czwartek, 17 kwietnia 2014

Merry Christmas !!!!!

Nie, nie zwariowałam. U mnie teoretycznie nadal normalnie, nadal racjonalnie, nadal wszystko w porządku.
I nie, nie zmieniłam wiary, nie przeszłam na pastafarianizm, nie zaczęłam wierzyć w jednego, jedynego, w sześciu postaciach, boskiego MC Nugets'a.
Jowita, moja szanowna siostra, przyjechała do domu.
A my przecież miałyśmy zaległe, najprzyjemniejsze naszym zdaniem, jak najbardziej katolickie święto - Wigilię.
Co prawda nie było uszek, nie było barszczu w którym mogłyby pływać, nie było ulubionego wigilijnego kompotu. O karpiu i innych rybach nie będę wspominała, bo od zawsze nie jestem ich fanką więc nasza wigilia mogła się bez tego zupełnie obejść.
Za to była różowa choinka, światełka, kolędy i całodzienne oczekiwanie na rozpakowywanie PREZENTÓW !!!!!.
Bo jaka może być wigilia kiedy nie ma prezentów :) :) :)


Więc Wesołych Świąt moje BC (Blogowe Czytelniczki).







PS. z racji przyjazdu Szanownej Siostry i urlopu rodzicielstwa moje projektancko-krawieckie hobby zostało na jakiś czas zastopowane. 
Ale żeby jakoś choć nawiązać do tego miejsca - fotki kolejnej próby podejścia do męskiej koszuli, tym razem z poprzeczką podniesioną po zęby - czyli karczek i mankiety w roli głownej. 
Mój material za 5 zeta może i jest tani, może i ma fajne męskie paseczki, ale beznadziejny........... papier, który pruje, siepie i szczępi (jest takie słowo w polskim słowniku?) się jak dziki.

 
PS2. Przy okazji dość oryginalna, taka mini odrobinka prezentacji Paul'a inspirowana Sienkiewiczem, a dokładniej jego dziełami.....
 
Paul - w wesji: MÓJ CI ON (przy asyście Dexter'a)





niedziela, 6 kwietnia 2014

Smutne urodziny

Tak krótko i zwięźle.
Dzisiaj mój Elutek obchodzi urodziny.
Wysłałam już urodzinowe życzenia skrzynkę ale skoro ten blog jest też dla Ciebie Elu (tak, tak, i kto mi teraz zrobi te obiecane sukieneczki na szydełku)...
Wszystkiego najlepszego Elutku gdziekolwiek teraz jesteś.
Cały czas pamiętam o Tobie...

Ludowe mądrości

Przez ostatnie dwa dni po raz kolejny byłam w jakieś równoległej XVIII wiecznej czasoprzestrzeni. Jedna głupia błyskawica z grzmotem potrafi cofnąć mnie do cywilizacyjnie mrocznej, dzikiej i barbarzyńskiej epoki "przed internetem" nie wspominając już nawet o WiFi.
Tak na maginesie, przy tych grzmotach to jakaś okoliczna wampirza rodzinka miała idealne warunki na baseball. Ciekawe czy wykorzystali te warunki atmosferyczne.
Wracajac do tematu, na ten czas musiałam zadowolić się TV - o matko, ale bryndza i nyndza tu jest !!!!! 150 kanałów a z wyjątkiem Beverly Hills no i Project Runway nie ma nic do oglądania....
Jakby nieskromnie to zabrzmiało, udało mi się wyłowić na tym medialnym wysypisku perełeczkę, a brzmiała ona mniej więcej tak:
"nawet ten co nie zna geografii
do dupy zawsze trafi"
nazwę to mądrością ludową - żeby tak pięknie nawiązać do tytułu, choć muszę przyznać, że to jest mini fraszka. ale o tym ciiiiiiiii.
Ale już bez żadnego naciągania po raz drugi nawiązanie  "głupi to ma zawsze szczęście".
Mniej lub bardziej udana kolejna próba wykonania marynarki dla dziewczyn spowodowała wzmożony popyt na nieelastyczne materiały, których u mnie jak na lekarstwo.
Popełnionych również kilka dzianinowych "gór" w dziewczyńskiej garderobie  jakby również wymogła przy dobieraniu dołów czegoś innego w strukturze.
No nie mogę tu nie wspomnieć również o Paul'u. Cały mój skromny magazyn materiałowy nigdy dotąd nie był kompletowany pod męski design i męską szafę. Nagłe, nieco spontaniczne pojawienie się testosteronu w mojej "stajni" no niestety ujawniło te braki.
I właśnie wczoraj "głupia" w koszu przecenionych bluzek za teoretycznie 14,99 w ukochanym ostatnio przeze mnie Pepco znalazła szczęście przy kasie.
Już 2 razy podchodziłam do chłopieńcych koszulek za 12,99 (za żadne skarby nie chciały zejść niżej) ale były mi nieco drogie - bo ileż materiału mogę odzyskać z pociętej koszulki na 86 cm. Koszula za 14,99 w wartości bezwzględnej może brzmi drogo, ale ze względu na rozmiar M,  w cm2 wyszedł dużo taniej. Skusiłam się wiec z nieco malutkimi wyrzutami sumienia. Jak wielka radość mnie spotkała, gdy Pani przy kasie zapytała czy to ubranko z kosza bo te są po 5 złotych. Gdybym wiedziała o tym wcześniej to nie wiem, czy nie wróciłabym do domu z czymś więcej - ale nie narzekam. Bluzeczka za 5 zl to prawie jak z lumpeksiku (w Wałczu za tydzień :)  )
Poniżej fotka mojego bezcennego zakupu wraz z dokupieniem odrobinki materiałów kupowanych już z bel :).


Modele nadal w ukryciu - cały czas walczę z udoskonaleniem bloga tak by i oni i moje koteczki miały swoje osobne miejsce, ale na tą chwilę pojawiają mi się tylko kolejne skróty błędów :( :( :(  
ALE SIĘ NIE PODDAJĘ


PS niestety cokolwiek znajdzie się na podłodze automatycznie zostaje testowane przez Mikey'a jako leżaneczka