I nie, nie zmieniłam wiary, nie przeszłam na pastafarianizm, nie zaczęłam wierzyć w jednego, jedynego, w sześciu postaciach, boskiego MC Nugets'a.
Jowita, moja szanowna siostra, przyjechała do domu.
A my przecież miałyśmy zaległe, najprzyjemniejsze naszym zdaniem, jak najbardziej katolickie święto - Wigilię.
Co prawda nie było uszek, nie było barszczu w którym mogłyby pływać, nie było ulubionego wigilijnego kompotu. O karpiu i innych rybach nie będę wspominała, bo od zawsze nie jestem ich fanką więc nasza wigilia mogła się bez tego zupełnie obejść.
Za to była różowa choinka, światełka, kolędy i całodzienne oczekiwanie na rozpakowywanie PREZENTÓW !!!!!.
Bo jaka może być wigilia kiedy nie ma prezentów :) :) :)
Więc Wesołych Świąt moje BC (Blogowe Czytelniczki).
PS. z racji przyjazdu Szanownej Siostry i urlopu rodzicielstwa moje projektancko-krawieckie hobby zostało na jakiś czas zastopowane.
Ale żeby jakoś choć nawiązać do tego miejsca - fotki kolejnej próby podejścia do męskiej koszuli, tym razem z poprzeczką podniesioną po zęby - czyli karczek i mankiety w roli głownej.
Mój material za 5 zeta może i jest tani, może i ma fajne męskie paseczki, ale beznadziejny........... papier, który pruje, siepie i szczępi (jest takie słowo w polskim słowniku?) się jak dziki.
PS2. Przy okazji dość oryginalna, taka mini odrobinka prezentacji Paul'a inspirowana Sienkiewiczem, a dokładniej jego dziełami.....
Paul - w wesji: MÓJ CI ON (przy asyście Dexter'a)