do kolekcji "time for fun" ale już nie taki fun okazał się podczas krojenia i szycia tego materiału. Tak okropnie się siepie że poza tym jednym rozwiązaniem nie widzę dla niego żadnej innej alternatywy.


Kiedy ja skończyłam z Anią, a Ania skończyła w torbie głową w dół, pierwszy raz w życiu oczy Darii ujrzały zielony las. Nie ukrywam, jest to lalka która od pierwszego dnia jest kochana przez obiektyw i pewnie ze  wzajemnością. Jej wzrok skierowany w bok utrudniający ustawienie lalki przy zdjęciach grupowych, solo nie ma absolutnie żadnego znaczenia, a przecież czyni ją również wyjątkową. Więc ustawiam sobie Darię to na pieńku, to na drzewie, radocha przy tym coraz większa, na tyle większa, że tracę czujność.
I kiedy moja lalka i ja jesteśmy w "parterze" na mchu, skowycząc, jazgoląc na zmianę ze szczekaniem podbiega do nas kundel.
Pierwsza myśl to gdzie jest właściciel tego czegoś. Czy siedzi mi prawie na plecach, jak to zapchlone coś, zdając sobie świetnie sprawę z tego że klęczę nad lalką ???!!! Rozglądam się nerwowo ale niczego na wyciągniecie ręki czy kija nie zauważam.
To jednak wystarcza, żeby moje plecy i dłonie natychmiast zrobiły się wilgotne. Jakby ciężkie leśne powietrze po dwóch dniach deszczu nie było wystarczająco duszno-mokre.
Druga myśl jaka mi przychodzi, to obraz kundla który porywa moja lalkę i taszczy za włosy w pysku do zszokowanej zdobyczą Pani/ Pana. Póki co, jest to tylko obraz wykreowany przez moją wyobraźnie, ale to szczekające gówno stoi całkiem blisko mnie, nadal się drze a wizja kogoś kto oddaje mi pogryzioną lalkę nie jest przeze mnie szczególnie pożądane. Serce wali mi już jak po 25 kilometrowym maratonie.
Następna wizja to ja walcząca z psiorem o Darię -tym razem udało mi się chociaż zatrzymać tą farmę pcheł. On za głowę, ja za nogi, sukienka porwana, pośliniona, wyrwane włosy porozrzucane po mchu, odgryziona dłoń gdzieś obok pustej butelki po piwie czy czymś mocniejszym i właściciel lecący mi na pomoc, z rozdziawionymi oczami, bo właśnie zauważył lalkę. Do mokrych pleców i dłoni, walącego serca dochodzi ból głowy i trzęsące się ręcę.
I chyba na tyle w kwestii przyjemności i relaksu jakie to hobby miało mi dawać.


Na szczęście lalka na czas trafiła do plecaka, właściciel z większej odległości zawołał swojego kundla a ten w końcu zamilkł oraz się wycofał.


Tym razem zapraszam do obejrzenia efektów mojej nerwówki.
















3 komentarze:

  1. Heh ale Ty masz w tym lesie przygody :) Choć trzeba przyznać, że efekt wart jest ryzyka. Kolejne BARDZO FOTOGENICZNE ZDJĘCIA!! Pięknie w leśnej scenerii prezentują się nasze modelki (nawet zdjęcia leżące;) Bardzo fajne też robisz im fryzurki i tu wielki szacun, bo sama wiem jakie z tymi gąszczami są trudności.. a ta ostatnia Ani po prostu śliczna! Całkiem ciekawa też sukieneczka muszę przyznać z tym wiązaniem z przodu.
    Mam nadzieje Aniu,że nie odbierasz tych moich opinii jako czepiania się (bo to fajne ale to mniej;) po prostu spisuje zawsze swoje wrażenia po sesji. Poza tym staram się szczerze to pisać:) jedno zdjęcie jest jak z "Egzorcysty":) Nikt nie da rady fizycznie tak wykręcić głowy, że brodę ma za ramieniem, nie da rady nawet na linii ramienia, bo szyja nie pozwala. Wiem, bo doczytałam kiedyś w jakimś poradniku "Jak rysować" czy coś. Niby oczywiste, ale wcześniej też nie zwróciłam na to uwagi:) Chyba, że to był zamierzony efekt;) Trzymam kciuki i mam nadzieję na następną Summer. AG

    OdpowiedzUsuń
  2. AG - rzeczywiście to jedno zdjęcie jest jak z horroru :D :D :D.
    Tak to jest jak prosty ekonomista dotyka obszarów zarezerwowanych dla sztuki i wprawnego oka malarki (która na dodatek poparła swoje spostrzeżenia wiedzą z zakresu anatomii) Wielki szacun i moje pokłony :) Obiecuję ograniczyć egzorcyzmy podczas kolejnych sesji.
    Oczywiście że te dobre rady, sugestie, podpowiedzi ABSOLUTNIE nie są czepialskie.
    Są bardzo cenne i pozwalają mi na samodoskonalenie.
    Chociażby fryzurki.... pierwsze sesje zdominowane były przez włosy rozpuszczone a pod wpływem Waszych komentarzy zaczęłam coś kombinować i mamy małe odświeżenie :) (ps sekret tkwi w gumkach recepturkach :) może nie są estetyczne, ale dają dużo więcej możliwości od najmniejszej frotki czy nawet gumki).
    I proszę zawsze o szczerość :) Jak mi się komentarz nie spodoba, najwyżej dam w nos :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje przygody w lesie zapierają dech w piersiach:) strach pomyśleć co się jeszcze wyda??? ja tam żadnych wykręceń czy przekręceń głowy nie zauważyłam, ha ha GD

    OdpowiedzUsuń